REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Aż poleje się krew – autor Magnolii przeszedł samego siebie

Paul Thomas Anderson to jeden z moich ulubionych filmowców, obok którego nie sposób przejść obojętnie. Najlepszym tego potwierdzeniem jest „Aż poleje się krew”.

12.04.2013
13:00
Aż poleje się krew – autor Magnolii przeszedł samego siebie
REKLAMA
REKLAMA

Najcenniejsze w filmach Andersona okazuje się to, że wszystkie są od siebie prawie zupełnie inne – tak pod względem fabuły, jak i formy. Po „Boogie Nights” w klimatach lat 70. i 80. reżyser udowodnił to kolejnymi dziełami. Jednak zawsze tworzy on kino poruszające i pełne rozmachu fabularnego, a jego ogromna siła tkwi w postaciach.

Najbardziej w „Aż poleje się krew” spodobał mi się wyrazisty i charyzmatyczny bohater. Mamy do czynienia ze znakomitą kreacją, znanego z „Lincolna”, Daniela Day-Lewisa. W filmie gra on rolę wpływowego nafciarza, który za wszelką cenę wspina się po szczeblach kariery. Mami kolejnych ludzi dobrymi słowami i pieniędzmi, dzięki czemu kupuje ziemię w Nowym Meksyku, gdzie zaczynają się jego kłopoty. Postać Daniela Plainviewa zaskakuje swoją pozorną dobrocią, pod którą kryje się człowiek z piekła rodem. Kontrastuje z nim inna kreacja – młodego pastora Elia zagranego przez Paula Dano. Podobnie jak Plainview, przywdziewa on maskę dobroci, ale ujmuje czy wręcz bawi swoim przerysowaniem.

Aż poleje się krew
REKLAMA

Anderson udowodnił, że jest prawdziwym wirtuozem kina – uwierzcie, trudno o bardziej świadomego materii filmowej twórcę, który tak subtelnie buduje atmosferę swojego dzieła. Pod powierzchnią „Aż poleje się krew” skrywa masę najgorszych emocji, które buchają z ekranu, lecz nie wychodzą na zewnątrz, co doskonale podkreśliła wciskająca w fotel muzyka.

Nie przeszedłem bez emocji obok fabuły, którą stworzył Anderson. Jest to bowiem poruszająca, widowiskowa i wielopłaszczyznowa historia – pełna surowości, a z drugiej strony bardzo emocjonalna. Zarazem stanowi ona pokaz oryginalnych, zostających w pamięci kreacji. Mam słabość do większości filmów Andersona, jednak tym przeszedł samego siebie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA