REKLAMA

YouTube nie wierzy w globalne ocieplenie, czyli media społecznościowe nie są przygotowane do roli, którą odgrywają

YouTube nie wierzy w katastrofę klimatyczną, a przynajmniej nie w to, że ma ona cokolwiek wspólnego z działalnością człowieka. 

12.08.2019 17.25
Globalne ocieplenie YouTube
REKLAMA
REKLAMA

Wydawać by się mogło, że jeśli 97 proc. badań naukowych napisanych przez akademików z różnych stron świata zgadza się ze sobą, to powinniśmy cieszyć się, wiwatować i uznać, że mamy do czynienia z pewnikiem Niestety. Nie dla wszystkich naukowy consensus jest jakimkolwiek argumentem. Artykuł badaczy z Uniwersytetu w Aachen pokazuje, że ponad połowa materiałów na YouTubie zaprzecza temu, że to działalność człowieka jest głównym powodem zbliżającej się katastrofy. Duża część zaprzecza temu, że taka katastrofa w ogóle nadciąga.

Badacze z Niemiec wybrali losowo 200 filmów dotyczących zmian klimatycznych i poddali je analizie. Autorzy 107 albo twierdzili, że człowiek nie ma wpływu na zmiany klimatu, albo zaprzeczali istnieniu globalnego ocieplenia w ogóle (to spisek ekoterrorystów / globalnych koncernów / lobby potężnej tajnej organizacji cyklistów). Tych ostatnich było aż 91. Jedynym pocieszeniem może być to, że filmy mówiące o katastrofie klimatycznej jako realnym problemie miały nieco więcej obejrzeń (w sumie 16,941,949 do 16,939,655).

Te statystyki powinny nas niepokoić, bo nie chodzi tu tylko o media społecznościowe, chodzi o to, w co wierzyć będziemy my i przyszłe pokolenia. Większość z nas, żeby się czegoś dowiedzieć, nie idzie do biblioteki po książkę czy encyklopedię, ale sięga po telefon i wpisuje odpowiednie hasło w wyszukiwarkę Google. I choć każdy może zajrzeć na Wikipedię, która potrafi być dość wiarygodnym źródłem informacji, to nie każdy ją wybierze. Artykuły w niej w końcu pisane są tak, żeby być wyczerpujące i encyklopedyczne, a nie kolorowe, zabawne i emocjonalnie angażujące. Jednym słowem – naukowa nuda. Łatwiej włączyć YouTube'a i tam poszukać odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Media społecznościowe nie są przygotowane do roli, którą odgrywają.

REKLAMA

Zapominamy, że media społecznościowe nie zostały stworzone do tego, żeby szukać w nich informacji, zostały zaprojektowane przede wszystkim z myślą o rozrywce. Nie ma drugiego tak wspaniałego ekosystemu dla teorii spiskowych, plotek i fake newsów jak one. To dzięki nim rozprzestrzeniają się one z szybkością światłowodu i zamykają widza w bańce swoich tez. Oba efekty wynikają bezpośrednio z tego, jak te platformy są zaprojektowanie. Promuje się w nich treści wywołujące emocje, a w związki z tym kliki, komentarze i łapki, bo takie treści lepiej się monetyzuje. Zamyka się użytkownika w bezpiecznej bańce personalizacji, dzięki której widzi przede wszystkim tezy, z którymi już się zgadza, bo nikt nie lubi mieć wątpliwości i nie chce dowiadywać się tego, że nie ma racji. Przytakiwanie lepiej się sprzedaje.

Choć na platformie Google'a jest cała masa świetnych kanałów edukacyjnych, to filmy z nich przeplatają się z kanałami wszystkowiedzących ekspertów wietrzących wszędzie globalne spiski. Poszukiwanie wiedzy na YouTubie wymaga czujności i zdrowiej dawki sceptycyzmu. Jeśli większość filmów tam umieszczonych sugeruje, że wpływ człowieka na globalną katastrofę nie istnieje, to mamy naprawdę duży problem. To już nie czas na debatowanie, czy człowiek ma wpływ na klimat, czy nie ma. My to już wiemy – ma. Teraz jest czas na podjęcie bardzo konkretnych działań i to bardzo szybko, bo nasz czas topnieje.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA