REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Najlepsze filmy biograficzne

Z okazji kinowej premiery biografii rodziny Beksińskich, czyli filmu "Ostatnia rodzina", zebrałem najlepsze moim zdaniem filmy biograficzne.

30.09.2016
18:03
Najlepsze filmy biograficzne
REKLAMA
REKLAMA

Moja lewa stopa z 1989 roku, reż. Jim Sheridan

Ten film to przede wszystkim świadectwo wielkości Daniela Day Lewisa jak i oczywiście siły ludzkiego ducha. Day Lewis przeciera nowe szlaki w zawodzie aktora, poddając się takiej transformacji i pełnego wyrzeczeń wczucia w rolę z jakim wcześniej chyba tylko Robert De Niro brał się za bary. Bohater filmu, Christy Brown to przepiękny i niezwykle inspirujący przykład człowieka, który udowadnia, że w życiu wszystko jest możliwe, nawet pomimo przeciwności losu. A te ze zdwojoną siłą uderzyły w Browna – nie dość, że żył on w nędzy, to jeszcze urodził się z upośledzeniem, które skutkowało tym, że całe jego ciało, poza lewą stopą, było sparaliżowane. Nie przeszkadzało mu to jednak rozwijać się, żyć i tworzyć (malował wspaniałe obrazy lewą stopą).

Gandhi z 1982 roku, reż. Richard Attenborough

Richard Attenborough to niezwykle zasłużony dla kina twórca, masowej widowni znany chyba głównie ze swojej roli aktorskiej w „Parku Jurajskim”. Ale jest on przede wszystkim przenikliwym autorem. Ponad 3-godzinny Gandhi to perfekcyjny filmowy portret jednego z najbardziej znanych pacyfistów w historii. Formalnie jest to klasycznie opowiedziana biografia, natomiast genialne aktorstwo (Ben Kingsley jest po prostu niewiarygodny), wspaniałe zdjęcia, muzyka oraz niezwykłe losy Gandhiego, sprawiają, że obraz ten zalicza się do absolutnej klasyki kina. Jest to pomnik, ale jak najbardziej zasłużony.

Motyl i skafander z 2007 roku, reż. Julian Schnabel

Ten film zmiękczy nawet ludzi o kamiennym sercu. Prawdziwa historia Dominique'a Bauby, redaktora francuskiego pisma Elle, którego życie ulega diametralnej przemianie, gdy w skutek udaru właściwie całe jego ciało (poza lewym okiem) zostaje sparaliżowane. To film o tym jak kruche i przez to ważne jest ludzkie życie; jak bardzo czasem nie potrafimy docenić tego co mamy oraz jak wielką (fundamentalną) rolę odgrywa zdrowie i sprawność w naszej egzystencji. Motyl i skafander to też wstrząsająca i poruszająca do łez opowieść o walce człowieka, który jest dosłownie uwięziony we własnym ciele. Emocjonalnie film ten rozbija widza na drobne kawałki, ale też daje nadzieję, a po jego obejrzeniu przechodzimy w stan katharsis.

Człowiek słoń z 1980 roku, reż. David Lynch

Drugi film Davida Lyncha przynosi stylistyczną odmianę względem jego debiutu. Głowa do wycierania to czysty, psychologiczny i formalny surrealizm, natomiast Człowiek słoń to klasyczna biografia, tyle, że Lynch nie byłby sobą, gdyby powiadał o „zwykłym” człowieku. Bohaterem jego filmu jest John Merrick (fantastyczny John Hurt), który, na skutek rzadkiej i tajemniczej choroby, ma zdeformowaną twarz i stąd też jego przydomek „człowiek słoń”. To niezwykle smutny, ale i zarazem piękny film, dodatkowo postać Merricka wspaniale posłużyła reżyserowi do opowiedzenia szerszej przypowieści o nietolerancji, niezrozumienia dla inności, o tym jak brutalni i surowi potrafią być ludzie, ale też o tym, że w niektórych z nich tli się pierwiastek dobroci.

Ostatni cesarz z 1987 roku, reż. Bernardo Bertolucci

Ostatni cesarz to fascynujące studium ludzkiego życia w ogóle. Nie dość by powiedzieć, że jest też jednym z najpiękniejszych wizualnie filmów wszech czasów. Na szczęście zachwycająca warstwa formalna jest aktywnym tłem (a nie głównym motywem) dla opowieści o ludzkim dramacie; człowieku, który zdaje sobie sprawę z tego, że jest marionetką kraju, historii i więźniem sytuacji w jakimś stopniu odpowiedzialnym za umierających na jego oczach obywatelach Chin. To też właśnie fascynująca opowieść, która z kronikarską dokładnością opisuje przemiany jakie zachodziły w Chinach na przestrzeni 70 lat.

Pianista z 2002 roku, reż. Roman Polański

Roman Polański to jeden z kilku znanych mi reżyserów totalnych. U niego nawet pozorny śmieć leżący na chodniku nie jest w żadnym razie przypadkowy. Cała produkcja jest dosłownie perfekcyjna, a opowieść o tragicznych losach Władysława Szpilmana próbującego przeżyć w morderczych warunkach okupowanej Warszawy. Obraz zniszczonej przez II wojnę światową Warszawy jest po prostu miażdżący. A Szpilman jawi się w tym filmie niemalże jak żydowski Robinson Crusoe, który musi znaleźć sposób na przetrwanie w chaosie niszczącego huraganu wojny.

Lincoln z 2012 roku, reż. Steven Spielberg

Domyślam się, że dla wielu „Lincoln” Spielberga mógł być zwyczajnie nudny. Trochę może i rzeczywiście był, ale jeśli skupimy się na wątku czysto biograficznym, weźmiemy pod uwagę kontekst historyczny, przedstawione realia, warstwę wizualną (kostiumy, scenografię) oraz aktorstwo (przegenialny Daniel Day-Lewis) to w wyniku tego równania otrzymamy jedną z najlepszych biografii filmowych jakie kiedykolwiek powstały.

Upadek z 2004 roku, reż. Oliver Hirschbiegel

Dużo czasu musiało upłynąć zanim powstała pierwsza, oficjalna i głównonurtowa filmowa biografia Adolfa Hitlera. Jeden z największych zbrodniarzy w historii ludzkości to temat wdzięczny jak mało który. Sam Hitler to też piekielnie fascynująca, skomplikowana i wielowątkowa postać. W pewnym sensie oczywiście Hitler jest samograjem, ale z drugiej strony stworzenie filmu, który uciekałby typowym oczekiwaniom widowni oraz schematom

Człowiek z księżyca z 1999 roku, reż Milos Forman

REKLAMA

Andy Kaufman był jedną z najbardziej fascynujących postaci w historii popkultury. To chyba najbardziej kreatywny i uciekający konwenansom komik wszech czasów. Jego występy często miały znamiona happeningów. Oprócz tego że były piekielnie śmieszne (czasem też zwyczajnie głupawe), to zawsze miały drugie dno obnażające wszelkie przywary i absurdy amerykańskiego społeczeństwa; często też manipuliwał widzami, a także ich zwodził (zdarzało się, że wcielał się w cudzoziemca, który parodiował Presleya; był też zapaśnikiem, który walczył na ringu z kobietami bądź czytał widowni Wielkiego Gatsby’ego.

"Człowiek z księżyca" to też kolejny po "Truman Show" pokaz umiejętności aktorskich Jima Carreya, który niestety wpadł mocno w sidła swojej własnej szuflady komika, podczas gdy jest też znakomitym aktorem dramatycznym. Rola Kaufmana była wręcz idealnie uszyta pod niego – rozbudowana, z dozą zarówno komizmu i tragizmu, a jak dobrze wiemy, te dwie sfery jak żadne inne, przenikają się w naszym życiu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA