REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Ta atmosfera skandalu była zbędna. Urban Myths to po prostu fajny serial - recenzja Spider's Web

A przynajmniej takie wrażenie pozostawił po sobie pierwszy odcinek, w którym poznajemy "nieznaną historię Boba Dylana". Wolałbym, by ten serial był znany ze swojego dobrego humoru, a nie wymierzonych w niego rasistowskich ataków.

23.01.2017
13:02
Skandal był niepotrzebny. Urban Myths zapowiada się na dobry serial
REKLAMA
REKLAMA

Serial Urban Myths zapowiadaliśmy już jakiś czas temu. To słodki, niewinny, zapowiadający się na zabawny serial komediowy, któy opowiada o dziwacznych plotkach na temat znanych osób. I wszystko byłoby okej, gdyby nie rola jednego z aktorów.

W rolę Michaela Jacksona wcielił się bowiem Joseph Fiennes. Autorzy serialu doszli do rozsądnego wniosku, że skoro czarnoskóry piosenkarz cierpiał na bielactwo, to zamiast zatrudniać czarnoskórego aktora i wybielać go makijażem, zatrudnią kogoś białoskórego.

O rety. Urban Myths trafiło na czołówki gazet. Wybuchła wolta, której liderem została córka zmarłego piosenkarza, Paris Jackson. Twórcom dostało się za rzekomy rasizm, dyskryminację i ogólny brak szacunku względem Jacksona i czarnoskórych. Twórcy mieli dość i zrezygnowali w całości z tego odcinka.

A szkoda, bo opowiadał on o rzekomej wyprawie samochodowej Jacksona, Marlona Brando i Elizabeth Taylor, w których wcielili się wspominany wyżej Fiennes, a także Stockard Channing i Brian Cox.

Pannie Jacksonównie i wszystkim jej zwolennikom sugeruję przypomnienie sobie znakomitego i legendarnego singla jej ojca (patrz wyżej). Bo na razie to wygląda na to, że "it does matter if you’re black or white".

A jaki był pierwszy odcinek Urban Myths?

No właśnie, bardzo dobry! Nie jest to może najlepszy serial komediowy ostatnich czasów, ale to też bardzo przyjemna rozrywka. Ani wulgarna, ani też nie obrażająca nikogo, choć oczywiście historia opowiadana przez pierwszy odcinek jest nieco przerysowana.

A opowiada on o Bobie Dylanie, który wybrał się w odwiedziny do Davida Stuarta z Eurythmics. Na skutek braku umiejętności w ogarnianiu rzeczywistości ze strony świetnie zagranego (brawa dla Eddie’ego Marsana) Dylana, trafia on do Dave’a, ale… nie tego co trzeba. Dave’a hydraulika i jego żony.

Urban myths recenzja class="wp-image-78727"

Niezrażony, postanawia wypić z nimi popołudniową herbatkę i spędzić czas w ich gościnie. Ku ich bezgranicznemu zdumieniu, a w szczególności gospodyni, która nie od razu wiedziała, z kim ma do czynienia.

Warto!

REKLAMA

Dużo angielskiego humoru, bardzo zabawne i zręczne dialogi, wszystko to pozwoliło na zapisanie sobie w cyfrowym notesiku, by pamiętać o drugim odcinku. Bo pierwszy jest bardzo zachęcający, w dokładnie takim humorze jak lubię. Bez krzty ordynarności czy wulgarności.

Urban Myths nie skandalizuje, koncentruje się wyłącznie na rozbawianiu telewidza. I bardzo smutno mi to pisać, ale jedynym skandalizującym elementem związanym z tym serialem są antyrasistowskie protesty. Które, jak dla mnie, same noszą znamiona rasizmu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA