REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Literackie "Bez przebaczenia". Bracia Sisters, Patrick DeWitt - recenzja sPlay

Złota era westernów dawno już odeszła w niepamięć. Po latach dziewięćdziesiątych, kiedy to ukazało się kilka klasycznych pozycji z tego gatunku, właściwie niemal całkowicie zniknął z horyzontu. I o ile jeszcze dałoby się wymienić parę interesujących, współczesnych tytułów filmowych, o tyle na literackim poletku sucho jak na pustyni Mojave. Wydana w 2013 roku książka "Bracia Sisters" Patricka DeWitt jawi się więc miłośnikom westernów niby oaza ze świeżą wodą. 

12.05.2014
17:58
Bracia Sisters, Patrick DeWitt - recenzja sPlay
REKLAMA

E-book "Bracia Sisters" był jednym z bestsellerów kwietnia, czym zwrócił na siebie moją uwagę. Groteskowa, zabawna, absurdalna, pełna interesujących postaci, świetnie dawkująca napięcie, odwołująca się do twórczości braci Coen, Cormaca McCarthy'ego i spaghetti westernów. Taka - wedle zapewnień wydawcy oraz niektórych opinii internautów, które pobieżnie przejrzałem - miała być to książka. Brzmi tak, że portfel sam wyskakuje z kieszeni i błaga, żeby go odchudzić. Co było robić, po kilku chwilach dzieło DeWitta wylądowało na moim czytniku.

REKLAMA

I choć uważam, że hurraoptymistyczne zachwyty nad "Braćmi Sisters" są srogo przesadzone, nie żałuję czasu, który poświęciłem na lekturę. To naprawdę przyjemna, lekka książka, z galerią ciekawych, choć po części nieco sztampowych, bohaterów, napisana z humorem, lecz raczej nie skłaniająca do głośnych wybuchów śmiechu.

bracia-sisters

Bracia Eli i Charlie Sisters to prawdziwi twardziele, których nazwisko budzi respekt i strach jak USA długie i szerokie. Bezwzględni zabójcy, którzy nie cofną się przed niczym. Najlepsi rewolwerowcy, jakich widział Dziki Zachód. Ich pracodawca to wpływowy Komandor, który ma dla nich nowe zadanie: mają udać się do Kalifornii i ukatrupić niejakiego Warma, wynalazcę, który rzekomo oszukał i okradł Komandora. Choć motywy pozostają niezbyt klarowne, bracia Sisters nie zadają zbędnych pytań. Czym prędzej wyruszają w długą podróż by wykonać swoją misję.

Brzmi banalnie i tak by pewnie było, gdyby nie fakt, że DeWitt ucieka od klisz, a korzystając z klasycznych westernowych motywów raczej niż wprowadzać je bezkrytycznie, bawi się nimi. Oto bowiem mordercy, dla których zabicie dziecka nie stanowi żadnego problemu, potrafią zachwycać się szczotkowaniem zębów czy czule litować nad losem rannego wierzchowca. Co chwila też dąsają się na siebie o byle drobnostkę. Eli zamiast siłą zmusić kobietę do pójścia z nim do łóżka (czego można by się spodziewać po twardzielu-zabójcy), próbuje komicznych i żenujących zalotów, które nieodmiennie kończą się klęską.

Tego typu zabaw z konwencją jest tam cała masa. Nie brakuje w "Braciach Sisters" scen zabawnych, nie brakuje i tych brutalnych, potraktowanych z niepokojącą lekkością. Akcja posuwa się do przodu niezbyt szybko, ale dzięki krótkim rozdziałom i przeskakiwaniu nieciekawych momentów, nie sposób się nudzić.

REKLAMA

Podczas lektury miałem wrażenie, że obcuję z dziełem silnie odwołującym się do kultowego filmu Clinta Eastwooda "Bez przebaczenia" (Unforgiven) oraz zapomnianego już chyba serialu "Deadwood". Choć o innym ciężarze gatunkowym, bardziej groteskowo niż naturalistycznie podchodząc do podjętej tematyki, DeWitt demitologizuje Dziki Zachód. Pokazuje, że nie były to czasy mlekiem i miodem płynące, w których wystarczyło się schylić, żeby być ustawionym do końca życia. To brutalny, bezwzględny okres pełen przegranych, złamanych i zmaltretowanych ludzi.

"Bracia Sisters" to naprawdę udana książka. Dla fanów literackiego westernu - pozycja obowiązkowa, ale ci, którzy nigdy nie przepadami pojedynki w samo południe i pościgi za Indianami też powinni się dobrze bawić. Bo tych rzeczy w dziele DeWitta po prostu nie ma. Są nieźle skonstruowani bohaterowie, wciągająca historia i trochę czarnego humoru.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA