REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Habemus Papam - papież, który nie chciał być papieżem

Wiele emocji wzbudza film Habemus Papam, w polskich mediach szczególnie. W internecie można wyczytać o tym, że jest lewacką propagandą i prezentuje skrajne elementy science-fiction ośmieszając przy tym Kościół. Ja się z tym nie zgadzam, to bardzo dobry film o... ludziach. 

13.03.2013
20:45
Habemus Papam – papież, który nie chciał być papieżem
REKLAMA
REKLAMA

Okres Sede Vacante zakończony, a w tym szczęśliwym dla katolików dniu, w roli biskupa Rzymu zasiądzie papież Franciszek. Wydarzenie jest tym bardziej nietypowe, że wiąże się z abdykacją poprzedniego Papieża - Benedykta XVI. Wydarzenia w historii chrześcijaństwa co najmniej nietypowego. Ale już kilka lat temu fikcja ubiegła rzeczywistość.

Habemus Papam to film, który opowiada historię kardynała wybranego w konklawe na nowego biskupa Rzymu. Nowy papież już w kilka chwil po akceptacji decyzji kolegium kardynalskiego zdaje sobie jednak sprawę z tego, że do nowego stanowiska się nie nadaje. W chwili wyjścia na balkon papieski po wypowiedzeniu słynnych słów "Habemus Papam" dostaje ataku paniki, a kilkanaście godzin później, jako osoba zupełnie cywilna... ucieka z Watykanu.

To oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. Konklawe nie zostało oficjalnie zakończone, w związku z czym film rozdziela się na kilka wątków. W pierwszym opowiada historię kardynałów, wciąż odciętych od świata i nieco zdezorientowanych sytuacją. Reżyser jawi ich jako grupę starszych, często infantylnych i niedołężnych staruszków. Wielu odbiorców bardzo skrytykowało go za taką wizję kościoła katolickiego. Ja jednak odbieram w tej kreacji mimo wszystko dość ciepłe intencje autora, który starał się przede wszystkim pokazać władze kościoła jako osoby ciepłe, dobre, może nawet święte, a przy tym jednak  - mimo wszystko - ludzkie.

Drugi wątek, bardzo ciekawy choćby ze względu na rolę Jerzego Stuhra, koncentruje się na wysiłku służby cywilnej Watykanu, ze szczególnym uwzględnieniem właśnie rzecznika prasowego. Okazuje się, że to na jego głowie spoczywa ogarnięcie całego bałaganu, robienie dobrej miny w stosunkach z mediami, kardynałami, a zarazem rozpaczliwą próbą dotarcia do Papieża-elekta.

REKLAMA

Trzeci wątek, zapewne kluczowy dla fabuły, to portret psychologiczny tytułowego bohatera, wraz z odniesieniami do jego młodości i rozpaczliwej próby zrozumienia samego siebie. To jest bardzo ważna historia, ponieważ odpowiada na takie pytania czy każdy papież (i nie tylko) jest dostatecznie kompetentny do pełnienia swojej funkcji. Stara się wyjaśnić czy czasem większą odwagą jest brnąć w zaparte czy też wycofać się ze stanowiska, jeśli uznamy, że nie jesteśmy do jego sprawowania dostatecznie kompetentni. Film ciekawie prezentuje się w kontekście historii Benedykta XVI, choć z przyjemnością zadedykowałbym go wielu polskim politykom. Bo - jakby nie patrzeć - Papież to urząd polityczny.

Habemus Papam choć to tylko włoskie kino, to bardzo ciekawa i inteligentna historia, pełna ciepła, uczuć i rozmaitych emocji. Przede wszystkim jednak - pełna refleksji. Pokazuje bardziej ludzką stronę Kościoła, nie stroniąc zarazem od jasnego wskazania jego społecznej i politycznej roli. To film o ludziach, dojrzałości i odpowiedzialności umieszczony w ciekawej stylistyce, ale to nie czyni go ani trochę mniej powszechnym. Ale może się mylę i to większość komentatorów w sieci ma rację, a film jest zwyczajnie obrazoburczy? Sprawdźcie sami w Cyfra+ VOD.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA