REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Powraca prawdziwa królowa popu. Recenzja nowej płyty Robyn – Honey

Szósty album Robyn - mistrzyni popu prosto ze Szwecji - to pełna melancholii i syntezatorów emocjonalna wyprawa, w której radość przeplata się ze smutkiem. Bliskość z tęsknotą. A wszystko to okraszone najbardziej przebojowymi beatami, jakie usłyszycie w tym roku.

26.10.2018
14:26
Robyn Honey recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Robyn to w pewnym sensie popowa inkarnacja historii Sugar Mana w wersji żeńskiej. Pochodząca ze Szwecji wokalistka i kompozytorka, choć realnie zainspirowała przynajmniej dwa ostatnie pokolenia gwiazd pop, to zawsze przebywała w ich cieniu. Od samego początku i debiutu w 1997 roku wyprzedzała swoje czasy. Jej pierwsze albumy prezentowały pop na poziomie, do którego dopiero kilka lat później zaczęły nawiązywać Britney Spears czy Christina Aguilera.

Na kolejnych krążkach szwedzkiej wokalistki z kolei wychowały się m.in. Ariana Grande, Taylor Swift, Lorde. Jej kawałki z końca lat 90., takie jak Do You Know (What It Takes) czy Show Me Love, to klasyka europopu w najlepszym wydaniu.

Robyn zostawiła odciski palców na całej zachodniej muzyce rozrywkowej, o czym, niestety, nie zawsze się pamięta.

I, co ważne, od samego początku tworzyła muzykę na swoich warunkach. Była jedną z pierwszych prawdziwie niezależnych artystek pop od czasów Kate Bush. Ale, jeśli ktoś z was dotąd nie miał styczności z Robyn, to ma szansę nadrobić zaległości. 8 lat od premiery jej poprzedniego, awangardowego albumu "Body Talk", wokalistka powraca z szóstym krążkiem, "Honey", którym po raz kolejny udowadnia, że to ona rozdaje karty w nowoczesnej muzyce pop.

"Honey" zatopiony jest w rozmarzonych, melancholijnych synthpopowych dźwiękach. Robyn rozważnie podchodzi do aranżacji i produkcji, nie przesadzając z ozdobnikami, ale jednocześnie serwując słuchaczom wspaniałą paletę brzmień. Zresztą to od zawsze jest wizytówką jej dokonań.

Jako pierwszy na krążku wita nas kawałek Missing U. I jest to mocne otwarcie.

To wspaniały synthpopowy hymn na cześć fanów wokalistki. Utwór jest doprawdy uzależniający. Delikatne syntezatory w tle i przyjemny beat towarzyszą niemalże onirycznym wokalom Robyn, wyśpiewującym kapitalną, hipnotyzującą linię melodyjną. Spokojny acz dynamiczny zarazem kawałek ciekawie się rozwija, z minuty na minutę wzrasta zagęszczenie dźwięków, a wraz z nimi emocji.

Tym, co wyróżnia Robyn od innych popowych gwiazd i gwiazdek, nawet tych największych, jest to, w jaki sposób potrafi, poprzez muzykę i słowa, opisywać swoje emocje, przenosząc je jednocześnie na klubowy parkiet. Złość, miłość, strach, samotność, pożądanie – Robyn potrafi nadać tym emocjom rytmikę i melodykę, poruszając struny naszych własnych przeżyć i zabierając nas w przebojową podróż. To z kolei nadaje jej utworom osobistego charakteru, którego często brakuje skomercjalizowanej muzyce pop.

Because It’s In The Music jest po prostu piękny! Pełen muzycznych cytatów z disco, bliskich klimatom Giorgio Morodera i ABBY. Zakochacie się w refrenie na zabój. Jest nie tylko przebojowy, ale i przejmujący, bo Robyn doszła do punktu, w którym wie, że nie ma niczego złego w byciu smutnym. Ten wstydliwy dla wielu stan, szwedzka gwiazda zmieniła w swoją siłę i uczyniła z niej potężny pocisk emocji.

Send To Robin Immediately to mistrzostwo świata w budowaniu atmosfery. Pierwsza połowa utworu brzmi jakby została wyjęta z futurystycznego filmu.

Robyn, wraz z producentami swojego najnowszego albumu, jak mało kto potrafi tak aranżować motywy elektroniczne tak, że wydobywa z nich o wiele więcej przestrzeni, tworzy niepowtarzalny muzyczny klimat, nadając mu wręcz znamiona złożonego ekosystemu dźwięków i rytmów. I wcale nie jest to taka oczywista i prosta umiejętność, choć słuchając tego kawałka można odnieść takie wrażenie.

Ale "Honey" to nie tylko bezpieczne wyprawy w znane synthpopowo-klubowe rejony. To także kilka całkiem awangardowych kawałków, jak na przykład Beach2k20, który muzycznie można zaklasyfikować jako electro-sambę i syntezatorowy ambient w jednym. A w warstwie tekstowej jest to zapis komunikacji, który Robyn prowadziła ze swoimi znajomymi przez WhatsAppa, próbując wyciągnąć ich na imprezę.

Baby Forgive Me z kolei brzmi jak rozmowa samotnych dusz, które nie potrafią znaleźć swojej drugiej połówki. A dobiegające nas w tle okrzyki sprawiają wrażenie, jakby Robyn wyśpiewywała to do tłumów, które zgromadziły się wokół niej, zwabione anielskim głosem, zmysłowym nastrojem i chęcią bycia we wspólnocie z innymi podobnymi sobie.

REKLAMA

Zamykający "Honey" Ever Again utrzymany w całkiem pozytywnym nastroju ukazuje nam Robyn pogodzoną ze swoimi niepowodzeniami w miłości. Wokalistka zaakceptowała porażki, pogodziła się z byciem samotną i wcale nie jest to płacz, a raczej spokój duszy i odnalezienie wewnętrznej równowagi.

Nigdy nie będę już miała złamanego serca -  śpiewa w refrenie piosenkarka. I niemalże widzimy ją, jak tanecznym krokiem odchodzi w światłach neonów, szczęśliwa, spełniona, znika z naszego pola widzenia, ale tak naprawdę jest cały czas z nami, za pośrednictwem swojej muzyki.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA