REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Pop w wykonaniu Stevena Wilsona? "To the Bone" to muzyczny hołd oddany wielkim artystom lat 80. i 90.

Steven Wilson - guru sceny rocka progresywnego - nagrał popową płytę.

18.08.2017
11:30
to the bone recenzja
REKLAMA
REKLAMA

No, popową w kategoriach macierzy, z której się wywodzi. Dla innych artystów, tych na co dzień bardziej popowych, album „To the Bone” byłby pewnie traktowany jako najbardziej alternatywne dzieło w dyskografii. Jak zwał, tak zwał. Ważne, że Steven Wilson potwierdza jedno - jest jednym z najbardziej utalentowanych muzyków na współczesnej scenie muzycznej.

„To the Bone” to jak na Wilsona dzieło nietypowe.

Dotychczas solowe dokonania twórcy takich zespołów jak Porcupine Tree, no-man, czy Blackfield, były raczej najtrudniejszymi w odbiorze ze wszystkich wcześniejszych muzycznych projektów artysty. Tak jakby Wilson mówił: z Porcupine Tree to ja grałem kompromisowe, proste rzeczy, zobaczcie co potrafię zrobić jako artysta solowy.

„Insurgentes”, „Grace for Drowning”, czy „The Raven that Refused to Sing” były zaawansowanymi art-rockowymi płytami, które ugruntowały jego pozycję najważniejszej postaci na scenie progresywnej. Lekką zmianę stylu w kierunku bardziej przystępnego grania przynosił „Hand. Cannot. Erase”, ale chyba nikt nie spodziewał się tego, co Wilson zrobił na najnowszym albumie.

„To the Bone” to album, który brzmi niczym hołd dla popularnych artystów muzyki pop z lat 80. i 90.

Można tu wyczuć ducha Abby, Tears for Fears, Petera Gabriela czy Depeche Mode. To ten sam podobny styl prowadzenia muzycznej narracji - z pięknymi melodiami, maestrią klasycznie pop-rockowych aranżacji, gitarowymi solówkami. I sporo bezpośrednich nawiązań do dokonań wielkich poprzedników.

Pariah w duecie z rewelacyjną izraelską wokalistką Ninet Tayeb przynosi na myśl Don’t Give up Petera Gabriela i Kate Bush. To the Bone z kolei ma strukturę niczym kawałek wyjęty z wybitnej płyty Tears for Fears „The Seeds of Love”, a Permanating nie powstydziłaby się pewnie nagrać Abba w latach swojej największej świetności.

Zresztą właśnie Permanating jest typowany na najbardziej popowy i jednocześnie najbardziej dyskutowany kawałek autorstwa Stevena Wilsona. To radosna, krótka piosenka pop, czyli coś, z czym dotychczas nikt Wilsona nie kojarzył.

Mnie najbardziej podobają się trzy inne kawałki na tej płycie.

Refuge to pigułka tego, co najbardziej lubię u Wilsona: przepięknie budowanego napięcia poprzez zmiany rytmu i tempa, nietuzinkowej linii melodycznej i maestrię solowych popisów muzyków akompaniujących. W Refuge mamy aż trzy sola, następujące po sobie: jedno na harmonijce, drugie na gitarze, trzecie na klawiszach. Efekt? Piorunujący. 6 i pół minuty muzycznej maestrii.

To the Bone - otwierający płytę kawałek to taka wariacja na temat wszystkich stylów i motywów, które Wilson proponuje na całym albumie. Jest i szybko, i wolno, i progresywnie, i popowo, i mocno gitarowo, i mocno lirycznie na instrumentach akustycznych. Całość daje fantastyczny efekt końcowy.

Song of Unborn - kończący płytę kawałek, to taki typowy liryczny Wilson z piękną linią melodyczną, z niespiesznie budowanym napięciem, by zakończyć prawdziwym patosem gitarowym.

Jest też na „To the Bone” kawałek, który tak mnie irytuje, że gdy słucham całej płyty longiem, zawsze go przełączam. To People Who Eat Darkness. Odnoszę wrażenie, że ten utwór zupełnie nie pasuje do tego albumu. Nic by się nie stało, gdyby go nie było. Tym bardziej, że cały album jest bardzo długi jak na dzisiejsze standardy. Trwa równą godzinę.

„To the Bone” ma być albumem, który wyniesie Stevena Wilsona do mainstreamu.

Wilson ma nowego potężnego wydawcę. Promocja albumu, która trwa od wielu tygodni, ma największy budżet w historii pracy artysty. Wydano pięć singli przed dzisiejszym debiutem „To the Bone”. Recenzje płyty pojawiają się w najważniejszej muzycznej prasie i z tego co widzę, są mocno hurraoptymistyczne.

Życzę Stevenowi Wilsonowi sukcesu komercyjnego. To jeden z tych artystów, który po prostu zasługuje na to, by obsypać go złotem i uwielbieniem milionów słuchaczy.

REKLAMA

A ja się zastanawiam, w którym kierunku podąży ten wybitnie utalentowany i wrażliwy człowiek na kolejnej płycie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA