REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Nowoczesny model szczęśliwej rodzinki. "One Big Happy" - recenzja sPlay

Nie przepadam za sitcomami. Większość z nich po prostu mnie nie bawi, a sztuczny śmiech z offu irytuje. Co nie znaczy, że stronię od komedii, ale w przypadku seriali wolę kryminały i obyczajówki, w których humor jest dodatkiem, a nie dominuje. Tym razem postanowiłam jednak sięgnąć po "One Big Happy" z dwóch powodów. Po pierwsze, pierwszy odcinek miał całkiem niezłą oglądalność, a po drugie główną rolę, Lizzy, gra tam Elisha Cuthbert, którą uwielbiam za "Dziewczynę z sąsiedztwa".

19.03.2015
15:12
Nowoczesny model szczęśliwej rodzinki. "One Big Happy" - recenzja sPlay
REKLAMA
REKLAMA

"One Big Happy" ma wszystko to, co sitcom mieć powinien. Jest humor sytuacyjny, dwudziestominutowy epizod, są prości bohaterowie i szalony rozwój wydarzeń. Główną bohaterką serialu jest Lizzy, która jest lesbijką bardzo pragnącą wychować potomka. Jako że aktualnie nie posiada partnerki, z którą mogłaby podjąć wspólną decyzję dotyczącą urodzenia dziecka... postanawia mieć uroczego bobasa ze swoim najlepszym przyjacielem.

Lizzy i Luke (Nick Zano) obiecali sobie kiedyś, że jeśli nie będą mieli założonych rodzin do 30 roku życia, spróbują wspólnie wychować dziecko.

Pierwsza próba zajścia w ciążę niestety Lizzy się nie udaje. Przyjaciele postanawiają wybrać się na imprezę, by trochę się rozerwać. Traf chce, że podczas wspólnego wyjścia Luke poznaje seksowną Angielkę Prudence (Kelly Brook), która całkowicie zawróci mu w głowie. Pojawienie się nowej kobiety wywróci życie całej trójki do góry nogami i spowoduje, że przyjaźń Lizzy i Luke'a stanie na włosku. Przyjaciele, którzy dotąd mieszkali razem, będą musieli poradzić sobie z nowym lokatorem, bo Prudence i Luke w tajemnicy wzięli ślub. Jak ta nowa sytuacja wpłynie na relacje wszystkich bohaterów?

"One Big Happy" to miła odmiana w świecie sitcomów.

one big happy 1

Serial niestety nie ma prawa dorównać "Jak poznałem waszą matkę" czy "Światowi według Bundych", ale naprawdę bywa zabawny. Ta historia jest zresztą tak nierzeczywista, że sprzedaje się sama. Swoje robi też aktorka wcielają ca się w Lizzy oraz cudowny, angielski akcent Prudence. Humor nie jest tu nachalny i choć Luke bez wątpienia zachowuje się jak irytujący półgłówek jego żarty oraz żarty pozostałej trójki bawią.

REKLAMA

"One Big Happy" oprócz tego, że potrafi oderwać od rzeczywistości przemyca w lekki sposób inną wizję świata.

Jedna wielka szczęśliwa rodzinka nie musi dziś potwierdzać klasycznego, tradycyjnego modelu, jaki znamy. Nawet jeśli XXI-wieczna wizja rodziny jest szokująca i komplikuje życie bardziej niż byśmy się spodziewali, chodzi chyba o to, by wszyscy byli szczęśliwi. A nasi bohaterowie, mimo wszystko, na takich właśnie wyglądają.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA