Oczyszczacz powietrza Philips 4000i - test. Mam już dla niego przygotowane miejsce w salonie

Lokowanie produktu: Philips

Wygląda świetnie, ma bardzo dobrą aplikację, potężną wydajność i skuteczny filtr, a do tego oferuje specjalne tryby, które szczególnie docenią ci, którzy planują wstawić oczyszczacz powietrza np. do sypialni albo biura. W odniesieniu do oczyszczacza Philips z serii 4000i mam właściwie tylko jedno zastrzeżenie, które jest warte odnotowania.

15.12.2023 18.14
Oczyszczacz powietrza Philips 4000i - test. Mam już dla niego przygotowane miejsce w salonie

Ale zanim o tym zastrzeżeniu, zacznijmy od tego, na co zwróciła uwagę moja żona od razu po tym, jak wyjąłem nowy testowy sprzęt z pudełka:

Philips 4000i po prostu wygląda świetnie

Można oczywiście dyskutować z tym, czy jest to najważniejsza cecha urządzeń tego typu, ale jedno dyskusji nie podlega - oczyszczacz powietrza nie może stać wciśnięty za szafę, bo wyraźnie utrudniłoby mu to pobieranie zanieczyszczonego powietrza i dystrybucję oczyszczonego, co zdecydowanie kłóci się z ideą tego sprzętu i jego przeznaczeniem. Będzie stał w widocznym miejscu w sypialni, biurze, kuchni albo salonie i nie będzie się go dało przegapić.

Szczęśliwie Philips 4000i naprawdę wygląda dobrze - i w tym przypadku w stu procentach zgadzam się z żoną. Prosta, minimalistyczna kolumna, ale nie nudna, bo wzbogacona o materiałowy front - na to naprawdę miło się patrzy. Co ciekawe, wbrew moim początkowym obawom, materiał ani nie jest przesadnie delikatny (oczyszczacz wędrował wielokrotnie między domami i pomieszczeniami), ani łatwo się nie brudzi, ani nawet nie jest magnesem na zwierzęcą sierść.

Świetnie też rozwiązano kwestię górnego wyświetlacza. Najprzyjemniejsze w nim nie jest jednak nawet to, że jest czytelny, łatwy w obsłudze, kolorowy pierścień pokazuje od razu jakość powietrza, a jedno kliknięcie pozwala sprawdzić stan filtra, ale to, że...

... w trybach nocnych zostaje automatycznie i całkowicie wygaszony (urządzenie ma też czujnik światła i wyłączy lub przygasi panel automatycznie także w innych trybach, można go też wyłączyć ręcznie). Nie zliczę, w ilu testowych i moich prywatnych oczyszczaczach, które przeważnie trafiają do sypialni, musiałem zaklejać wszystkie świecące elementy czarną taśmą. W sumie nie ma co się dziwić, że rozwiązano to jak trzeba, bo - i tutaj miejsce na ciekawostkę - Philips już niemal dekadę temu wprowadził na rynek pierwszy oczyszczacz z numerycznym wskaźnikiem PM 2.5. Było więc sporo czasu na dopracowanie tego rozwiązania i formę, którą spotkamy właśnie w 4000i, można uznać pod wieloma względami za ostateczną.

Z mniej subiektywnych informacji na temat zewnętrznej części modelu z serii 4000i - testowany model (AC3858) ma wymiary 310 x 310 x 718 cm, masę 9 kg i przewód zasilający o długości 1,8 m. Owszem, mógłby być trochę dłuższy, ale akurat u mnie taka długość była zaletą - oczyszczacz przeważnie stoi niedaleko kontaktu, więc nie ma problemu z tym, co z robić z nadmiarem kabla.

Philips 4000i - co tutaj ma oczyszczać i z czego?

Zacznijmy od teorii.

Philips 4000i jest nawet przez producenta określany jako sprzęt przeznaczony do największych pomieszczeń - według specyfikacji ma poradzić sobie nawet w pokojach o powierzchni do 73 m2, co jest powierzchnią zbliżoną do... całego mojego domu. Wydajność ma potwierdzać też naprawdę wysoki CADR na poziomie 610 m3/godz., a za samą filtrację odpowiada trzyczęściowy filtr w kształcie walca, składający się z filtra wstępnego, filtra NanoProtect HEPA (ma być w stanie wyłapać cząsteczki o rozmiarze 0,003 μm) oraz filtra z węglem aktywnym.

Ten pierwszy ma odpowiadać za filtrowanie naprawdę dużych zanieczyszczeń, takich jak sierść zwierząt (potwierdzam, widać po rozebraniu) i jego powierzchnię można - a nawet należy - regularnie czyścić odkurzaczem. Filtr NanoProtect HEPA odpowiada z kolei za drobniejsze cząstki (PM 2.5, bakterie, wirusy), natomiast filtr węglowy - za eliminację przykrych zapachów, gazów i podobnych. Filtra, jako całości, nie można myć, ale jego wydajność ma w tym przypadku wynosić do 36 miesięcy i na stronie marki Philips można - nawet w momencie pisania tego tekstu - znaleźć informację o promocji, w ramach której można otrzymać drugi filtr za 1zł po rejestracji urządzenia, więc obejdzie się bez dodatkowych kosztów przez długi czas, bo nawet do 6 lat. Jest to o tyle istotne, że koszt wymiany filtra potrafi być dość zaskakujący - i tak przykładowo w jednym z oczyszczaczy u mnie w domu trzeba już teraz - po zaledwie roku - wymienić filtr, który kosztuje ponad 600 zł. W 4000i spokój miałbym prawdopodobnie przez dużo dłuższy okres.

Kolejna dobra wiadomość - o stanie filtra jesteśmy na bieżąco informowani (w aplikacji oraz na wyświetlaczu urządzenia), a oczyszczacz uwzględnia w swojej ocenie m.in. czas pracy oraz poziom zanieczyszczenia powietrza. Mało tego - ocena dotyczy nie tylko poziomu zanieczyszczenia filtra jako całości, ale też nadającego się do odkurzenia filtra wstępnego. Osoby, które mają w domu np. zwierzęta, będą bez wątpienia zadowolone z takiej dodatkowej informacji, dzięki której nie będą musiały co chwila otwierać urządzenia (nawet jeśli jest to banalnie proste) i sprawdzać, czy poziom zasierścienia osiągnął już stan krytyczny.

Philips 4000i - jak wygląda oczyszczanie w praktyce?

Przede wszystkim do wyboru mamy trzy tryby sterowania - automatyczny, a także ręczny, z wykorzystaniem albo panelu na urządzeniu, albo aplikacji. Można do tego doliczyć jeszcze tryb harmonogramu, z którego regularnie korzystałem i pewnie skorzysta większość osób.

Jeśli chodzi o tryb manualnego sterowania intensywnością oczyszczania powietrza, to do wyboru mamy trzy główne opcje - Poziom 1, Poziom 2 oraz Turbo, a także dwa tryby nocne - standardowy oraz dla alergików.

Głośności dla poszczególnych trybów, mierzone w odległości około 1 m od oczyszczacza, prezentują się następująco (dB(A)):

  • hałas tła - 24
  • Poziom 1 - 29-30
  • Poziom 2 - 39-40
  • Turbo - 53-54
  • Tryb nocny i tryb sen dla alergików - 24-25

Co to oznacza w praktyce? Tyle, że w trybie nocnym Philips 4000i jest właściwie kompletnie niesłyszalny. Po pierwszym włączeniu tego trybu musiałem wstać i przyłożyć ucho do wylotu powietrza znajdującego się na szczycie urządzenia, żeby upewnić się, że faktycznie działa, a nie po prostu się wyłączyło. Działa, tyle tylko, że na bardzo wolnych obrotach i ekstremalnie cicho. Ustawiłem oczyszczacz około 1,5 m od łóżka i nie miałem najmniejszego problemu z zasypianiem, a utrudnia mi to nawet najdrobniejszy szmer.

W trybach dziennych, nawet na poziomie najniższym, jest za to słyszalnie głośniej - co zresztą potwierdzają pomiary - ale nadal jest to dźwięk, który zginie w tle właściwie każdego domu, poza tym, w którym kompletnie nic nie generuje nawet najmniejszego hałasu. Ponownie - nie miałem większego problemu z używaniem modelu z serii 4000i w niewielkim biurze podczas pracy, ani w salonie, gdzie spędzam wieczory albo na oglądaniu telewizji, albo na czytaniu. Właściwie jedyne, o czym trzeba pamiętać, to to, że Philips 400i ma naprawdę potężną przepustowość i przetłacza przez siebie ogromne ilości powietrza w ciągu godziny. Otwór jest wprawdzie umieszczony tak, że bezpośrednio nie będzie wiał na nikogo, ale ruch powietrza jest zdecydowanie wyczuwalny.

W przypadku poziomu drugiego, trudno już zignorować obecność oczyszczacza, natomiast tryb Turbo to naprawdę sporo hałasu. Na pocieszenie - nawet w bardzo zanieczyszczonych pomieszczeniach drugi z tych trybów nie włączył się automatycznie ani razu (!), natomiast poziom 2 (lub jego okolice) włączał się tylko na kilka chwil, w momentach sztucznie zwiększonego zanieczyszczenia. W normalnych warunkach - w tym i w nocy - łatwo zapomnieć, że w ogóle mamy w domu oczyszczacz, przynajmniej jeśli chodzi o generowany hałas.

Co do poboru prądu, to prezentuje się on następująco (W):

  • Poziom 1 - ok. 9 W
  • Poziom 2 - 12-13 W
  • Turbo - 57 W
  • Tryb nocny i dla alergików - 7,5 W

Gdyby więc zaokrąglić zużycie do 10 W i założyć, że oczyszczacz pracuje przez całą dobę, jeden dzień oczyszczania będzie nas kosztował ok. 20 groszy.

Co ciekawe, o ile użytkownik ma do wyboru tylko trzy tryby dzienne, o tyle oczyszczacz w trybie automatycznym - przynajmniej patrząc na poziom hałasu i zużycie prądu - jest w stanie dobierać wartości także pomiędzy tymi trzema nastawami. Przykładowo przy bardzo wysokim zanieczyszczeniu (PM 2.5 na poziomie ok. 250 μm/m3), pobór mocy w szczycie wynosił 28-30 W, natomiast natężenie dźwięku - 48 db(A), czyli było to coś pomiędzy poziomem drugim a Turbo.

Daję za to sporego plusa - nawet jeśli użytkownik nie ma dostępu do tego poziomu - bo z doświadczenia wiem, że większość osób używa oczyszczaczy wyłącznie w trybie automatycznym i oczekuje dwóch rzeczy: po pierwsze, że dostaną czyste powietrze, po drugie, że dostaną je przy jak najmniejszej dozie hałasu i jak najkrótszym czasie tego hałasowania. Philips 4000i całkiem sprytnie nie sięga zawsze w kryzysowych sytuacjach po naprawdę głośny tryb Turbo, tylko oczyszcza powietrze "na połowę mocy", a potem i tak bardzo szybko przechodzi do mniej hałaśliwego trybu. I tak to powinno działać.

Philips 4000i - jak wygląda wykrywanie zanieczyszczeń?

Przede wszystkim zestaw czujników Dual Scan - który ma monitorować powietrze... 1000 razy na sekundę - jest niesamowicie czuły. Do tego stopnia, że np. przy ścieleniu łóżka wykrycie uniesionych cząstek następuje niemal od razu, podobnie jak przy odkurzaniu czy gotowaniu - i to nawet wtedy, kiedy gotujemy pomieszczenie obok i... jedno piętro w dół. Podobnie jest z otwieraniem okna w panującym teraz sezonie grzewczym - Philips 4000i błyskawicznie orientuje się, po co został wstawiony do tego pomieszczenia i robi swoją robotę. Zresztą, żeby nie być gołosłownym - w momencie testów w pomieszczeniu stały dodatkowo dwa inne oczyszczacze i 4000i był zawsze pierwszy, jeśli chodzi o rozpoczęcie oczyszczania.

Na tym jednak nie koniec, bo czujniki z serii 4000i cechowały się też nie tylko lepszym czasem reakcji, ale i dokładnością bliższą temu, co pokazywały zewnętrzne czujniki, a czego nie pokazywały inne oczyszczacze w moim domu. W przypadku wysokich poziomów zanieczyszczeń wszystkie wprawdzie ruszały do działania, ale Philips dużo częściej rejestrował i likwidował zanieczyszczenia w sytuacjach, kiedy pozostałe oczyszczacze twierdziły, że wszystko jest w porządku. A nie do końca było.

Bardzo przydatny jest też fakt, że nie tylko bieżące, ale i historyczne wskazania czujnika zanieczyszczeń (gazy, PM 2.5, alergeny) możemy sprawdzić z poziomu aplikacji - pozwoli to wyłapać, które czynności generują najwięcej zanieczyszczeń i może nawet skłonią do zmiany niektórych przyzwyczajeń.

Jak natomiast wygląda skuteczność filtracji? W pomieszczeniu o kubaturze około 48 m3 (sypialnia), po podbiciu poziomu PM 2.5 do poziomu ponad 200 μm/m3, tryb automatyczny potrzebował na oczyszczenie powietrza do poziomu 28 μm/m3 zaledwie... 4 minuty. Po tych 4 minutach "automat" zdecydował się też na zmniejszenie intensywności oczyszczania, co zaowocowało niemal idealną ciszą - siedząc w pokoju bezpośrednio obok - oraz spadkiem poziomu koncentracji PM 2.5 do 3 μm/m3 po kolejnych 5 minutach, co zresztą potwierdziły też inne czujniki w pomieszczeniu.

W przypadku większych pomieszczeń (około 85 m3, dodatkowo otwartego na inne pomieszczenia) prędkość oczyszczania była oczywiście mniejsza, ale nadal pozostawała na bardzo dobrym poziomie. I tak np. tryb automatyczny, wstawiony do pomieszczenia pełnego zwierzęcej sierści i kurzu (inaczej: mój salon), wykrył na początku koncentrację PM 2.5 na poziomie ok. 40 μm/m3, co uznał za wynik średni, dodatkowo zwracając uwagę na sporą ilość alergenów (trudno mi to zweryfikować, ale i trudno mi z tym się nie zgodzić) i sprowadził te wartości niemal do zera w ciągu 30 minut.

Świetne wrażenie robi też aplikacja

Pierwsza konfiguracja jest banalnie prosta, podobnie jak zresztą późniejsza obsługa. Jeśli mamy jakieś wątpliwości, w niemal każdym miejscu możemy się szybko doklikać do dodatkowych informacji, które wyjaśnią nam np. czym charakteryzuje się dany tryb albo czym jest konkretny rodzaj zanieczyszczenia.

Najbardziej doceniam jednak fakt, że aplikacja po konfiguracji współpracuje z oczyszczaczem błyskawicznie i kompletnie bezproblemowo. Opóźnienia w odczytach są prawie zerowe, podobnie jak opóźnienia przy wydawaniu komend. Dodatkowo z racji tego, że oczyszczacz łączy się przez WiFi, możemy nim sterować nie tylko wtedy, kiedy jesteśmy w domu, ale właściwie z dowolnego miejsca. I nie ma tu większego znaczenia, czy chcemy po prostu włączyć tryb Turbo przed samym powrotem do domu, włączyć blokadę rodzicielską czy utworzyć nowy harmonogram - wszystko działa w 100 proc. prawidłowo.

Jedyną rzeczą, która trochę nie daje mi spokoju i o której wspomniałem na samym wstępie, jest to, że... oczyszczacz po wydaniu komendy - z poziomu aplikacji albo panelu dotykowego - potwierdza przyjęcie polecenia subtelnym piknięciem, którego niestety nie da się wyłączyć. W żaden sposób nie przeszkadza to w ciągu dnia, natomiast w nocy nie jest to raczej przesadnie potrzebne. Niestety tryb snu nie niweluje w żaden sposób tego problemu.

Philips 4000i - czy warto?

Sam chyba nie będę miał wyboru, skoro żona stwierdziła, że to dobrze wygląda - a to przeważnie kończy się koniecznością zakupu.

Sugerowanie jednak, że Philips 4000i jest "po prostu ładny i to tyle", byłoby trochę lekceważące, biorąc pod uwagę, że oczyszczacze tej marki trafiają na rynek od ponad czterech dekad. Szczęśliwie przez tych kilka tygodni testów 4000i pokazał się od dobrej strony nie tylko w sensie estetycznym, ale też - może nawet przede wszystkim - od użytkowej. Błyskawicznie wykrywa zanieczyszczenia i sprawnie sobie z nimi radzi, a dodatkowo potężny tryb turbo pozwala na szybko uporać się zanieczyszczeniami np. tuż po wietrzeniu pomieszczenia czy przypaleniu przez jednego z domowników obiadu (niestety sprawdzone). Do kompletu mamy jeszcze świetnie działającą aplikację, którą można spiąć ze skrótami Siri, dzięki czemu jednym kliknięciem na telefonie mogę zgasić wszystkie światła w domu, zablokować zamek w drzwiach i przełączyć oczyszczacz w bezgłośny (i bezświetlny!) tryb nocny.

Biorąc przy tym pod uwagę wydajność 4000i, raczej nie trafi on do mojej sypialni, bo nie należy ona do największych i byłaby to zdecydowanie przesada. Natomiast honorowe miejsce w salonie jest już dla niego przygotowane.

Lokowanie produktu: Philips
Najnowsze
Zobacz komentarze