REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. YouTube

Poznajcie gościa, który nagrywa rapsy o tym, jak kręcić filmy. Rozmawiamy z Januszem Filmu

Jeśli interesujecie się filmem i chcecie poznać sekrety montażu, to koniecznie musicie obejrzeć rapowane tutoriale Michała Nogali z kanału Janusz Filmu. W przystępnej formie odkrywa przed widzami tajniki wiedzy o filmowaniu. Ostatnio został nagrodzony w konkursie Grand Video Awards w kategorii Wideotutorial. Dla nas znalazł chwilę i porozmawiał o swoim kanale oraz edukacji filmowej. 

18.10.2018
18:18
janusz filmu
REKLAMA
REKLAMA

Janusz Filmu w wywiadzie dla SW Rozrywka:

Przemysław Dobrzyński: Skąd wziął się pomysł na połączenie rapu z tematyką wiedzy o filmie?

Janusz Filmu: Wcześniej przez wiele lat siedziałem w muzyce. Nagrałem swoją własną płytę, ale nie byłem z niej zadowolony, więc trochę odsunąłem się od tej branży i skierowałem się ku branży filmowej, kręcąc teledyski i reklamy. Z czasem zacząłem skupiać się już tylko na filmie, bo prawda jest taka, że z muzyki nadal nie da się łatwo utrzymać. Od około dwóch lat zajmuję się edukacją i uczeniem filmowania. W pewnym momencie wszystkie te trzy elementy, teoretycznie nie połączone ze sobą, złączyłem w jedną całość i tak pojawił się Janusz Filmu.

A jak konkretnie objawił się pomysł na stworzenie kanału Janusz Filmu na YouTubie?

Kanał, który tworzę powstał w taki sposób, że mój syn zajmował się YouTube’em i trochę narzekał, że ma za mało wyświetleń i nie ma ciekawych treści. I tak pojawił się pierwszy odcinek Janusza Filmu. Nazwałem go tak specjalnie, gdyż wiedziałem, że może się klikać na zasadzie „ludzie lubią się pośmiać”. Udało mi się z nim dostać na Joe Monstera, gdzie zebrałem ponad 30 tys. wyświetleń. Pokazałem synowi, "że można", a on z kolei zaczął mnie prosić o następne, bo jego koledzy to oglądają i czekają na więcej. Na przestrzeni ostatnich miesięcy firma, dla której pracowałem, została sprzedana, wiedziałem więc, że w najbliższym czasie nie będę miał stałego zajęcia. Zamiast siedzieć i czekać z założonym rękami zająłem się więc Januszem Filmu bardziej na poważnie.

YouTube, przynajmniej w teorii, umożliwia zrobienie kariery międzynarodowej. Myślisz o tym?

Nie śpieszy mi się zbytnio do kariery światowej. Bardziej wolałbym siedzieć w polskim kinie, tym bardziej, że widzę, że dzieją się tu ostatnio ciekawe rzeczy i projekty. Zresztą moja wiedza i umiejętności bardziej się w tej chwili nadają do tego, by się tym dzielić z innymi poprzez nauczanie i tutoriale, niż do tego by zrobić za ich pomocą film, za który zbiorę oklaski i uznanie.

A YouTube, także w Polsce, daje naprawdę mnóstwo możliwości i ma ogromny potencjał. Tym bardziej, że na przestrzeni ostatnich lat ludzie zauważyli, że nie liczy się tylko oglądalność i robienie LOLkontentu by mieć jak najwięcej cyferek i subów, ale też jakość treści i to, by były one wartościowe. Do tego widzę, że powstaje coraz więcej kanałów edukacyjnych, a przez to tworzy się coraz większy i szerszy dostęp do wiedzy. A dzisiejsze pokolenie, jeśli ma do wyboru przeczytać książkę albo obejrzeć tutorial na YouTubie, wybiera to drugie. I ja im się nie dziwię, bo sam często tak robię. Wszystko sprowadza się do nas samych. Jeśli wybierzesz odpowiednie dla siebie treści, możesz oglądać nie tylko na filmy o kupie, ale też rozwijać się i edukować.

Czy trudno przychodzi ci składać rymy na tak konkretny i techniczny wręcz temat?

Gdy pojawiają się tematy techniczne to automatycznie objawia się ograniczony zasób słownictwa. Dla przykładu, gdybym podejmował temat związany z matematyką to słowa "pierwiastek" nie zamieniłbym na żaden inny. Z drugiej strony wiele mi to ułatwia, bo skupiając się na jednym zagadnieniu nie muszę rozmyślać i odnosić się do tematów o sensie życia.

Staram się też, by było to podane w przystępnej formie, bo z założenia pisałem to jako instruktaż dla mojego syna, który się zajmował YouTube’em. Miało to być łatwe do przyswojenia dla człowieka w każdym wieku, w tym niezwiązanego z filmem. Poza tym robiłem to też z myślą o samym sobie sprzed 20 lat. To o czym rapuje, to są rzeczy, które robię od lat i z którymi jestem związany. Gdy pokazuję jak skorzystać z lampki z IKEI zamiast z drogiego światła punktowego, albo jak zrobić domowym sposobem ujęcia mikroskopowe, to wszystko wynika z moich własnych doświadczeń.

Czy forma edukowania ludzi z zagadnień filmowych, którą sobie obrałeś jest jakąś formą polemiki bądź kontry do obecnego, zastanego i trochę skostniałego systemu edukacji, także filmowej?

Po trosze tak. Ja jestem związany z ruchem, który nazywa się edukacją demokratyczną. Mój syn chodzi do szkoły demokratycznej. Polega ona na tym, że uczysz się nie dla nauczycieli, ocen i papierków, tylko sam dla siebie i tego, co chcesz, by się rozwijać. Mój syn na przykład ostatnio na zajęciach wykuwał sobie miecze, bo akurat tym był zainteresowany. Oczywiście nie jest też tak, że jestem buntownikiem. Nie stoję w kontrze do mainstreamowego systemu edukacji, ale nie ukrywam, że moim zdaniem mógłby trochę bardziej zwracać uwagę na to, że każdy z nas jest inny i ma odmienne predyspozycje oraz zainteresowania, które powinien rozwijać.

A jak wyglądały twoje prywatne początki drogi filmowej?

Jestem jedną z tych osób, które całe życie próbowały sobie zbudować super wypasione kino domowe. Zaczynałem od domowej konstrukcji projektorów z soczewkami Fresnela. I jak już w końcu doszedłem do tego momentu, w którym mam to zajebiste kino domowe, to mi się już nie chce oglądać filmów. Oczywiście nadal oglądam i chodzę do kina, ale przeważnie jest to ok. 15 filmów rocznie, raczej takich, które są w jakiś sposób niestandardowe w swoim podejściu do filmowania czy wyróżniające się na tle tego, co masowo serwują nam kina.

Czy takie samo podejście masz względem filmu bądź projektu, nad którym miałbyś osobiście pracować? To też raczej musi być coś niestandardowego?

Przede wszystkim najważniejsza jest historia. Jeśli będzie ona beznadziejna, to nie ważne w jaką formę ją ubierzemy. Część historii można opowiedzieć w sposób niekonwencjonalny inne z kolei należy ubrać w bardziej klasyczną formę. W moich zleceniach komercyjnych zawsze pilnuję się, by wszystko było perfekcyjnie poukładane od A do Z, zaplanowane tak by nie było miejsca na błędy. Gdyby jednak był to mój kompletnie autorski projekt, to na pewno byłby on popieprzony.

Prowadzisz także warsztaty filmowe. Opowiesz coś więcej o nich?

Na warsztatach, które prowadzę, zwracam przede wszystkim uwagę na odpowiednio skondensowaną formę. Próbuję podczas 3 dni przerobić półtora roku szkoły filmowej.

To w sumie widać w twoich filmach, w których streszczasz całkiem spore ramy tematyczne, poruszając zagadnienia na przykład dotyczące oświetlenia czy montażu w dwie minuty.

No bo boli mnie trochę, że wiedza, którą można przekazać w minutę dwadzieścia, jest przez innych ludzi rozciągana do piętnastu minut i w zasadzie nie mówią wiele więcej ode mnie.

A u ciebie w dodatku jest to zarapowane i z wrzuconym gdzieś pomiędzy tym wszystkim żartem.

Zdecydowanie jestem za tym, by nie marnować czasu widzów, chociaż niektórzy chcieliby, by to dłużej trwało. Natomiast moje warsztaty wyglądają tak, że ludzie zaczynają od wykładów, gdzie pierwszym etapem jest zrobienie zdjęć, potem przechodzą do trudniejszych zadań, czyli otrzymują jakieś zadanie operatorskie, następnie operatorsko-montażowe, a ostatniego dnia kręcimy teledysk.

I jak się można do Ciebie zgłaszać?

Mam na Facebooku grupę "Warsztat Janusza", gdzie wrzucam informacje o tym, gdzie i kiedy odbywają się najbliższe warsztaty.

Jak oceniasz swoich uczniów?

Jestem naprawdę zaskoczony kreatywnością uczestników. Zwłaszcza, gdy to dana sytuacja wymagała tej kreatywności. Zdarzyło się raz, że zajęcia się trochę przedłużyły, rozgrywały się w plenerze i w momencie zadania operatorsko-montażowego zrobiło się kompletnie ciemno. Ale ta sytuacja, zamiast wstrzymać prace tylko wyzwoliła w nich naprawdę ciekawe pomysły.

Masz jakieś skonkretyzowane plany bądź pomysły na dalszą działalność?

To, co chciałem w życiu osiągnąć, to już osiągnąłem. Uważam, że jedyną stałą są zmiany, więc staram się nic specjalnie nie planować. W obecnej chwili robię to, co lubię, jestem niezależny, bo nikt nade mną nie siedzi, mam co jeść. Chcę nadal zajmować się filmem i mieć w tym poczucie wolności. Wiadomo, ta wolność jest zawsze jakoś ograniczona, choćby tym, że czasem co innego ci siedzi w głowie, a co innego da się zrealizować, ale już sam fakt, że robię to, co lubię, jest dla mnie formą wolności i niezależności.

REKLAMA

Twoim zdaniem trudno jest dojść do takiego momentu, w którym jesteś w stanie osiągnąć niezależność i swobodę twórczą, szczególnie w tej branży?

To zależy. Myślę, że gdybym był dzieckiem bogatych rodziców, to bym miał inaczej niż chłopak z małego miasta, który nie miał nic. Wszystko zależy od całej masy czynników – od tego jakich ludzi spotkasz na swojej drodze, kiedy, gdzie. Sądzę zresztą, że jak masz trudniejszą drogę do pokonania, to później bardziej doceniasz to, co osiągniesz. Jesteś też w stanie o wiele więcej osiągnąć, gdy masz trochę pod górkę, niż jak masz wszystko od razu podane na tacy.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA