REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Rum, przygoda i wyspy skarbów. Najlepsze filmy o piratach [TOP 7]

Z okazji premiery filmu "Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara" przypominam sobie najlepsze znane mi filmy o piratach. Przy okazji uświadamiając sobie, że jeszcze do niedawna gatunek ten był totalnie martwy.

26.05.2017
19:42
Najlepsze filmy o piratach
REKLAMA
REKLAMA

Karmazynowy pirat z 1952 roku

To chyba mój ulubiony klasyczny film o piratach. W dużej mierze dlatego, że "Karmazynowy pirat" to bezpretensjonalna i nieskrępowana zabawa. Lekkość i zawadiacki sznyt tej produkcji urzeka mnie za każdym razem, gdy do niej powracam. Jest tu wszystko to, czego moglibyśmy oczekiwać po rozrywkowym widowisku – pełne rozmachu sceny bitewne, przygoda, skoczna ścieżka dźwiękowa, mnóstwo akcji i humor, często dość kreskówkowy  (wręcz rodem  z bajek Looney Toons) oraz lekko puszczający oko do widza, bo utrzymany w konwencji delikatnej satyry na motywy filmów o piratach. Pomimo ponad 60 lat na karku, nadal świetnie się go ogląda. Scena, w której dwaj główni bohaterowie ścigali statek, lecąc balonem w swoich czasach robiła potężne wrażenie.

Piraci z Karaibów Skrzynia Umarlaka z 2006 roku

Może narażę się paru osobom, ale "Skrzynię Umarlaka" uważam za najlepszą część serii "Piraci z Karaibów". Sequel "Klątwy Czarnej Perły" udanie kontynuuje wszystkie motywy z poprzednika, a do tego dodając jeszcze większą swobodę, rozmach oraz slapstickowy humor rodem z kreskówek (jawnie przy tym inspirując się "Karmazynowym piratem"). Johnny Depp powtarza swoją genialną rolę jako Jack Sparrow, akcja i dramaturgia są jeszcze lepiej wyważone, akcenty komediowe świetnie rozpisane i jeszcze bardziej odważne niż w "jedynce". Słowem nie tylko mamy tu do czynienia z jednym z najlepszych filmów o piratach, ale też doskonałym widowiskiem dającym całe mnóstwo zabawy na wysokim poziomie.

Kapitan Blood z 1935 roku

Jeśli będziecie sobie kiedyś urządzać maraton z filmami o piratach, to moim zdaniem powinniście zacząć od "Kapitana Blood", bowiem ogląda się go niemalże jak origin story wszystkich opowieści o piratach. Główny bohater, doktor Peter Blood zostaje niesłusznie skazany na banicję z Wielkiej Brytanii i wysyłkę do Ameryki, gdzie czeka go los niewolnika na tamtejszej plantacji. Postanawia się jednak zbuntować i przy okazji zostaje piratem. To od tego filmu zaczęła się wspaniała kariera Errola Flynna i trudno się temu dziwić. Jego urok, charyzma i swoboda przed kamerą sprawiały, że ciężko było oderwać od niego wzrok. Podobnie jak od pięknej i równie naturalnej Olivii de Havilland, która w ubiegłym roku skończyła 100 lat (!) i nadal świetnie się trzyma.

A poza tym, "Kapitan Blood" w reżyserii Michaela Curtiza (który kilka lat później wyreżyseruje m.in. "Casablancę") ogląda się wyśmienicie – film, pomimo iż czarno-biały, zachwyca scenografią i kostiumami, ma świetne tempo, ciekawie rozpisane postaci oraz fabułę, która z gracją rozwija swoje wątki. A poza tym, to po prostu świetny film akcji, który pomimo faktu, że miał swoją premierę ponad 80 lat temu, nadal dostarcza solidnej porcji rozrywki.

Piraci z Karaibów: Klątwa Czarnej Perły z 2003 roku

Pierwsza część "Piratów z Karaibów" dokonała rzeczy niemożliwej - przywróciła do życia gatunek, który dla większości ludzi był już wymarły. Zasługa to świetnego scenariusza, z jednej strony kultywującego najlepsze motywy z filmów pirackich i przygodowych, z drugiej potraktowania owych motywów z dystansem. Jednak przede wszystkim  brawa należą się Johnny'emu Deppowi. Jego fenomenalna kreacja Jacka Sparrowa z miejsca trafiła do annałów kina i popkultury (nie wspominając już o nominacji do Oscara, jednej z nielicznych w historii kina rozrywkowego).

Już samo obsadzenie Deppa w komercyjnej superprodukcji Disneya w tamtych czasach brzmiało dość podejrzanie, nie wspominając już o samym filmie, który przed premierą zdawał się być skazanym na porażkę. A jednak historia czasem podąża niezbadanymi ścieżkami i jak dziś już wiemy, "Klątwa Czarnej Perły" okazała się brawurowym początkiem jednej z najbardziej kasowych serii filmowych wszech czasów.

Sokół morski z 1940 roku

Trudno nie porównywać "Sokoła morskiego" z "Kapitanem Blood". Blood był pierwszym wspólnym filmem Michaela Curtiza z Errolem Flynnem w roli głównej, podczas gdy "Sokół morski" to ich ostatnie wspólne dzieło. Fabuła nie jest może aż tak wciągająca, jak w "Kapitanie Blood", ale za to "Sokół..." o wiele bardziej zachwyca od strony wizualnej i rozmachu całej produkcji. I mowa tu nie tylko o świetnych kreacjach aktorskich, scenografii oraz kapitalnie sfilmowanych scenach pojedynków czy wspaniałych kadrach oraz choreografii bitew morskich, ale też ciekawym, przemyślanym ujęciom, z których wiele ostało się (w lekko zmodyfikowanej formie) do dziś. Przez lata Curtiz wypracował formalną warstwę opowiadania historii o piratach do perfekcji, a Sokół morski jest tego najlepszym świadectwem.

Planeta skarbów z 2002 roku

Jako kolejna animacja od Disneya, "Planeta skarbów", będąca unowocześnioną, kosmiczną wersją klasycznej "Wyspy skarbów", nie robi dużego wrażenia. Na tle swoich poprzedników nie zachwyca ani fabułą (poprawna, ale też niezbyt wciągająca), ani samą kreską (ładna, ale powiedziałbym, że prezentująca się gorzej niż w Królu Lwie czy Pocahontas) ani dość przeciętnymi postaciami (sympatyczni, ale niezbyt zapamiętywalni). Natomiast w kategorii "film o piratach" "Planeta skarbów" z łatwością plasuje się w samej czołówce.

Już sam koncept wizualny mieszający ze sobą architekturę XVI wieku z technologiami przyszłości i statkami kosmicznymi robi wrażenie i był to swego czasu dość odważny ruch ze strony Disneya, który jednak zawsze był bliżej tradycyjnych motywów. A w tym przypadku dostaliśmy od studia bodajże pierwszy w historii mainstreamowego kina hollywoodzkiego film neo-steampunkowy. Zamiast drewnianych nóg mamy tu mechaniczne ręce; zamiast sztormów wybuchy supernowych. Wygląd poszczególnych kosmicznych miast, statków, robotów i technologii potrafi naprawdę zachwycić widza. Już sam pomysł na to, by pokazać przestrzeń kosmiczną, jako bezkresny ocean (dosłownie i w przenośni) jest strzałem w dziesiątkę.

Muppety na wyspie skarbów z 1996 roku

REKLAMA

Powieść Roberta Louisa Stevensona "Wyspa skarbów" to właściwie chyba biblia dla wszystkich fanów gatunku, a świadczy o tym ogromna ilość przeróżnych jej adaptacji. Tych wiernych książce jak i stanowiących jej wariacje. Disney, zanim jeszcze podjął się produkcji animowanej "Planety skarbów", starał się eksperymentować z tekstem źródłowym chociażby w postaci komediowego musiacalu z Muppetami w rolach głównych. Efekt końcowy jest całkiem udany.

"Muppety na wyspie skarbów" bawią solidnym humorem, łączącym absurd ze slapstickiem; wprowadzają w dobry nastrój świetnymi piosenkami. Jeśli więc lubicie Muppety, to ów film z pewnością się wam spodoba. Poza tym, jest to oczywiście przyjemna piracka przygoda z tymże tym razem z Kermitem, Miss Piggy i Gonzo na pokładzie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA