Komu zależy, by płonęły maszty 5G? Ponad 140 ataków w całej Europie!

Rosja, biznesmeni i spisko-influencerzy. To oni a nie groźne promieniowanie wywołujące pandemię stoją za paniką wokół 5G. I robią to bardzo skutecznie. - To jak polowanie na czarownice - skarżą się operatorzy. 

04.06.2020 06.00
Ponad 140 ataków w całej Europie!

28 maja, Chełm. Policjanci zatrzymali 35-latka, który ponacinał metalowe elementy konstrukcji wieży przekaźnika telekomunikacyjnego. Straty oszacowano na 45 tys. zł, mężczyźnie grozi do 5 lat więzienia. 

Kilka dni wcześniej, spokojny sobotni wieczór w Chojeńskim Klubie Sportowym w Łodzi. Niespodziewanie do straży pożarnej wpływa zgłoszenie: płoną wieże telekomunikacyjne. Kiedy straż przyjeżdża na miejsce, jeden z nadajników jest już ugaszony, drugi nadal mocno dymi. Sprawcy podobno wykorzystali koktajle Mołotowa. 

Połowa maja, też Łódź. Parafianie z parafii św. Alberta Chmielowskiego buntują się przeciwko nadajnikowi telefonii komórkowej na wieży kościoła parafii. Wierni uznali jego montaż za profanację krzyża.

Pierwsze dni maja. Mieszkanki przysiółka Wilkówka niedaleko Starego Sącza zaczynają zbierać podpisy przeciwko budowie nowej wieży telekomunikacyjnej. – O to właśnie pisały jakieś petycje. W obawie o to, żeby po prostu tego przekaźnika nie było, tego 5G – mówiła radiu RDN sołtys Maria Król. 

Końcówka kwietnia, Kołobrzeg. 70 osób mimo jeszcze obowiązującego wtedy zakazu zgromadzeń wyszło na ulice protestować przeciwko antenom 5G i prawu, które ma według nich dawać operatorom telekomunikacyjnym „ogromne możliwości”.

I tak od kilku tygodni. Przez kolejne miejsca przetaczają się coraz bardziej histeryczne protesty, manifestacje i wreszcie podpalenia nadajników telekomunikacyjnych. Nie jest to jakaś nasza polska, lokalna sprawa. Wręcz przeciwnie – maszty niedawno płonęły już w Wielkiej Brytanii w Birmingham, Liverpoolu oraz miejscowości Melling w hrabstwie Merseyside. We Francji do aresztu trafiło dwóch mężczyzn oskarżonych o to, że 15 kwietnia w Foncine-le-Haut podpalili przekaźnik, używając... koktajli Mołotowa. Szkody materialne wstępnie oszacowano na 20 tys. euro. Co najmniej 16 masztów podpalono w Holandii, ataki na infrastrukturę telekomunikacyjną były też we Włoszech, Irlandii, Belgii i na Cyprze.

GSM Associtation czyli międzynarodowa organizacja zrzeszająca operatorów telekomunikacyjnych właśnie podsumowała skalę tych ataków w Europie. Do 18 maja miały miejsce aż 142 przypadki podpaleń, prób fizycznego zniszczenia włącznie z atakami piłami i siekierami i rozmontowania wież i nadajników telekomunikacyjnych. A to dane bez Polski, bo ataki u nas miały miejsce po 18 maja. Więc realna skala może być jeszcze większa. 

– To jak jakieś nowe stosy z płonącymi czarownicami – słyszymy od jednego z doradców dużego operatora telekomunikacyjnego. – Nagle 5G, technologia tak naprawdę dosyć nudna i o wiele mniej rewolucyjna niż się ludziom wydaje, stała się winna wszelkiego zła – rozkłada ręce. 

5G + COVID = Wielka Teoria Spiskowa

Kolejne płonące maszty sieci komórkowych wyciągnęły z odmętów internetu poważne zjawisko. Zjawisko, z którego w naszej wyższości zrozumienia technologii śmiejemy się, nazywając jego członków „foliarzami”. Wzruszamy ramionami, gdy za całe zło świata obarczają Billa Gatesa. Nie dowierzamy, gdy przerzucają się teoriami, jakoby wirus wyciekł z tajemniczych instytutów w Ameryce lub był spowodowany testami 5G w Wuhan. 

Ale oni wiedzą swoje. Przecież tysiące filmików na YouTube z żółtymi napisami i czerwonymi paskami nie mogą się mylić. Nawołują: otwórzmy oczy i zrozummy, że to wszystko wraz z planem skasowania gotówki i zachipowania naszych ciał to narzędzie depopulacji w rękach rządzących światem. 

Brzmi to śmiesznie? Nie dla tysięcy ludzi, którzy coraz częściej łączą sobie kropki przeróżnych teoriii i wychodzi im, że za wszystkim stoi 5G. Ale gdy ludzie ci idą podpalać niewinne wieże telekomunikacyjne, które nawet koło niesławnego 5G nie stały, widać wyraźnie: oto mamy jeszcze jedną zarazę. I ta rozprzestrzenia się być może równie szybko, jak COVID – tyle że zamiast na układ oddechowy działa na umysły. Strach przed 5G zawirusował tysiące ludzi, którzy w obawie przed „śmiercionośną technologią” są skłonni nie tylko protestować, ale wręcz łamać prawo. 

Liczba i siła zwolenników spiskowych teorii na temat rzekomego szkodliwego wpływu 5G coraz bardziej rośnie. Przed wybuchem pandemii twierdzili, że sieć powoduje raka. Teraz, że albo wywołała wirusa, albo że nie ma żadnego wirusa, a objawy COVID to skutek promieniowania z masztów z nadajnikami 5G. Ruch anty-5G tak się radykalizuje, że UK Mobile, grupa reprezentująca brytyjskich operatorów sieci komórkowej, poinformowała nękaniu pracowników firm przez „te grupy ludzi”.

Teoretycznie to nic nowego. W czasach wiktoriańskich wierzono w „szaleństwo kolejowe”. Podróżowanie koleją parową miało być zbyt szybkie, by psychika człowieka mogła to znieść. W efekcie podróżnym grozić miało szaleństwo. Na przełomie XIX i XX wieku, gdy wprowadzano kanalizację na terenie Królestwa Polskiego, masowo były kolportowane druki ostrzegające, że to „żydowski spisek” mający na celu zniszczenie polskiego rolnictwa. W latach 30. XX wieku rolnicy winą za suszę obarczali rozbudowywaną sieć telefonii radiowej. 

– Zmienia się wynalazek, któremu jest przypisywana zła moc, ale sam scenariusz, przekonanie, że coś nowego, nieznanego może nam zaszkodzić, jest ten sam – tłumaczy nam profesor Andrzej Krawczyk, prezes Polskiego Towarzystwa Zastosowań Elektromagnetyzmu i twórca bloga Elektrofakty.pl.

– Pandemia niewątpliwie ten strach jeszcze dodatkowo zwiększyła. Nie potrafimy sobie wytłumaczyć, skąd się wzięła, więc ludzie łączą 5G z przekonaniem o rządzącej światem kaście uosabianej przez Billa Gatesa i nagłym wybuchem wirusa, próbując racjonalizować sytuację. Między bajki możemy włożyć fakt, że takie połączenie pojawiło się jakoś tak samoistnie. Ono zostało bardzo konkretnie zamówione i zainspirowane – dodaje Krawczyk. 

– To może brzmieć trochę jak kolejna teoria spiskowa, ale faktycznie za teoriami spiskowymi łączącymi COVID z 5G stoją konkretne interesy – przytakuje mu Piotr Stanisławski, współautor serwisu naukowego Crazy Nauka. – Dezinformacja, z jaką mamy tu do czynienia, trafiła na bardzo podatny grunt, ale nie pojawiła się sama z siebie – dodaje Stanisławski. 

Te konkretne siły wszyscy eksperci wymieniają jednym tchem: rosyjskie służby, skrajni politycy szukający poklasku u zagubionych ludzi i biznesmeni zarabiający na ludzkim strachu. – Brakuje jednoznacznych dowodów, że te wszystkie grupy interesu są ze sobą bezpośrednio powiązane. Ale nawet jeżeli tak nie jest, to funkcjonują w symbiozie, która skutecznie buduje tak silne nastroje, że wystarczy iskierka, by nomen omen zapłonęły – mówi nam Mariusz Busiło, ekspert w zakresie „problematyki pól elektromagnetycznych PEM” Polskiej Izby Informatyki i Telekomunikacji. 

Wiatr lęku ze Wschodu 

– To, że obarczamy Rosję winą za nasilanie się kolejnych społecznych niepokojów, mogłoby być jeszcze kilka lat temu postrzegane jako czysta rusofobia. Tyle że kolejne analizy, kolejne badania tego, jak rozchodzą się działania dezinformacyjne w sieci, nie pozostawiają tu najmniejszego złudzenia. Tak, to działania rosyjskich służb – podkreśla Busiło. – Widzieliśmy to przy podbijaniu dyskusji wokół szczepionek i widzimy to dziś, gdy 5G oskarżane jest o związki z epidemią COVID – dodaje ekspert. 

I to nie są jakieś czcze oskarżenia tylko z Polski. Marc Owen Jones, analityk z uniwersytetu Hamad Bin Khalifa w Katarze, już w kwietniu przeanalizował 22 tys. tweetów łączących frazy „5G” i „corona”. Okazało się, że profile użytkowników rozsyłających te informacje wyglądały bardzo nieautentycznie. Co więcej, schemat przesyłania fake newsów o epidemii i 5G był już Jonesowi dobrze znany, bo oparty na mechanizmach zbliżonych do tych z 2016 roku, kiedy to Rosjanie oddziaływali na nastroje wyborców podczas kampanii prezydenckiej w USA. W przypadku 5G nie udało się jeszcze potwierdzić, czy to rzeczywiście zorganizowana akcja, ale, jak podkreśla Jones, działania są bliźniaczo podobne do tego, jak funkcjonuje niesławna rosyjska agencja Internet Research Agency z Petersburga, której udział w akcjach dezinformacyjnych w 2016 jest oficjalnie potwierdzony. 

Jak wyglądają takie działania? Według analizy Zignal Labs instytucji badającej rozprzestrzenianie się dezinformacji uż 19 stycznia gdy nowy wirus wydawał się realnie zagrażać tylko prowincji Wuhan na Twitterze pojawił się post łączący ze sobą nową chorobę i 5G. W ciągu 3 miesięcy łącznie wyłapała ona niemal 700 tys. podobnych wzmianek. Bardzo często rozprzestrzenianych przez wydawać by się mogło niszowe konta. 

Mariusz Busiło wskazuje choćby na konto i postać Olega A. Grigorieva, który działa na Twitterze jako ekspert od „radiobiologii” i przewodniczący organizacji Russian National Committee on Non-Ionizing Radiation Protection (RusCNIRP). Sam nie ma większych zasięgów, ledwie trochę ponad 800 obserwujących, ale jego tweety tak po rosyjsku, jak i po angielsku podbijają i są podbijane przez kolejne konta linkujące do coraz bardziej przerażających historii o 5G i groźbach promieniowania. 

Takich kont są tysiące. I są coraz bardziej aktywne, co pokazał choćby niedawny raport EU East Stratcom Task Force, komórki Komisji Europejskiej zajmującej się wykrywaniem i zwalczaniem rosyjskiej dezinformacji. Raportuje ona, że w połowie kwietnia miał miejsce prawdziwy wysyp fake newsów wiążących pandemię koronawirusa z teoriami spiskowymi i antyszczepionkową narracją. Tylko w tym jednym tygodniu spece z EU East Stratcom Task Force naliczyli 314 przypadków szerzenia dezinformacji na temat COVID przez prokremlowskie media.

– To, że Rosja jest naturalnym beneficjentem takich antytechnologicznych ruchów, nie jest żadną tajemnicą. Uzasadnień ich zainteresowania w rozbudzaniu obaw jest kilka. Po pierwsze, sami pod kątem rozwoju 5G są mocno zapóźnieni, więc zależy im, by utrudnić działania innym – tłumaczy profesor Krawczyk.

– Ważne może być także to, że pod 5G większość państw planuje częstotliwości 3,4-3,8 GHz, a te tradycyjnie należały do systemów wojskowych. Choć prezydent Władimir Putin zapowiedział w tym roku, że w ciągu najbliższych lat Rosja też rozpocznie budowę 5G, to jednak równolegle wciąż nie poparł pomysłu, by wojsko zwolniło na ten cel częstotliwości 3,4-3,8 GHz – podkreśla Busiło.

Wreszcie co ma znaczenie nie tyle dla bieżącej polityki, ile raczej dla długofalowych działań geopolitycznych Federacji Rosyjskiej: każde zaognianie nastrojów społecznych w Europie i świecie zachodnim jest na rękę naszym wschodnim sąsiadom. Odwraca uwagę od działań władz Rosji zarówno tych wewnątrz państwa, jak i międzynarodowych.

Polityczne wsparcie 

Nawet i bez wpływów obcego wywiadu walka z groźnym promieniowaniem 5G padła w Polsce na bardzo podatny grunt. – Temat jest chwytliwy i z roku na rok rośnie grupa ludzi, którzy na protestach niegdyś przeciw PEM, a dziś już konkretnie anty-5G zbija całkiem niezły kapitał. Także ten polityczny – opowiada profesor Krawczyk. 

Polityczne ambicje przeciwnicy PEM, czyli promieniowania elektromagnetycznego pokazali w 2016 r., gdy udało im się dotrzeć do Kancelarii Prezydenta i nawet odbyć spotkanie z Anną Streżyńską, ówczesną minister cyfryzacji. Pojawił się wtedy pomysł uchwalenia nowego prawa, które miało uregulować zasady budowy sieci komórkowych z uwzględnieniem pól elektromagnetycznych. Ustawa nie ujrzała światła dziennego, ale za to walczący z promieniowaniem komórkowym nabrali wiatru w żagle. 

Szczególnie ci działający w Krakowie. Przekonali prezydenta Jacka Majchrowskiego, że „elektrosmog” to zagrożenie równie duże, co prawdziwy smog. W tym momencie kilka mniej lub bardziej egzotycznych instytucji walczących z PEM zdobyło realne wsparcie dla swoich działań. Te instytucje to mocno ze sobą współpracujące Ogólnopolskie Stowarzyszenie Przeciwdziałania Elektroskażeniom „Prawo do życia”, którym kieruje Zbigniew Gelzok, dawniej monter sieci komórkowych. To także krakowskie stowarzyszenie Nasze Bielany i fundacja Instytut Badań Elektromagnetycznych im. Jamesa Clerka Maxwella. Oba powiązane jedną osobą: Barbarą Gałdzińską-Calik, od połowy 2016 roku do 2019 roku oficjalnym ekspertem ds. PEM powołanym przez Kraków. Od początku ubiegłego roku zastąpiła ją Marta Patena, znana lokalna działaczka anty-PEM. 

Lokalni działacze w Krakowie nie tylko zdobyli pewne wpływy polityczne, ale także zastrzyk gotówki na swoje działania. Miasto na sfinansowanie „eksperta ds. PEM” przekazało 380 tys. zł. Co więcej, Kraków uznał, że temat jest tak ważny, że planował wydać kolejne 6 mln zł na wdrożenie specjalnego, czteroletniego programu ochrony przed polami elektromagnetycznymi.

Za przygotowanie tego planu miasto zapłaciło lokalnym naukowcom 100 tys. zł, ale po konsultacjach społecznych uznało, że jednak „wymaga on dalszych analiz i konsultacji” i nigdy go nie wdrożyło. Kraków od czasu nagłośnienia wydatków miejskich na walkę z PEM przyciął finansowanie tych działaczy. Ale i tak, jak opisał serwis Whatnext na podstawie wyliczeń Jakuba Stępaka, programisty z Krakowa, miasto na walkę z PEM i pośrednio finansowanie działaczy anty-5G wydało w latach 2016-2018 ponad 1,1 mln zł. 

Jako że źródełko zaczęło wysychać, walczący z 5G ruszyli starać się o pomoc finansową od samych wystraszonych promieniowaniem ludzi. Na stronie Narodowego Instytutu Studiów Strategicznych rzucają się w oczy kolejne nawoływania do wpłacania pieniędzy: a to w serwisie Patreon służącym do zbiórek darowizn, a to za pośrednictwem PayPala, a to jako 1 proc. NaviTY, oficjalny kanał NISS, publikował filmiki o uwłaszczeniu Polaków, o grabieży polskiej ziemi. Ostatnio zaczął się jednak wyraźny skręt zainteresowań w kierunku technologii. Pojawiają się filmiki o „matrixie sieci społecznościowych”, o „kanale, którym przechodzi do nas wszelka zaraza komputerowa, czyli e-mail” czy wreszcie ten „czy 5G uaktywnia koronawirusa? Wyłącz wifi, włącz UV, a odzyskasz zdrowie!”.

W tym ostatnim Paweł Wypychowski przedstawiony jako „Electromagnetic Vitality Engineering” zarzeka się, że „nadużywamy wi-fi, robiąc sobie krzywdę i pomagamy wirusowi się replikować”. Wypychowski jest prezesem fundacji im. Maxwella. Tej samej, w której zasiada Gałdzińska-Calik. Filmik zrobił w ciągu dwóch miesięcy 100 tys. odsłon. Ile NISS zebrała ze zbiórki od początku tego roku, nie wiadomo. W odpowiedzi na nasze pytania fundacja odesłała nas do danych finansowych tylko za lata 2016-2018, gdy jeszcze nie była aż tak aktywna w sieci.

– Ale nie o samą czystą gotówkę tu chodzi. Wręcz przeciwnie, temat 5G i wszelkich związanych z nią kontrowersji jest tak nośny, że widać, jak staje się częścią politycznej agendy – podkreśla Busiło.

Póki co raczej niszowej. Jednak od listopada 2019 roku wpłynęło 19 interpelacji krążących wokół 5G skierowanych do ministerstw: zdrowia, klimatu, sprawiedliwości i cyfryzacji oraz Prezesa Rady Ministrów. Hasła anty-5G pojawiły się także podczas protestów przedsiębiorców jako jeden z elementów sprzeciwów wobec polityki lock-down. A kiedy podpalono maszty w Łodzi, na swoim facebookowym profilu ich zdjęcia zamieścił asystent posła Grzegorza Brauna – Piotr Jawornik, wiceprezes Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach STOP NOP. – Potęga podświadomości. Niech maszty zapłoną i płoną – skomentował. 

Anty-5G biznesmeni

Choć Busiło podkreśla, że nie chodzi tylko o pieniądze, to jednak te w grupach anty-5G też mają spore znaczenie. Możemy się wyśmiewać z „foliarzy” i zwalać wszystko na ludzką naiwność. Ale wystarczy spojrzeć, jak prężnie rozwija się biznes wszelkich cudownych środków mających ochronić przed groźnym promieniowaniem, by docenić pomysłowość ludzi, którzy odkryli tu dla siebie źródło zarobku. 

– Jeszcze rok temu był w Polsce jeden większy sklep internetowy specjalizujący się w „ochronnych” produktach, które mają chronić przed promieniowaniem. Dziś jest prawdziwy wysyp takich ofert – twierdzi profesor Krawczyk.

Ten najdłużej działający sklep należy do wspomnianego wyżej Wypychowskiego. Nie podajemy jego nazwy, by nie robić mu zbędnej reklamy. Niestety i bez niej takie produkty jak „farba ekranująca” wraz z zestawem uziemienia za 1245,85 zł, szorty męskie ekranizujące za 339 zł czy metr specjalnej tkaniny na firankę za 509,97 zł i tak sprzedają się zapewne nieźle.

Na tyle nieźle, że na rynku zaczyna się robić ciasno. Sklep z Żyrardowa koło Gniezna sprzedaje antyradiatory w cenach od 25 do 279 zł. Na Allegro można znaleźć niezły wybór „odpromienników antyradiatorów” do naklejenia na telefon czy laptopa. Pewien biznesmen pod koniec ubiegłego roku zebrał na portalu PolakPotrafi ponad 22 tys. zł na wyprodukowanie specjalnej czapki z 40 proc. srebra do ochrony „przed mikrofalą GSM, 4G, 5G i Wi-Fi”.

Jak niezły jest to biznes, świadczy świeża historia z Seattle. W jednym z tamtejszych sklepów internetowych pojawił się krem anty-5G, wyceniany przez swojego twórcę na 20 dolarów za opakowanie. Szybko trafił do redystrybucji: pośrednicy z sukcesami sprzedawali go po 80 dolarów, wprowadzając go m.in. na Amazonie. Sklep internetowy zareagował w miarę szybko i krem anty-5G został usunięty z jego oferty. Wkrótce zniknął też oryginalny sklep. Tyle że zdążył zarobić 2 mln dolarów. 

Spisko-influencerzy

Od czasu wybuchu pandemii do beneficjentów doszła jeszcze jedna grupa podbijająca ludzkie obawy: spisko-influencerzy, którzy z pozycji domorosłych ekspertów od zdrowia, jakości życia i technologii głoszą kolejne rewolucyjne hasła, zbierając wokół siebie coraz więcej zaangażowanych fanów. 

Michał Żulichowski ma niezłą muskulaturę. Chętnie się nią chwali na YouTube i na Facebooku. Opowiada o treningach i diecie. Ale choć rzeczywiście ładnie zbudował własne ciało, to w zalewie konkurencyjnych speców fitnessu nie jest mu łatwo się przebić i zbudować równie duże zainteresowanie w mediach społecznościowych. Jego kanał na YouTube „Prosto do celu” miał w porywach 5 tys. obserwujących. Wszystko zmieniło się, gdy Michał fitnessowiec zmienił się w Michała tropiciela spisków, które mają zniszczyć ludzkość, wmawiają jej pandemię COVID, planują przejęcie kontroli nad światem za pomocą robotów i oczywiście wykorzystują do tego wszystkiego technologię 5G. W ciągu kilku tygodni liczba fanów Michała na YT wzrosła kilkukrotnie. 

I być może rosłaby dalej, gdyby tych treści nie zgłosili administracji YT twórcy portalu Crazy Nauka, który uparcie namierza kolejne przykłady dezinformacji. – A tych wiążących pandemię COVID z technologią 5G mamy dziś prawdziwe zatrzęsienie. I to właśnie na takich mikrokontach. YouTube, owszem, na początku pandemii wreszcie zablokował Jerzego Ziębę, ale w jego miejsce pojawiły się setki kont, które pojedynczo nie mają może ogromnych zasięgów, jednak łącznie robią bardzo groźną robotę – mówi nam Stanisławski. 

Po zgłoszeniu YT kanał Żulichowskiego też zablokował.

– Co nie oznacza końca sprawy. Fitnesowiec już odpalił nowy, ten już nawet nie udaje zainteresowania sportem, tylko nazywa się wprost „Nie wierzę w koronawirusa” – rozkłada ręce Stanisławski. W ciągu jednej doby zdobył niemal 16 tys. subskrypcji.

– To jest syzyfowa praca. W miejsce jednego kanału pojawiają się kolejne, na Facebooku rozbudowują się grupy rozprzestrzeniające najgorsze bzdury. Nie tylko wciskają ludziom głupoty, które potencjalnie mogą wyrządzić im krzywdę, ale także rozkręcają strach wokół 5G i innych technologii – podkreśla Stanisławski. 

Sytuacja jest już na tyle poważna, że Światowa Organizacja Zdrowia zdiagnozowała ją jako „infodemię". Jak jest groźna – już widać.

Wystarczy jedna iskierka i ludzie chwytają za koktajle Mołotowa.