REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Muzyka

Cyfrowe nowości muzyczne: Żeński pop z Kanady i gitarowe retro-granie

Znów do zarekomendowania dwa albumy i dwa single, ale tak się jakoś tym razem złożyło, że oba albumy to osadzone w retro-brzemieniach solidne pozycje dla fanów gitarowego grania. Dlatego, dla kontrastu, w ramach nowości singlowych, przyjrzymy się dwóm kanadyjskim popowym gwiazdkom oraz ich nowym propozycjom dla śledzących listę Billboardu.

13.06.2013
19:37
Cyfrowe nowości muzyczne: Żeński pop z Kanady i gitarowe retro-granie
REKLAMA

Na pierwszy ognień idzie Andrew Stockdale, który może brzmieć całkiem znajomo dla tych, którzy zdążyli się zapoznać z grupą Wolfmother - Andy był bowiem gitarzystą i wokalistą tej grupy. Ja nigdy specjalną sympatią do niej nie pałałem i żadna ich kompozycja mnie nie zatrzymała na dłużej, a gimmick z nawiązywaniem do hardrockowego grania rodem z lat 70 wydawał mi się jakiś taki wymuszony i w tamtej formie zwyczajnie mało interesujący. Sam Andrew najwyraźniej też się projektem znudził albo uznał, że nic nowego w tej materii nie wymyśli i tym razem wydał płytę sygnowaną własnym imieniem i nazwiskiem. Keep Moving to nie jest jednak zwykła zmiana szyldu - materiał na płycie, choć wciąż inspirowany klimatami podobnymi do tych z Wolfmother, wydał mi się tym razem o wiele ciekawszy, bardziej urozmaicony i umykający jakimkolwiek sztywnym ramom. Więcej tu obok hardrockowych riffów wpływów typowego bluesrocka albo rocka psychodelicznego, więcej eklektyzmu, eksperymentowania, a całość wypada zwyczajnie ciekawiej i przyjemniej dla ucha. Andrew jest przy okazji naprawdę świetnym wokalistą i słuchanie jak np. bawi się swoim głosem w Long Way To Go czy przeskakuje od hardrockowych wrzasków (Year of the Dragon) po melodyjne nucenie (Black Swan) to czysta przyjemność. Keep Moving to album skrzący się masą rozmaitych inspiracji, oddający należyty hołd idolom Stockdale'a, jednocześnie jednak brzmiący nowocześnie i świeżo. No i bardzo dojrzale - to płyta muzyka, który wie czego chce i jak to osiągnąć.

REKLAMA

Odsłuchaj na: Spotify · Deezer · Wimp · Rdio
Zakup na: iTunes

Frankie & the Heartstrings nigdy nie mieli większych ambicji poza graniem melodyjnego rock ‘n rolla w romantycznym, bardzo naiwnym wydaniu. Dlatego też razem ze spójną oprawą graficzną każdego ich wydawnictwa (och, jak ja to uwielbiam) tak samo niezmienne pozostaje brzmienie. I choć pewnie przez takie asekuracyjne podejście do swojej twórczości nikt o nich nie będzie już pamiętał za 10 lat, to póki co jakoś nie potrafię się takim bezpretensjonalnym i pozytywnym brzmieniom oprzeć. Na The Days Run Away znajdziemy DOKŁADNIE to samo co przy okazji poprzedniego krążka grupy, Hunger: szereg melodyjnych, przebojowych piosenek inspirowanych zespołami nurtu new wave, typu Orange Juice czy Dexy’s Midnight Runners. Gitarki sobie plumkają, wokalista zawodzi w charakterystyczny sposób (wyobrażam sobie, że wielu ta maniera musi irytować), refreny bujają, nóżka chce tupać. Wybijają się szczególnie megaprzebojowe Everybody Looks Better (In the Right Light) czy I Still Follow You. Idealne zarówno na wieczorną imprezę, jak i poranny jogging, The Days Run Away przełomem w karierze grupy na pewno nie będzie, ale jako soundtrack do zbliżających się wakacji sprawdza się znakomicie.

Odsłuchaj na: Spotify · Deezer · Wimp · Rdio
Zakup na: iTunes

Pierwszy z naszych dzisiejszych żeńskich singli to kolejna próba przypomnienia się publiczności podjęta przez Avril Lavigne. Kanadyjka zbliża się już do trzydziestki (choć w sumie nie zmieniła się wcale), układa sobie życie rodzinne u boku (brrrrr...) Chada Kroegera z Nickelback i ogólnie nie ma już wiele wspólnego z wizerunkiem zadziornej punk girl, z jaką ją pewnie wspominają z nostalgią fani oraz ci, którzy mieli okazje dorastać w czasie, kiedy jej popularność sięgała zenitu. Nic więc dziwnego, że Avril znowu postanowiła poudawać nastolatkę - Here's to Never Growing Up to bowiem hymn ku czci młodości, wolności i niezależności, jaki pewnie z powodzeniem mogą skandować jej nastoletni fani na koncertach i licealnych dyskotekach. Sam kawałek jest raczej kiepski (powiedziałbym, że czuć tu złotą rękę Chada Kroegera, który pomagał przy pisaniu), ale refren wpada w ucho, a całość jest tak naiwna, że aż urocza. Wam jednak pozostawiam ocenę, na ile kupujecie to, że stateczna młoda kobieta właśnie szykująca się do swojego drugiego ślubu, próbuje przyjąć perspektywę kogoś prawie o połowę młodszego.

Odsłuchaj na: Spotify · Deezer · Wimp · Rdio
Zakup na: iTunes

Druga pani ma w zasadzie podobną receptę na sukces, też wydaje się na oko przynajmniej z 10 lat młodsza niż jest. Ale przecież trudno nie lubić Carly Rae Jepsen z tym jej wielkim uśmiechem i słodkim jak lukier głosem. Ostatnio przewidywałem, że nie powiedzie jej się z kolejnym po hitowym Call Me Maybe singlem, Tonight I’m Getting Over You i cóż, wyjątkowo się nie pomyliłem. Promocja tego kawałka została zawieszona, a na horyzoncie pojawił się kolejny singiel. Tutaj szanse na sukces są o wiele większe - sam utwór premierował w finale amerykańskiego Idola, a w promocji bierze udział Coca-Cola, stąd np. część tekstu Take a Picture to dzieło fanów biorących w konkursie organizowanym przez ten koncern. Ale zostawmy te kulisy, a przejdźmy do meritum - czy to dobry singiel? Tak! To lekki, radiowy, letni kawałek, który co prawda wlatuje jednym uchem, a wylatuje drugim, ale przy tym jest przyjemny w odsłuchu, Carly Rae Jepsen brzmi w nim świetnie, a motyw z samplowanymi chórkami w tle bardzo mi przypadł do gustu. To pogodny teen pop, jaki chciałbym widywać częściej na listach przebojów, tak bardzo optymistyczny, melodyjny i nieagresywny, że aż kojący. Dobra robota ze strony Kanadyjki.

Odsłuchaj na: Spotify · Deezer · Wimp · Rdio

REKLAMA

***

I to wszystko na dziś, życzę miłego słuchania!

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA