REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Pojedynek neurotyków. "Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem" – recenzja Spider’s Web

Świetne kreacje aktorskie, wciągający scenariusz i kapitalna końcowa sekwencja meczu pomiędzy Borgiem i McEnroe pokazują, jak bardzo emocjonującym sportem jest tenis, szczególnie oglądany na dużym ekranie.

27.10.2017
20:41
borg mcenroe
REKLAMA
REKLAMA

Ominął mnie szał na Borga i McEnroe, którzy byli tenisowymi gwiazdami rocka jeszcze przed moimi narodzinami. Fakt, że nie po raz pierwszy usłyszałem o ich nazwiskach jakiś czas temu, świadczy, jak wielkie piętno odcisnęli oni na świecie sportu i popkultury.

Film "Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem" to całkiem ciekawa próba opowiedzenia o ich magnetycznej rywalizacji, pełnej emocji, stresu, manii, neuroz i niezwykłego napięcia. Przyglądamy się obu sportowcom niedługo przed rozpoczęciem Wimbledonu w 1980 roku.

Widzimy, jak do tego wydarzenia przygotowuje się John McEnroe (Shia LaBeouf), jakie są jego motywacje, obserwujemy skomplikowaną osobowość i wybuchowy temperament. Ten ostatni prowadzi go do niecenzuralnych polemik z sędziami i z widownią. McEnroe z miejsca staje się barwną postacią, która z łatwością zyskuje uwagę mediów, bardziej jako anty-bohater, który ma ogromny talent do gry, ale paskudny i konfliktowy charakter.

Bjorn Borg (Sverrir Gudnason) z kolei to zamknięty w sobie perfekcjonista, który musi mieć poukładane wszystko wokół siebie, od przedmiotów, odpowiednio nastrojonych rakiet, po ludzi. Żyje niczym maszyna zaprogramowana na wygrywanie, chowająca emocje i wyrzucająca je z siebie w momencie uderzania rakietą w piłkę. Jest przy tym wszystkim królem tenisowych kortów, który niczym młody bóg włada światowymi stadionami i uwielbieniem publiczności

Sceny z przygotowaniami do Wimbledonu przeplatane są wstawkami z przeszłości obu panów – ich dzieciństwa, pierwszych treningów, sukcesów, relacji z rodziną.

Poznajemy też wtedy ich motywacje oraz genezę ich neuroz. Borg od dziecka był niemalże autystyczną osobowością. McEnroe z kolei męczony był nieustannymi nerwicami, pobudzanymi dodatkowo przez nadmierne oczekiwania swojej rodziny. To, w połączeniu z jego konfliktowym i wybuchowym charakterem oraz buntowniczym stylem bycia, zrodziło fascynującą i temperamentną postać.

Wszystko to tworzy naprawdę zajmujący portret psychologiczny tenisistów. Właściwie do momentu końcowego meczu, tenis jest bohaterem drugoplanowym. Reżyser, Janus Metz Pedersen, najpierw skupił się na nakreśleniu postaci, o których opowiada.

W tym wszystkim zabrało mi trochę pełniejszego nakreślenia postaci McEnroe.

Był on wówczas stosunkowo nowym zawodnikiem, który nie miał za sobą zbyt dużo historii, a Borg z kolei był gwiazdą z czterema pucharami Wimbledonu na koncie. Mimo tego, cały czas miałem wrażenie, że to Borg jest głównym bohaterem. A jego historia stanowi główny punkt fabularny, a McEnroe to zaledwie barwny dodatek. A szkoda, bo owa postać była co najmniej tak samo interesująca, a jej historia naładowana wręcz większym materiałem dramaturgicznym. Głównie ze względu na dość toksycznych rodziców, ich nierealne oczekiwania i ciągłe niezadowolenie z syna.

borg mcenroe shia labeouf

Do tego Shia LaBeouf spisuje się naprawdę świetnie w roli McEnroe. To jego najlepsza rola od lat. Idealnie odgrywa wszystkie neurozy swojej postaci, jej niepokój, nerwice, wybuchy gniewu.

Także Sverrir Gudnason, jako Bjorn Borg, spisuje się świetnie, odgrywając spokój tenisisty, który skrywa wewnątrz wulkan emocji. Gra on w dużej mierze mimiką, wzrokiem i jest w tym niezwykle przekonujący.

Formalnie "Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem" po części jest klasyczną biografią sportową, ale też nosi na sobie znamiona europejskiego kina niezależnego. To w dużej mierze zasługa tego, że jest to na dobrą sprawę szwedzki film (niech was nie zmyli LaBeouf w obsadzie, to nie jest hollywoodzka produkcja).

Z rzeczy, które mnie nie do końca przekonały, wymieniłbym retrospekcje, które czasem niepotrzebnie odrywały mnie w nieoczekiwanych momentach od głównej historii. Film najpierw całkiem umiejętnie buduje napięcie i oczekiwanie na finałowy pojedynek, ale potem to napięcie burzy wstawkami z przeszłości, porozrzucanymi w różnych momentach.

Chociaż równoważy to wspomniana wcześniej końcowa sekwencja filmu, czyli trwające ok. 20 minut odtworzenie finałowego pojedynku Borg vs McEnroe na Wimbledonie w 1980 roku.

borg mcenroe film
REKLAMA

Sfilmowane jest to z prawdziwą wirtuozerią i chwilami wręcz wbija w fotel. Nie tylko dzięki kapitalnemu montażowi, znakomitej pracy kamery (ciekawe ujęcia kortu z góry, przywodzące skojarzenia z grą "Pong"), ale również dzięki buzującej z ekranu dramaturgii i emocji na najwyższych obrotach. Rozgrywane między nimi sety to bitwa tak samo o punkty na turnieju, co walka ich osobowości, lęków, ambicji, własnych słabości.

Szkoda, że cały film nie ma takiej dramaturgii, zwartej konstrukcji i tempa, ale w ogólnym rozrachunku "Borg/McEnroe. Między odwagą a szaleństwem" to udane kino sportowe i dramat psychologiczny w jednym, głównie dzięki fascynującym postaciom i znakomitym kreacjom aktorskim.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA