REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Drake na nowej płycie jest szczery jak nigdy dotąd. Scorpion - recenzja

Piąty studyjny album jednej z największych gwiazd naszych czasów przynosi całą masę mocnych bitów, przyjemnych basów i ciekawych sampli. Drake odważył się też na kilka wyznań. "Scorpion" to jedna z najważniejszych mainstreamowych płyt 2018 roku.

29.06.2018
22:09
drake scorpion recenzja
REKLAMA
REKLAMA

"Scorpion" to album, na który składają się aż dwa krążki. Łącznie prawie 90 minut muzyki. Jak widać Drake ma nam dużo do powiedzenia. Na pewno więcej niż Kanye West, którego najnowsze dzieło trwało raptem niecałe 23 minuty. Ale nie wpadajmy w pułapkę ulegania pozorom, że liczy się ilość. Zdecydowanie ważniejsza jest jakość. W tej kwestii Drake również wysuwa się na prowadzenie.

Oba krążki wchodzące w skład albumu "Scorpion" różnią się między sobą gatunkami.

Krążek numer 1 to wysokiej jakości nowoczesny hip-hop, z mocnymi bitami, świetnymi i szczerymi tekstami.

Startujemy z Survival, który zbudowany jest wokół synthwave’owego tła, w którym to Drake od razu wystawia artylerię. W tym kawałku muzyk mierzy się z krytyką, jaką pod jego adresem kierowali inni, mniej znani raperzy. W dodatku daje do zrozumienia, że zmagał się z depresją i rozważał samobójstwo:

Moja dusza została naznaczona, mam dziurę w sercu
Tak, już miałem...
Stary, myślałem o tym...
Trudno mi nawet o tym mówić – wyznaje Drake w wersach Survival.

W dużej mierze jednak ten kawałek jest podniesieniem się rapera, odrodzeniem z popiołów. Dalej już oznajmia:

Moja Góra Rushmore jest mną z czterema rożnymi wyrazami twarzy.

Nonstop kontynuuje ten dyskurs, stanowi bowiem konkretną odpowiedź na zarzuty twierdzące, że Drake tworzy kawałki na dyskoteki. To mroczny, obskurny rap oparty na ciężkim basie.

W Emotionless, w którym możemy usłyszeć sample z wokalizami Mariah Carey, mierzy się z pustką świata i ludzi, żyjących w social mediach.

Ludzie tu są sztuczni i fałszywi, nie dają nic od siebie
Gapią się tylko na życia innych.

Dalej rapuje o dziewczynach, które podróżują po świecie tylko po to, by wrzucać posty ze zdjęciami. Jeszcze inne zachowują swe zdjęcia z podróży na później, by dać znać znajomym, że ciągle są w drodze.

Ale Drake idzie w Emotionless jeszcze dalej. Przyznaje się w końcu do posiadania dziecka:

Nie ukrywałem mojego dziecka przed światem
Chciałem uchronić je przed światem – wyznaje raper.

I trudno mieć pretensje o to, że Drake nie chciał ściągać zainteresowania mediów na malucha, pragnąc oszczędzić mu tego całego szaleństwa, na ile to tylko możliwe.

W zamykającym "Scorpion" kawałku March 14, którego tytuł zapewne stanowi datę urodzin jego dziecka, Drake dodaje:

Samotny ojciec - nie znoszę brzmienia tego słowa.

Na każdym albumie rozliczałem się ze swoimi rodzicami

a teraz sam jestem zawstydzony tym, że skończyłem tak jak oni

Krążek numer 2 skręca wyraźnie w stronę R&B.

To zwrot ku jego bardziej mainstreamowemu wizerunkowi, za który zbiera cięgi od środowiska hip-hopowego.

Zamiast więc stawiać się po którejkolwiek stronie barykady, "Scorpion" jest płytą skierowaną do wszystkich jego fanów. Pierwsza część z pewnością zdobędzie uznanie środowisk raperskich, z kolei druga tylko potwierdza jego wysoką pozycję na popowej muzycznej mapie świata.

Summer Games ma wspaniałą sentymentalną melodię i cudowny synthwave’owy motyw, który przewija się przez cały kawałek i zabiera nas prosto na przechadzkę po plażach Malibu w środku letniego wieczoru w latach 80. Do tego jego kręgosłup stanowi kapitalna sekcja rytmiczna (perkusja nawiązująca do plemiennej rytmiki). Choć kawałek utrzymany jest w średnim tempie, wróżę mu niemałą karierę, także na klubowych parkietach.

Nice Fot What hitem stanie się bezwarunkowo. Kapitalne tempo oraz aranżacja z perfekcyjnie wykorzystanym samplem utworu Ex-Factor w wykonaniu Lauryn Hill, czynią z tego kawałka prawdziwą popową bombę utrzymaną w klimacie hop-hopu/R&B.

Wraz z klipem, w którym występują silne postaci kobiet-aktorek (m.in. Olivia Wilde, Zoe Saldana i Rashida Jones), Nice For What wyrasta na hymn na cześć kobiecości.

Wszystko wskazuje, że Don’t Matter to Me  jest nieopublikowanym wcześniej utworem Michaela Jacksona, do którego Drake dograł swoje rapowane partie, elektroniczne aranże i zrobił z niego całkiem ciekawą kolaborację.

Wprawdzie słychać, że głos Michaela został w nim przetworzony (na dobrą sprawę Drake wykorzystał tylko partie refrenu owego utworu), ale kreuje on całkiem ciekawą atmosferę całości.

Zastanawiam się tylko, po co w ogóle tworzyć coś takiego? Przywoływać zmarłych przed laty muzyków. Takie zapędy kojarzą mi się raczej z ekshumacją czyjejś twórczości. Nie sposób oczywiście nie stwierdzić, że to zwykły skok na kasę, chęć wzbudzenia zainteresowania. Choć z drugiej strony, Drake obecnie nie potrzebuje jeszcze więcej uwagi. Sam w tej chwili jest megagwiazdą. Sądzę raczej, że to jego hołd dla Jacksona. Chociaż ciągle wydaje mi się to niefortunnym zagraniem.

REKLAMA

"Scorpion" to kolejny świetny album Drake’a. Nie przynosi żadnej rewolucji, nie jest też arcydziełem, ale to z pewnością najbardziej złożone i kompleksowe dokonanie w karierze muzyka. Świetne teksty, dobre pomysły brzmieniowe i cała masa potencjalnych przebojów (na przykład God’s Plan już się nim stał).

Nie każdy z tych 25 utworów prezentuje równy poziom. Ale na dobrą sprawę w każdym z nich można znaleźć coś dla siebie, zależnie od tego czy szukacie udanych rymów, przebojowych melodii i bitów, czy znakomicie wykorzystanych i wplecionych sampli.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA