Tiktoki, baby boomerzy i inne przypadki. Włącz komputer, a powiem ci, z której generacji jesteś

Karolina uczy się TikToka, Karol układa klepki na balkonie i pokazuje to na YouTube, Grzegorz sięga po webinary, a Dorota, tak jak wcześniej, jest zarobiona swoimi sprawami i nie ma czasu na jakieś internety. Pokaż mi, co robisz w internecie, a powiem ci, do którego pokolenia należysz.

08.06.2020 09.04
Tiktoki, baby boomerzy i inne przypadki. Włącz komputer, a powiem ci, z której generacji jesteś

Pandemia koronawirusa i lockdown znienacka przeniósł jeszcze większą niż dotychczas część naszego życia do sieci. Ale zmiana ta nie dla wszystkich z nas jest identyczna. Sposób, w jaki korzystamy z sieci i mediów, mówi wiele nie tylko o naszych upodobaniach czy sposobie pracy. 

Wprowadzenie obostrzeń i zamknięcie w czterech ścianach dla wielu osób oznacza więcej czasu dla siebie. – Jestem przekonany, że jest istnieje spora grupa, która poszła jeszcze bardziej w binge watching, jedną z taktyk konsumpcji mediów – mówi Alek Tarkowski, socjolog, prezes Centrum Cyfrowego. Istnieje także pewna grupa, która miała dość mediów oraz przeładowania informacjami i starała się ograniczyć czas spędzony w sieci.

Wiele zależy nie tylko od naszych indywidualnych decyzji. To, jak z sieci korzystamy i czego w niej szukamy, jest też ekspresową diagnozą pokolenia, do którego należymy: Z, millenialsów, X czy baby boomers. Firma GlobalWebIndex przeprowadziła badania dotyczące konsumpcji mediów wśród przedstawicieli czterech różnych pokoleń w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Wnioski? Średnio 80 proc. respondentów zauważa, że znacznie zwiększyło swoją konsumpcję mediów. To jedyna wspólna cecha.

Zainteresowanie treściami wideo w sieci w czasie pandemii wzrosło najbardziej w pokoleniu Z. To oni oglądają coraz więcej filmów czy seriali w serwisach streamingowych. Millenialsi są również fanami treści wideo w sieci, ale nie tylko ich. W czasie pandemii słuchają też więcej muzyki w streamingu i częściej sięgają do serwisów informacyjnych. Pokolenie X swój czas zaczęło dzielić między wideo w sieci i tradycyjną telewizję. Najstarsze pokolenie, czyli baby boomers jeszcze częściej sięgało po telewizję linearną, choćby po to, by śledzić doniesienia dotyczące pandemii. 

Owszem, ta analiza dotyczy konsumentów anglosaskich. Ale te zależności stały się impulsem do sprawdzenia, czy podziały pokoleniowe przekładają się także na to, jak Polacy korzystają z sieci. 

Z, czyli pokolenie TikTok 

Karolina Jackowska, rocznik 1997. Pokolenie Z. fot. Joanna Oleksy

– Mam totalnie tiktokowe poczucie humoru – mówi Karolina Jackowska. Zanim zdążę zadać jej jakiekolwiek pytanie, jaki to humor, od razu tłumaczy: – Odwrotność polskich kabaretów. To humor bardzo sytuacyjny, często odnoszący się do innych dowcipów, królestwo inside joke'ów. 

To właśnie TikTok króluje w jej pokoleniu, czyli pokoleniu Z. Z to osoby wychowane dawno po transformacji ustrojowej, w większości nie pamiętające także szalonego rozkwitu kapitalizmu w Polsce lat 90. Dla urodzonych na przełomie wieków (według różnych źródeł za początek tego pokolenia uznaje się 1993, 1995 lub 1996 rok) młodych ludzi świat cyfrowy istniał od zawsze, dlatego nigdy nie musieli się go za specjalnie uczyć. Telefony stacjonarne znają tylko z filmów. Nigdy nie używali dyskietek. Co najważniejsze jednak od najmłodszych lat mieli też błyskawiczny dostęp do informacji i rozrywki. 

Dziś „zetki” to jedyne pokolenie, które chętniej szuka w sieci muzyki, aniżeli informacji o pandemii – wynika z badania GlobalWebIndex. Nie znaczy to jednak, że takich informacji nie szukają wcale. Dla nich źródłem informacji są po prostu inne miejsca. 

Karolina Jackowska jest tak naprawdę dosyć starą Z. Ma 23 lata. Mieszka w Warszawie i zajmuje się fotografią. Na swoich kontach w serwisach społecznościowych poświęca sporo miejsca feministycznemu aktywizmowi. Krótko przed wprowadzeniem lockdownu zdobyła pierwsze duże zlecenia fotograficzne. – Dodało mi to bardzo dużo siły, zdecydowałam, że założę własną firmę, przygotowałam cennik godzinowy, zdążyłam zrobić pierwszą sesję i już następnego dnia nic nie można było zrobić – rozkłada ręce. Za to pojawiły się inne zadania – przerabianie zdjęć czy wideo. To wtedy zainstalowała na swoim smartfonie TikToka. 

– Zawsze dużo korzystałam z internetu. Konto na Instagramie to moje portfolio i bardzo dbam, by moje prace były obecne w mediach społecznościowych. Stwierdziłam, że teraz muszę wykorzystać wszystkie możliwości, które są w internecie. TikTok okazał się strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam uczyć się wszystkich narzędzi. Możliwość zadawania pytań, challenge, filtry, własne gry… Robiłam wszystko po kolei. Okazało się, że jest super i bardzo dobrze się bawię – opowiada Karolina.

TikTok w zasadzie przybliża jej świat. – Wiele osób kojarzy TikToka z głupimi dowcipami albo dziećmi, które tańczą jak osoby dorosłe – mówi Karolina, ale zapewnia, że dla niej to znacznie więcej. Odkąd algorytm nauczył się jej preferencji, podsuwa jej opowieści ludzi z Polinezji czy historie o rdzennych Amerykanach. TikTok jest miejscem, w którym fotografka znajduję wspólnotę doświadczeń – ludzie, z którymi się komunikuje, mieszkają na innych szerokościach geograficznych, ale pandemia i związane z nią ograniczenia dotyka wszystkich. 

Takie właśnie bezpośrednie historie i opowieści z pierwszej ręki przemawiają do niej bardziej niż tradycyjne media. I dlatego „zetki” właśnie z TikToka coraz częściej czerpią też informacje. Widać to wyraźnie na przykładzie protestów w Stanach. To tym portalem zaczęły się ekspresowo rozprzestrzeniać zdjęcia i nagrania policji atakującej cywili. 

Jackowska nie ma telewizora. 3 lata temu wyniosła go do piwnicy. Informacji o pandemii nie szuka już w serwisach informacyjnych. Zamiast tego woli opowieści indywidualnych osób na portalach społecznościowych. W czasie pandemii więcej czasu spędza też na YouTube. Ogląda filmy, na które wcześniej nie miała czasu. Interesuje ją zwłaszcza sytuacja osób czarnoskórych w Stanach Zjednoczonych.

Lockdown początkowo zaowocował polepszeniem jej statystyk w mediach społecznościowych. Zasięg instastories Karoliny zwiększył się prawie dwukrotnie. Z biegiem czasu i znoszeniem kolejnych pandemicznych ograniczeń tendencja zaczęła nieco spadać. Karolina zauważa jednak teraz kolejną falę przyklejenia ludzi do telefonów. 

Wprowadzenie lockdownu i przeniesienie wielu aktywności z offline'u oznaczało pojawienie się wielu ciekawych wydarzeń w internecie. Na przykład warsztatów, dzięki którym można podkręcić swoje umiejętności. – Warsztaty, które kiedyś kosztowały kilka tysięcy, teraz są dostępne za 300-400 zł – wychwala Karolina. I korzysta z tych możliwości, zapisując się na wszystkie interesujące ją sieciowe spotkania. W internecie nauczyła się na przykład lepić z gliny. Za 20 zł kupuje materiał i rzeźbi dla koleżanek stożki na pierścionki. – Nigdy nie przenosiłam do rzeczywistości tak dużo rzeczy z internetu – mówi. 

W czasie największych pandemicznych obostrzeń Polacy spędzali więcej czasu na rozmowach telefonicznych, a także w sieci – wynika z badań T-Mobile. Czas połączeń telefonicznych wydłużył się o ok. 25 proc. w dni powszednie i 60 proc. w weekendy w porównaniu do czasu sprzed lockdownu. Polacy zużywają także ok. 25 proc. więcej danych w porównaniu z początkiem wprowadzenia rządowych ograniczeń. 

Millenialsi, czyli walka z Netflixem

Karol Gobczyński, rocznik 1986. Millenials.

Pierwszy moment wprowadzenia obostrzeń dla tych, którzy mogli pracować zdalnie, stworzył ułudę, że w końcu znajdą czas na książki, naukę języków obcych, o której zawsze marzyli, rozwój pasji. – Wmówiliśmy sobie, że to idealny moment, by zacząć się dokształcać. Umówmy się, większość z nas tego nie robi. A tu nagle pojawiła się do tego przestrzeń. I rzeczywiście znam ludzi, którzy zaczęli kursy online, uczą się języków – opowiada Tarkowski. Oczywiście jego ocena odnosi się głównie do własnego pokolenia ludzi po 30. i 40., czyli millenialsów i młodych X.

Podobnie jak przy „zetkach” ramy czasowe pokolenia millenialsów nie są jednoznacznie określone. Niektórzy przyjmują na przykład, że to osoby urodzone między 1980 a 2000 rokiem. Inni zakładają przedział 1984-1997. To pokolenie, które ze światem cyfrowym oswoiło się stopniowo, by w końcu poruszać się w nim swobodnie, wykorzystywać do pracy i rozrywki. Millenialsi pamiętają jeszcze świat „sprzed internetu”, dzieciństwa nie spędzali przed komputerem czy smartfonem – raczej na podwórkowych trzepakach, z których mama wołała na kolację i „Wieczorynkę”. Pamiętają też, jak wyglądało życie z brakami. Nie tylko oznaczającymi puste półki w sklepach w PRL, ale piratowaniem zachodnich seriali, które jeszcze kilkanaście lat temu nie były oficjalnie dostępne w Polsce. Tym bardziej z zachwytem czerpią ze wszystkiego, co oferuje cyfrowa rozrywka. Serwisy z wideo na żądanie zanotowały największe wzrosty widzów właśnie wśród nich. 

Millenialsi jednocześnie są też wszechobecnym internetem coraz bardziej zmęczeni. – Więcej słyszę o ludziach, którzy zajęli się nauką pieczenia chleba czy fitnessem, a mało o takich, którzy sięgnęli po programowanie – opowiada Tarkowski. – To ewidentny sygnał, że odczuwamy nadmiar treści cyfrowych i część z nas szuka odskoczni do realu

W Malmö jest dużo przestrzeni i zieleni. Społeczny dystans nie jest czymś nienaturalnym narzuconym na czas pandemii. – Jak to powiedziała moja znajoma z pracy, w Szwecji praktykujemy social distancing od lat – mówi Karol Gobczyński, rocznik 86., mieszkający w Szwecji od trzech lat.

Z tego, że pandemie są w XXI wieku bardzo dużym ryzykiem, Karol zdaje sobie sprawę nie od dziś. Na co dzień zawodowo zajmuje się sprawami klimatu, wymyśla, jak żyć bez nadmiernego ingerowania w środowisko. Jego praca to także jego pasja – dziś zatrudnia go grupa Ingka, odpowiedzialna za 90 proc. sprzedaży IKEI na świecie. Odpowiada tam za stworzenie i wdrożenie strategii dotyczącej klimatu, energii i dekarbonizacji. Na studiach zajmował się klimatem i energią Islandii, rok po ich zakończeniu zaczął pracować w Ikei, na początku na rynku polskim. 

Sam też stara się trzymać zasady zero waste. Pilnuje tego, ile zużywa energii. Ostatnio słucha mniej podcastów – całą swoją pracę przeniósł do domu, a przez to używa i tak dużo sprzętów elektronicznych. – Pracując z domu, łatwo jest zapomnieć o przerwie. W Szwecji bardzo popularna jest fika, czyli przerwa na kawę i ciastko albo kanapkę, przy okazji rozmowa ze znajomymi czy przyjaciółmi – mówi.

W czasie pandemii Karol nie konsumuje większej ilości tradycyjnych mediów. Wręcz przeciwnie. Z jego planu dnia odeszły wycieczki do biblioteki tylko po to, by nadrobić lekturę magazynów. Ma za to więcej czasu na gotowanie, czego wcześniej raczej nie lubił, oraz domowe naprawy. W najnowszym klipie Misi Furtak „Energia”, złożonym z kadrów z czasu pandemii, widać, jak układa klepki na balkonie, na którym razem z żoną uprawia miniogródek. 

Gobczyński jest wręcz modelowym wyzwaniem dla aspiracji swojego pokolenia, którego przedstawiciele masowo obiecywali sobie, że czas pandemii będzie momentem do lepszego uporządkowania sobie życia. Co nie oznacza, że idealnie mu się to udało. – Praca, potem oglądanie filmów i okazuje się, że bardzo dużo czasu spędzamy przed ekranem – mówi. Ograniczenie czasu spędzonego w sieci jest wyzwaniem – zwłaszcza, gdy stała się ona miejscem pracy. Nie tylko Karol dąży do równowagi między onlinem a offlinem. 20 proc. badanych millenialsów deklaruje, że w czasie pandemii częściej sięga po książki – wynika z badań GlobalWebIndex.

Pandemia drastycznie zwiększyła zainteresowanie serwisami z wideo na żądanie. Netflix, światowy lider rynku platform VOD, po pierwszym kwartale tego roku zaliczył rekordowy przyrost liczby subskrybentów – niemal 16 milionów. Wcześniej firmie nie udało się uzyskać skoku powyżej 10 milionów w takim czasie.

X, czyli telewizja i webinaria

Grzegorz Borowski, rocznik 1975. Pokolenie X.

Kompetencje cyfrowe Grzegorza Borowskiego są większe, niż kompetencje statystycznego przedstawiciela jego pokolenia, czyli X. Jeszcze nie seniorzy, ale także nie cyfrowi tubylcy w świecie pełnym technologii zaczęli żyć już jako dorośli. Przyjmuje się, że X w Polsce, określani także jako „pokolenie PRL”, to roczniki od 1961 do 1980 r. Rozstrzał czasowy jest spory, dlatego X są najbardziej zróżnicowane. Części bliżej do millenialsów zafascynowanych cyfrowymi możliwościami. Część zaś korzysta z sieciowych nowinek, ale tylko pragmatycznie, z pewną dozą nieufności. Wciąż jednak twardo doceniają tradycyjne media. 

GlobalWebIndex twierdzi, że 45 proc. badanych z pokolenia X w czasie COVID-19 zaczęła częściej oglądać tradycyjną telewizję, zaś 31 proc. częściej słucha radia. Być może wynika to z potrzeby sięgnięcia do starych, sprawdzonych źródeł informacji.

Borowski jednak z lekka odbiega od średniej. Od lat siedzi w sieci, miał spory wpływ na to, jak wygląda polska scena internetowa. Od 2000 roku jako menedżer rozwijał usługi Wirtualnej Polski. Potem był współzałożycielem i szefem Infoshare, organizatora największej w naszej części Europy konferencji technologicznej. Kto, jeśli nie on miałby być przygotowany na przymusową migrację do sieci?

– W czasie pandemii pracujemy zdalnie, w związku z tym zaciera się granica między byciem w biurze a byciem w domu – opowiada nam Borowski. Mówi, że w ostatnim czasie korzystał z wielu propozycji webinarowych, głównie przekazujących interesujące go praktyczne treści. A te dotyczą zarówno biznesu, jak i tego, jak radzić sobie jako rodzic w czasie pandemii. – Oglądałem sporo live’ów na FB i YT. Część treści była dość sztampowa, ale odnalazłem także szybko sporo wartościowych perełek nagrywanych przez uznanych ekspertów – wymienia.

Grzegorz urodził się w 1975 roku, mieszka w Gdańsku z żoną i czwórką dzieci. Na co dzień raczej nie ma czasu na pochłanianie seriali czy filmów, to rozrywka na weekendy. O binge-watchingu nie ma mowy, w tej kwestii pandemia niewiele zmieniła. Może za to w ciągu dnia spędzić więcej czasu z dziećmi. Zauważa jednak, że granica korzystania z mediów bardzo się u niego przesunęła. Zdarza się, że jeszcze wieczorem siada do pracy. 

Sam stara się nie konsumować mediów w dowolnym momencie. Bacznie jednak obserwuje, jak w dzisiejszych czasach offline miesza się z onlinem. Chętnie bierze udział w wydarzeniach kulturalnych, na przykład spektaklach w sieci organizowanych przez nowojorską Metropolitan Opera czy londyńskie teatry. – Wcześniej w ogóle nie było takiej możliwości, a poza tym chyba nikt z nas nie myślał o tym, żeby kulturę czy sztukę konsumować w ten sposób. Opera w sieci? Jakaś profanacja!

Nie uważa się za specjalistę od kultury, ale ma dużo znajomych, dzięki którym otrzymał wiele ciekawych rekomendacji dotyczących takich wydarzeń. Na pierwszy rzut oka widać, że w kraju oferta sieciowych wydarzeń mniejszych instytucji jest uboższa niż oferta dużych podmiotów. 

– Pandemia strasznie ich dotknęła w kontekście możliwości funkcjonowania w tej zmienionej rzeczywistości. Wszystkie wydarzenia kulturalne odbywały się do tej pory w wersji offline'owej – opowiada Grzegorz. – Większość tego typu przedsięwzięć była finansowana z różnego typu grantów ministerialnych, samorządowych czy lokalnych. W momencie wybuchu pandemii większość pieniędzy niestety wyparowała czy została przeznaczona na inne priorytety – wzdycha.

– My, prowadząc wydarzenia związane z nowymi technologiami, mieliśmy świadomość i wiedzę o narzędziach, możliwościach. Treści techniczne prościej zapakować w online, jeśli jest to na przykład webinar dla programistów. Ta wiedza jest mocno poukładana. Rzeczy mniej wymierne, takie jak konsumpcja sztuki, stanowią dużo większe wyzwanie – wymienia Grzegorz.

Polacy w czasie pandemii czytają więcej książek – tak przynajmniej wynika z obserwacji Empiku. Liczba nowych klientów zamawiających papierowe książki ze strony empik.com podwoiła się. Osoby młodsze chętnie sięgają po poradniki dotyczące samorozwoju i literaturę obyczajową, a starsi po biografie i literaturę faktu. Ponad 20 proc. kupujących wybiera e-booki i audiobooki, wcześniej tylko co siódmy klient. Elektroniczne książki są wybierane głównie przez pokolenie Z. 

Baby boomer, czyli internet wciąż niekoniecznie 

Dorota Sumińska, rocznik 1957. Pokolenie Baby Boomers.

Z internetu korzysta raczej wtedy, kiedy musi. Nie szuka w nim rozrywki. Co nie znaczy, że nie robi tego wcale i że sieć nie pomaga jej na co dzień w komunikacji. W czasie pandemii korzystała z mediów tak samo, co wcześniej – czytała dużo książek, oglądała tyle telewizji, co zawsze, a po informacje sięgała do znanych źródeł, na przykład TVN24. Wie, czym jest pandemia i to jej wystarczy.

Dorota Sumińska to pokolenie baby boomers. Nazwa pochodzi od powojennego wzrostu urodzeń w Stanach Zjednoczonych i tam za ramy czasowe pokolenia uważa się lata 1946-1964. Polscy boomersi, którzy także urodzili się jako powojenny wyż, różnią się od swoich równolatków zza Oceanu. Wychowywali się w zupełnie innych rzeczywistościach, mieli mniej możliwości, zmagali się z wieloma problemami, które boomersów w USA siłą rzeczy nie dotyczyły.

Ale łączy ich jedno: dla nich prawdziwą rewolucją był telewizor w każdym domu. Do świata internetu zaczęły ich wprowadzać dopiero własne dzieci. I choć przekonują się do niego, to jednak ze wszystkich czterech pokoleń właśnie baby boomers najmniej zmienili sposób konsumowania mediów w czasie pandemii. Według badania GlobalWebIndex 42 proc. z nich ogląda więcej tradycyjnej telewizji. To zrozumiałe – wszyscy szukamy informacji na temat COVID-19 w znanych nam dobrze mediach.

Sumińska – lekarka weterynarii, miłośnikom czworonogów znana z audycji „Wierzę w zwierzę” w radiu TOK FM – też trzyma się tej zasady. Jest autorką książek dla dorosłych i dzieci, nagrywa audiobooki ze swoimi tytułami. Dlatego nie było dla niej nowością, gdy w czasie pandemii została poproszona o nagranie dla dzieci filmików z fragmentami jej książek. Ale sama ani audiobooków, ani podcastów za bardzo nie słucha.

Nie zauważyła, by pandemia znacząco wpłynęła na jej codzienne życie. Jest bardzo zajętą osobą, opiekuje się kilkunastoma zwierzakami, wykonując jednocześnie kilka zawodów. – Mam bardzo dużo zajęć, które nie do końca związane są z internetem. Oczywiście jakieś spotkania czy wywiady w większości robione są przez internet, a kiedyś tego nie było. Czy internet pomógł w czasie pandemii? Nie widzę różnicy. Może w minimalnie większym stopniu korzystam z internetu, właśnie wtedy, kiedy mam się publicznie wypowiedzieć – opowiada Sumińska.

Bardzo brakuje jej spotkań z czytelnikami, na które pewnie jeszcze chwilę będzie musiała poczekać. Dla niej takie spotkania to normalność – rozmowa bezpośrednia, w cztery oczy, bez łącznika w postaci światłowodu. Internet jest dla niej dodatkiem do życia, bez którego świetnie dawałaby sobie radę. 

Pokaż mi, co jesz, a powiem ci, kim jesteś – padło z ust Jeana Anthelme'a Brillata-Savarina, XIX-wiecznego francuskiego pisarza. Dwa wieki później jeszcze więcej niż to, co jemy, mówi o nas sposób konsumpcji informacji i rozrywki.