REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Festiwal Pol’and’rock już dawno nie był tak bliski temu, co reprezentował sobą amerykański Woodstock

Pol’and’rock został określony przez komendanta policji w Gorzowie Wielkopolskim jako impreza masowa o podwyższonym ryzyku. Decyzja jest poniekąd zasadna, jakkolwiek by nie próbowali bronić się organizatorzy. To czemu właściwie jest taka kontrowersyjna?

03.07.2018
19:49
pol'and'rock zagrożenia
REKLAMA
REKLAMA

Pol’and’rock to nowa nazwa festiwalu Przystanek Woodstock organizowanego przez Fundację Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy. To wielka impreza, jedna z największych na naszym kontynencie. Jest organizowana co roku w ramach podziękowania dla młodzieży (i nie tylko) za zaangażowanie w prowadzoną przez Fundację akcję charytatywną.

To zapewne wie większość z was. Nie każdy jednak wie, czemu od pewnego czasu, zwłaszcza ostatnimi laty, o festiwalu jest głośniej, niż życzyliby sobie nawet jego organizatorzy. Powodem tego stanu rzeczy jest, niestety, polityka.

Tej na Spider’s Web unikamy jak ognia. Zajmujemy się technologią, prawem, kulturą i motoryzacją. Nie widzimy sensu w angażowaniu się w ideologiczne spory. Trudno jednak je ignorować, gdy o rzeczoną kulturę chodzi. Czemu więc polityka się do tej kultury miesza?

Do kotła z kulturą i polityką dorzucić musimy, a jakże, przedstawicieli kościoła. Bo to oni widzą największe zagrożenia, jakie niesie za sobą Pol'and'rock.

Problemem jest – jeżeli w ogóle możemy użyć takiego określenia – osoba Jerzego Owsiaka. Ten swego czasu zrozumiał, że by jego charytatywne działania odniosły jakiś sukces, musi uczynić pomaganie fajnym. Co miał na myśli? Wystarczy udać się na dowolną kwestę Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, lub chociaż włączyć transmisję telewizyjną z tego wydarzenia, by zrozumieć. Finał WOŚP to festyn, na którym wszyscy się bawią.

Gra muzyka, młodzież imprezuje, ludzie tańczą i śpiewają, puszczają sztuczne ognie, a wszyscy przy okazji tej zabawy wrzucają coś do skarbonki WOŚP-u. Jedni skromny bilon, inni puszczają przelewy na wiele tysięcy złotych. Miłość, przyjaźń, muzyka. Czyli tak trochę łagodniej od "peace, love, sex and rock&roll". Czegoś takiego część kleru nie mogła znieść. Tak jak osoby Jerzego Owsiaka, reprezentującego ideologię powszechnie kojarzoną z lewicową.

Konserwatywnej, dominującej części kościoła katolickiego nie po drodze z takim wolnym duchem zabawy. Ten przecież prowadzi do grzechu rozmaitej formy. Rozwiązłość, substancje wyskokowe i brak skromności nie są przecież postawą przykładnego Katolika. Zdaniem licznych przedstawicieli kościoła, WOŚP przynosi w efekcie więcej szkody, niż pożytku. Może i pomaga chorym dzieciom, ale kosztem rzekomego zepsucia obyczajowego młodych Polaków.

Żyjemy w kraju, w którym instytucja naczelnej dla narodu wiary nadal ma wpływ na politykę. Aktywni tam reprezentanci kleru postanowił więc zwalczać Owsiaka na wszystkich frontach, w tym używając narzędzi politycznych. Dopóki rządziły partie klerowi niechętne, jego możliwości były ograniczone. Teraz jednak nadeszły inne czasy.

Finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy jest zbyt lubiany, by można go było zablokować. Ale przecież Pol’and’rock to już nie wielka kwesta, a szampańska impreza.

To miejsce, w które jedziemy się bawić. Przy głośnej muzyce od wykonawców, którym daleko do bycia grzecznymi chłopcami i dziewczynkami. Oczywiście, że na festiwalu jest alkohol. Pewnie nietrudno tam znaleźć kogoś z jointem w ustach. I naturalnie, że pod niektórymi namiotami znajdują się pary mieszane, które na dodatek zdecydowały się nie czekać na sakrament małżeństwa z konsumpcją tego nowego związku. Być może zawartego nawet kilka godzin temu.

Czy taki mentalny restart dla człowieka, szczególnie młodego, to coś dobrego, czy jednak szkodliwego? Pozostawiam to ocenie uczestników lub rodziców. Każdy uczestnik festiwalu lub rodzic takowego powinien zdawać sobie sprawę z charakteru takiej imprezy. Przyjacielskiej zabawy, na której raczej nie grozi nam zagrożenie przemocą czy krzywdą. Ale zdecydowanie imprezy – jakkolwiek Owsiak i przedstawiciele jego Fundacji nas nie próbowali przekonać, że to przesada.

O bezpieczeństwie i tej mitycznej pokojowej atmosferze Przystanku Woodstock Pol’and’Rock wiem zarówno z danych policyjnych, jak i z własnych doświadczeń. Na imprezie byłem dwukrotnie w swoim życiu. Raz jako rozszalała młoda osoba (wtedy mi się bardzo podobało, ale wtedy też niewiele mi do szczęścia było trzeba), drugi raz jako dorosła (wtedy mi się już podobało dużo mniej – zdziadziałem zdecydowanie i szybko zatęskniłem za wygodną higieną, ciszą i miękkim łóżkiem). Nigdy jednak nie czułem się w żaden sposób zagrożony.

Jakby statystyk policyjnych i empirycznych doświadczeń było mi mało do wyrobienia sobie opinii, to ostatecznie przekonałaby mnie pewna anegdota. Jakieś 15 lat temu, jako młode szczyle, nieco za głośno imprezowaliśmy na ławeczce w parku. Wypatrzyła nas policja i zatrzymała się, by słusznie nas upomnieć i być może ukarać mandatem. Podczas rutynowego przeszukania u jednej z koleżanek znaleźli jej legitymację Pokojowego Patrolu (wolontariusze zapewniający obsługę, pomoc i porządek na Przystanku Woodstock). Natychmiast przerwali czynności, ukłonili się koleżance, pogratulowali jej, upominając nas tylko, byśmy przestali być udręką dla postronnych. To tyle, jeśli chodzi o ponoć powszechną negatywną opinię policji na temat Festiwalu.

Dyskretna nieobyczajność nie jest powodem do wprowadzania utrudnień na Pol’and’rock. Co więc nimi jest?

Jak określa komendant policji w Gorzowie Wielkopolskim, Pol’and’rock jest imprezą masową o podwyższonym ryzyku, podobną opinię wystawiono dwóm poprzednim edycjom. Wskazane czynniki ryzyka uważam za słuszne.

Przykro mi drodzy organizatorzy, ale faktycznie taki tłum ludzi jest łakomym kąskiem dla zamachu terrorystycznego. Faktycznie taki tłum jest skłonny do groźnej paniki wywołanej jakimś nieprzewidzianym zdarzeniem. Oczywiście, że w końcu może się pojawić grupka napitych lub naćpanych i szukających zwady osób, z którymi Pokojowy Patrol i normalna obstawa policji może sobie nie poradzić.

Fakt, że Pol’and’rock jest imprezą niekomercyjną, nie ma tutaj nic do rzeczy. Policja służy do zapewniania bezpieczeństwa. Nic ją nie obchodzą koszty podwyższonej ochrony, barierek i infrastruktury. A skoro trudno dyskutować z oceną zagrożenia, to o czym my w ogóle dyskutujemy?

Jest tylko jeden problem. Pol’and’rock jest tu traktowany dość wyjątkowo na tle innych festiwali.

I to nawet na tle poprzednich edycji. Przystanek Woodstock jest organizowany corocznie od 1995 r. Dopiero trzy edycje są oceniane jako imprezy masowe o podwyższonym ryzyku. - Żadna inna impreza o tym charakterze w Polsce - nie miała takiego statusu (…) Chcielibyśmy także, nie tylko Panu, ale również decydentom w tym kraju, którzy mają obowiązek dbać o nasze bezpieczeństwo, przypomnieć, że tak ogromne i w dobrym duchu przeprowadzone imprezy plenerowe jak Spotkania Młodych w Lednicy, coroczne sierpniowe pielgrzymki, liczne w Polsce ogromne plenerowe koncerty, czy chociażby uwielbiana przez rodaków impreza Lata z Radiem, gromadząca ogromną publiczność, nie mają i, mam nadzieję, nie będą miały statusu podwyższonego ryzyka – pisze w oświadczeniu Jerzy Owsiak.

Trudno dyskutować na internetowym blogu z działaniami prewencyjnymi policji, zwłaszcza zza wygodnego biurka, nie mając pojęcia o zagadnieniach związanych z bezpieczeństwem imprez masowych. Traktowanie Pol’and’rock w sposób tak wyjątkowy jest jednak czymś bardzo dziwnym. I niepokojącym. Trudno wybić sobie z głowy skojarzenia z działaniami w innych miejscach w czasie i na świecie, gdy organy władzy traktowały kulturę selektywnie, rzucając kłody pod nogi tym ruchom artystyczno-ideowym, z którymi tejże władzy nie było po drodze. Zwłaszcza że zmiana stanowiska względem festiwalu jakoś tak przypadkowo pokrywa się ze zmianami u władz w naszym kraju.

Widzę wręcz w tym pewną ironię losu. Poprzednia nazwa Pol’and’rock to Przystanek Woodstock, oczywiste nawiązanie do amerykańskiego Woodstocku z drugiej połowy ubiegłego wieku. Imprezy, która poza byciem dużym wydarzeniem kulturalnym, była też kulminacją potęgi pacyfistycznego hippisowskiego ruchu ideowego, który zmienił tak wiele w Stanach Zjednoczonych.

To może rodzić niebezpieczne konsekwencje dla wszystkich stron konfliktu.

Młodzież bardzo nie lubi, jak jej się czegoś zabrania. Pal licho, jeśli chodzi o mazanie po murach czy palenie maryśki. Odbierzmy jej jednak wolność wypowiedzi, wolność ekspresji czy prawo do zabawy, a ta się budzi. Tak przecież rodziły się kultury hip-hopowe, punkowe czy hippisowskie. Genezą kontrkultury zawsze był brak porozumienia z tymi dorosłymi. W tym tymi u władzy.

Problem w tym, że na chwilę obecną część młodzieży traktuje konserwatywne, katolickie wartości również jako formę buntu. Skinheadzi ganiający się z punkowcami niegdyś należeli do marginesu. Dziś nietrudno w towarzystwie o działacza na rzecz prawicowej bądź lewicowej młodzieżówki czy innej organizacji, a grupy typu ONR czy Młodzież Wszechpolska cieszą się coraz większym zainteresowaniem.

WOŚP, Owsiak i Pol’and’rock to pewien symbol dla obu stron. I choć faktycznie jest on – wbrew temu, co zdaje się sugerować ocena komendanta – prawdopodobnie najbezpieczniejszą imprezą masową tego typu, to i tak pozostaje on jednym ze strategicznych celów ideowych dla lewicy i prawicy. Wielu chyba zapomniało, że chodzi tu przecież tylko o zabawę i charytatywną kwestę. Mamy więc dodatkowy problem, poza samą cenzurą kultury: brak zgodnej opinii publicznej na temat festiwalu.

To oznacza, że na samym młodzieżowym buncie może się ten kryzys nie skończyć.

Zmiana status quo – wszak sabotowanie działalności Owsiaka może w końcu odcisnąć piętno na festiwalu i jego charakterze – oznacza eskalację konfliktu. Nie jestem pewien, czy woodstockowy duch wolności ma taką samą moc, jak amerykański oryginał. Nie w czasach, w których na liderów obierani są na liderów w sposób demokratyczny takie osobistości, jak Jarosław Kaczyński czy Donald Trump.

REKLAMA

Na Pol’and’rock się nie wybieram, zupełnie mnie już nie ekscytuje taka forma spędzania wolnego czasu. Tak na dobrą sprawę, to mnie ta impreza zupełnie nie obchodzi. Interesuje mnie natomiast – i was również to interesować powinno – szkodliwe mieszanie się władzy w kulturę.

Obyczajne wychowanie młodzieży i dorosłych pozostawmy rodzicom i samym zainteresowanym. Jeszcze nigdy w historii, od zarania dziejów, cenzura nie zakończyła się niczym pożytecznym. Pamiętajcie o tym przy podejmowaniu dowolnych obywatelskich decyzji. Nie tylko na wyborach. Jeśli władza lubi wpychać swoje ręce w kwestie, które może cię nie interesują, to jak w końcu zabiorą ci rzeczy dla ciebie drogie, to może być już za późno na protest.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA