REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Zwiastun Batman v Superman to wzorowa… antyreklama. Nie muszę iść do kina, znam cały film

Internet znowu huczy, a przynajmniej ta jego część, w której trzyma się geeków, nerdów i miłośników zamaskowanych super-bohaterów. Do sieci trafił pełen zwiastun filmu Batman v Superman. Większość internautów wydaje się podekscytowana. Dla mnie materiał reklamowy uchodzi za wzór tego, jak nie promować nadchodzącego widowiska.

03.12.2015
18:52
Zwiastun Batman v Superman - nie idę do kina, znam cały film
REKLAMA
REKLAMA

Nie chodzi o to, że zwiastun filmu Batman v Superman jest nudny czy rozczarowujący. Wręcz przeciwnie – materiał promocyjny posiada kilka niezwykle efektownych ujęć. Jest ciemno. Jest mrocznie. Jest naprawdę ciekawie. Na zwiastunie znalazły się wszystkie czołowe postacie, kilka ujęć z konfrontacji między Batmanem i Supermanem, odpowiednie stężenie wybuchów i patetycznych dialogów. Ot, klasyka materiałów promocyjnych.

Chociaż pod względem technicznym zwiastunowi niczego nie brakuje, tak trailer całkowicie nawala jako zachęta, dzięki której miałbym ochotę biec do kina.

Mam tylko jeden, ale całkowicie fundamentalny zarzut – zwiastun zdradza cały film. Od A do Z. Patrząc na materiał reklamowy, wiemy o nim absolutnie wszystko. Wiemy jak się rozpocznie. Wiemy, jak się zakończy. Wiemy, dlaczego Batman i Superman ze sobą walczą oraz wiemy, jak skończy się ich starcie. Mam wrażenie, że producentom filmu Batman v Superman nie pozostała w zanadrzu żadna ciekawa karta.

Napiszę wam, jak będzie – Bruce Wayne ma negatywne zdanie na temat Supermana, w którym widzi coś nadnaturalnego, nienormalnego, wykraczającego poza skalę zwykłego herosa czy zwykłego złoczyńcy. To zupełnie nowy poziom zagrożenia, inny od „śmiertelnego” Jokera czy Dwóch Twarzy. Batman widzi w przybyszu z kosmosu niebezpieczeństwo wynikające ze zbyt dużej, niekontrolowanej siły, która zawsze może obrócić się przeciwko społeczeństwu.

A raczej już się obróciła. Na skutek walk z filmu Man of Steel, znaczna część miasta została zniszczona. Zginęło wiele osób, z kolei wśród zrujnowanych wieżowców znalazła się również własność samego Wayne’a. Bruce stał się jedną z ofiar konfliktu Supermana – stracił nieruchomość i niewykluczone, że widział śmierć własnych pracowników.

Widząc rosnącą pozycję Supermana w globalnym świecie, Batman postanawia wziąć sprawy we własne ręce i rozpoczyna polowanie na kosmitę. Bardzo możliwe, że do konfrontacji obu herosów prowadzą nie tylko oni sami, ale również Lex Luthor. Ten schowany w cieniach mężczyzna ustawia pionki w ten sposób, aby walka między bohaterami była nieunikniona. Być może chodzi o zniszczenie całego Gotham.

Batman i Superman dają sobie po twarzach, z kolei widz przeżywa wizualny orgazm. Po kilkunastu niesamowitych scenach i tonie efektów komputerowych, mężczyźni są zmuszeni przerwać walkę. Albo sami dochodzą do porozumienia, albo przeszkadza im wielkie, brzydkie, dziwne "bobo" stworzone w laboratorium Luthora. Herosi łączą siły, aby pokonać bestię, z kolei Wonder Woman stanowi wisienkę na torcie kolejnej efektownej walki.

Po udanej batalii mężczyźni dają sobie na wstrzymanie. Batman, Superman i Wonder Woman sugerują, że w obliczu kolejnych zagrożeń ich współpraca będzie konieczna. Wayne jest do tego nastawiony sceptycznie, jednak siłą rzeczy powstają podwaliny pod Ligę Sprawiedliwości, czyli odpowiednik Avengersów w świecie komiksów ze staji DC. Ta-dam, napisy końcowe.

REKLAMA

Bo obejrzeniu reklamy nie czuję po prostu potrzeby, aby iść do kina. Zdaje mi się, że wiem już wszystko.

Uważam, że osoby odpowiedzialne za marketing Batman v Superman przestrzeliły. Zwiastun zdradza banalny scenariusz filmu, prowadzący do jedynie słusznego happy endu. Nie wątpię, że produkcja może posiadać mnóstwo ciekawych smaczków i detali. Marne to jednak pocieszenie, kiedy wydaje mi się, że znam już zakończenie filmu i niczym się nie zaskoczę, odwiedzając kinową salę.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA