REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry

Anno Online – gra w przeglądarce nie musi być zła?

Przeglądarkowe spin-offy znanych serii gier komputerowych nigdy nie wzbudzały we mnie większego zaufania. Robione na jedną modłę, zapewniały dzień, góra dwa miłego grania, po czym przysysały się do mojego portfela, prosząc o kolejnego SMS-a bądź kolejny przelew. Tym razem jest (trochę) inaczej.

27.03.2013
11:49
Anno Online – gra w przeglądarce nie musi być zła?
REKLAMA
REKLAMA

Nigdy nie zapomnę, kiedy recenzent jednego z najpopularniejszy polskich portali poświęconych grom wyrażał swoją opinię o Settlersach Online. Doświadczony, budzący zaufanie dziennikarz wydawał sąd po raptem paru godzinach grania, produkując materiał filmowy, w którym wyraźnie pokazywał, że nie za bardzo wie „co i jak”. Mając te smutne chwile przed oczyma, obiecałem sobie, że Anno Online dam przynajmniej tydzień. Tyle też trwa moja przygodą z tą przeglądarkową odsłoną, dzięki czemu z napisaniem „co i jak” nie będzie żadnego problemu.

JEST NIEŹLE, PRZYNAJMNIEJ NA POCZĄTKU

a4

Przechodząc do konkretów, największym plusem Anno jest stosunkowo nieinwazyjny styl rozgrywki, który nie blokuje permanentnie gracza przed postępem. Nigdy nie dotarłem do momentu, kiedy rozwój mojej osady na wyższy szczebel cywilizacyjny musiał być zmotywowany SMS-em bądź przelewem z konta. Fakt, bez płacenia idziemy pod prąd, w mozole i pocie czoła zbierając niezbędne surowce, co czasem bywa piekielnie długie. Zwłaszcza, że Anno to nie Heroes, tutaj naprawdę jest co produkować. Od drewna, przez bawełnę i kamień, na ekskluzywnych dobrach kończąc. Klasyczne rozwiązanie przeglądarkowe, w końcu „twórca musi zarobić”. Dobrze, że nie robi tego w sposób bezczelny, co zdarza się konkurencji. Z drugiej strony, pamiętajmy, że Anno Online wciąż znajduje się w stadium otwartej bety i wszystko może jeszcze ulec zmianie. Zwłaszcza, że system ekonomiczny zawarty w grze do wyzysku i kuszenia graczy bardzo motywuje.

EKONOMIA TO GŁÓWNA SIŁA...

Wewnętrzna mikro-ekonomia to główna zaleta i bolączka gry jednocześnie. Zaleta, bo tak jak we wszystkich innych Anno, to odpowiednie zaopatrywanie naszego rynku jest kluczem do sukcesu. Odblokowywanie możliwości produkcji kolejnych dóbr jest przy tym naprawdę wciągające. Schemat jest mniej więcej taki – wraz z rozwojem ilości mieszkańców naszej osady dokonują się podziały społeczne. Nasza mała społeczność zaczyna dzielić się na pionierów, mieszczan, kupców i w końcu bogaczy. Im więcej mamy pod sobą ludzi, tym większe i bardziej zróżnicowane oczekiwania wytaczają w naszym kierunku. Dla przykładu, kiedy pionierom wystarczy ryba, targowisko i mleko, kupcy oczekują dodatkowo chleba, cydru, karczmy i miejsca do kontemplowania wiary. „Apetyt rośnie w miarę jedzenia”. Wychodzić naprzeciw postulatom bardziej zamożnych warstw społecznym warto, bo im bardziej nadziany nasz obywatel, tym większe wpływy wpadają do miejskiego skarbca. To z kolei pozwala na dalsze inwestycje i eksploracje, mamy więc zapętlające się koło rozwoju.

... i SŁABOŚĆ ANNO ONLINE

a3

Napisałem wyżej, że ekonomia jest również bolączką. Wszystko przez wyraźnie wykalkulowane obliczenia twórców. Anno Online pozwala na błyskawiczny, dający frajdę rozwój, ale tylko na początku. Później zasada „im dalej w las, tym więcej drzew” jest coraz bardziej widoczna. Kolejne budynki są nieporównywalnie droższe, doprowadzając do nieprawdopodobnych sytuacji. Przykład? Dlaczego zbudowana z kamienia piekarnia, z przydomowym piecem jest dwa razy tańsza w konstrukcji od prostej uprawy jabłoni? Ano dlatego, aby spowolnić rozwój gracza, który coraz częściej będzie zaglądać do sklepu, gdzie za pomocą jednej wiadomości może zaopatrzyć się w brakujące materiały.

UBISOFT NIE TAKI CHCIWY?

Na plus zasługuje cennik twórców, który nie jest aż tak morderczy. Podstawowy pakiet „rubinów”, będących ekskluzywną walutą w grze, kosztuje SMS-a za nieco ponad 6 PLN. Z drugiej strony zastanawiam się, kto chciałby wydać równe 200 złotych na taką ilość połyskujących kamieni, że będzie ustawiony do końca życia. Najwyraźniej takie oferty również są składane, ku mojemu zdumieniu, ponieważ to nie pierwsza przeglądarkowa produkcja oferująca usługi za tak astronomiczne kwoty. Swoją drogą, zupełnie tego nie rozumiem, za dwie „stówki” można mieć każdą strategię, z najwyższej półki, z przepiękną, trójwymiarową grafiką. Już za 6 złotych da się wiele zdziałać. Dla przykładu, można zaopatrzyć się w klasykę z grafiką na podobnym poziomie, o czym pisaliśmy dla was parę dni temu.

ŁADNIE I SCHLUDNIE

a2

Od strony audiowizualnej nie mam nic do zarzucenia. Grafika nie wyróżnia się na tle konkurenci. Z dalszej perspektywy wszystko wygląda całkiem paskudnie, niemniej korzystając z przybliżonego ujęcia, zarówno animowane budynki, jak i krzątający się po ulicach ludzie są mili dla oka. Jest wszystko, co być powinno. Zabudowa jest całkiem szczegółowa, fauna i flora prezentuje szczątkowe oznaki życia, ba, postacie poruszające się po naszych włościach dorobili się nawet własnych cieni. Grafika 2D nie powoduje oczopląsu, przywołując w pamięci stare, dobre Anno 1602. Bardzo pozytywnie zaskoczyłem się muzyką. Ta szybko wpada w ucho, nie męczy, nie powoduje szorowania zębami i po paru godzinach gry wciąż nie miałem odruchu, aby ją wyłączyć. To naprawdę nie zdarza się często w produkcjach tego typu.

BETA DAJE SIĘ ODCZUĆ

Szkoda tylko, że napis „beta” często daje o sobie znać. Wskaźnikom ekonomicznym zdarza się nieźle wariować. Czasem produkujemy czegoś 15 sztuk, aby chwilę potem produkować tego sztuk 150. Gra sugeruje mi, że składowane dobro wystarczy na 23 godziny, by po ponownym najechaniu na produkt twierdzić, że od początku chodzi jej o 2 dni. Czasem nowy budynek nie chce się „dobudować” i nie pozostaje nic innego, jak odświeżanie witryny. To błędy, które nie uniemożliwiają nam rozgrywki. Z drugiej strony, jeżeli budujemy społeczeństwo „wyliczone” co do mieszkańca, z szwajcarską precyzją planując produkcję kolejnych dóbr, lepiej polegać na sobie, kartce i ołówku, niżeli szalejących danych, zmieniających się niemal po każdym skinieniu myszką. Wersja beta pozbawiona jest też wielu ważnych elementów, między innymi możliwości podglądania sojuszników oraz nieustannej wymiany handlowej. Ta, w ograniczonej formie, dostępna jest dopiero po dłuższym okresie grania.

REKLAMA

Jeśli lubujecie się w niezobowiązujących sesjach pomiędzy pracą biurową a nauką na kolokwia, Anno Online może się spodobać. Polubić da się zwłaszcza początkowe stadium, kiedy ekonomia pozwala na wiele, w tym na szybki rozwój. Później przestaje być z górki, kończą się subwencje, natomiast zadania do wykonania stają się coraz trudniejsze. Pomimo tego, Ubisoft idzie w dobrym kierunku. Anno Online jest zjadliwe. Ich Heroes na przeglądarki bardzo dobry. Jeżeli ktoś „czuje bluesa” przy tego typu tytułach, to na pewno francuski gigant. Settlersi, Anno czy Heroes, Ubisoft poczyna sobie coraz śmielej i coraz lepiej zaczyna mu to wychodzić. Kto wie, może za parę lat jakaś gra przeglądarkowa przyciągnie mnie na tyle, abym poświęcił jej nie dni, a tygodnie? Dotychczas udało się to jedynie Battlefield Play4Free. Kto następny?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA