REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

"Życie po śmierci" O.S.T.R. to niezwykły album - recenzja sPlay

Niewielu jest w naszym kraju artystów o tak ugruntowanej pozycji jak O.S.T.R., Midas polskiej sceny hip-hopowej. Śmiem twierdzić, że każdym kolejnym albumem łódzki raper zawiesza sobie poprzeczkę coraz wyżej, tworząc projekty niezwykle ambitne i dojrzałe. Ustanowiony płytą "Życie po śmierci" poziom niełatwo będzie przeskoczyć. 

18.03.2016
17:58
Życie po śmierci O.S.T.R. to niezwykły album - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

W styczniu ubiegłego roku O.S.T.R. przerywa trasę koncertową promującą płytę "Podróż zwana życiem", swoją decyzję tłumacząc chorobą. Kilka miesięcy później okazuje się, że jego stan zdrowia jest naprawdę ciężki - raper zachorował na nowotwór płuc. Muzyk przeszedł dwie operacje, konieczny był przeszczep. Groziło mu, że już nigdy nie wróci na scenę, jednak już w maju dał popisowy koncert w Zielonej Górze. "Życie po śmierci" to album koncepcyjny, będący zapisem emocji i doświadczeń związanych z tymi wydarzeniami.

To, przez co przeszedł O.S.T.R., na nowo ukształtowało jako poglądy i spostrzeżenia na wiele spraw, zmuszając do przewartościowania swojego życia. "Życie po śmierci" to bardzo emocjonalna opowieść o tym, co przydarzyło się raperowi od chwili, gdy jego choroba się ujawniła, kolejnych wizytach u lekarzy, zabiegach i operacjach, aż po pełną rekonwalescencję, wiążącą się z powrotem: najpierw do normalnego życia, później do muzyki. Jest ona jednocześnie szczegółowym zapisem tego doświadczenia i związanych z nim przeżyć, jak i próbą zarysowania tego, co trudno uchwytne.

To krążek niezwykle osobisty - lęk miesza się tu z nadzieją, obawy z wiarą, chwile słabości z niezłomnością.

Każdy utwór poprzedzony jest krótkim wprowadzeniem, rzeczowo wyjaśniającym aktualny stan zdrowia O.S.T.R. Same kawałki skupiają się przede wszystkim na tym, co w danej chwili siedziało "w środku": cierpienie, strach, radość, euforia. Konwencja muzyczna jest tu równie szeroka, jak spektrum emocji targające raperem. Choć temat albumu jest przygnębiający, to wszystko skończyło się happy endem i nie ma tu miejsca na zbędną zamułę.

Bywa melancholijnie, czasem może nawet posępnie, ale równie często - o ile nie częściej - usłyszymy tracki żywe, pełne pasji, chęci do życia i wdzięczności.

REKLAMA

Za produkcję "Życia po śmierci" standardowo odpowiedzialny był holenderski zespół Killing Skills - i jak zwykle, trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie, czy jest to jego nazwa, czy po prostu stwierdzenie faktu. Muzyka stoi tu na takim samym poziomie, jak teksty i ładunek emocjonalny, czyli na najwyższym.

Raperowi udało się uniknąć łzawych i ckliwych historyjek, "Życie po śmierci", choć będące zapisem przeżyć tak osobistych i trudnych, jest płytą dojrzałą, o wysokich walorach artystycznych. O.S.T.R. nie chciał tu się po prostu wygadać, on miał słuchaczom do przekazania coś ważnego. I zrobił to po mistrzowsku.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA