REKLAMA

Zebrał 800 tys. dol. na stworzenie plecaka z ładowarką i routerem WiFi. Pieniądze roztrwonił, teraz grozi klientom

Douglas Monahan rozbił nadzieje tysięcy użytkowników Indiegogo i Kickstartera. Autor kampanii iBackpack trzy razy uruchamiał projekty na platformach crowdfundingowych i trzy razy okłamywał klientów. Teraz pozew przeciwko niemu złożyła Federalna Komisja Handlu Stanów Zjednoczonych.

16.05.2019 09.06
Miał stworzyć cudowny plecak. Roztrwonił 800 tys. dol., teraz grozi klientom
REKLAMA
REKLAMA

Wyobraź sobie, że wchodzisz na Kickstartera i widzisz inteligentny plecak. Twórcy zapewniają, że dzięki iBackpack twoje gadżety nigdy się nie rozładują, bo plecak wyposażono w akumulator, który ma moc akumulatora samochodowego. W mniej niż 4 godziny naładuje 12 iPhone’ów lub 6 iPadów. Co więcej, plecak pełni funkcję hotspotu Wi-Fi, więc — w lesie czy metrze — będziesz zawsze w kontakcie ze światem. Dodatkowo w zestawie otrzymasz głośnik Bluetooth i słuchawki z mikrofonem.

Sam iBackpack został wykonany z kuloodpornego materiału i jest wyposażony w system alarmowy na wypadek kradzieży. Sprawdzać poziom naładowania baterii i monitorować lokalizację plecaka można za pośrednictwem aplikacji w smartfonie. Wynalazek jest dostępny w przedsprzedaży na platformie crowdfundingowej w cenie jedynych 249 dol. Zapłaciłbyś? Nie? To dobrze.

Federalna Komisja Handlu Stanów Zjednoczonych (FTC) złożyła pozew przeciwko autorowi pomysłu inteligentnego plecaka iBackpack, Douglasa Monahana. Regulator uważa, że założyciel startupu zebrał około 800 tys. dol. na Indiegogo i Kickstarter i wydał je na swoje potrzeby, w tym zakup bitcoinów — informuje The Verge.

Zebrał 700 tys. dol. na Indiegogo i nigdy nie wysłał produktu. Po pół roku wystartował z projektem iBackpack 2.0 na Kickstarterze i znowu zebrał prawie 100 tys. dol.

Pierwsza kampania iBackpack pojawiła się na Indiegogo w październiku w 2015 r. Twórcom udało się zebrać 720 tys. dol. - w końcu plecak z ładowarkami do laptopów i smartfonów, routerem Wi-Fi i głośnikiem Bluetooth brzmi naprawdę fascynująco.

W marcu 2016 r. na Kickstarterze pojawił się iBackpack 2.0., który również zachwycił użytkowników platformy. Podając datę dostawy na wrzesień 2016 r., Monaghan zaczął zbierać pieniądze i otrzymał 76 tys. dol.

Jednak pomysłodawca nie poprzestał na tym i stworzył dwie dodatkowe kampanie na Indiegogo, oferując użytkownikom torbę MOJO i system kablowy POW USB, zyskując na wpłatach 11 tys. dol.

Trzy razy okłamał użytkowników platform crowdfundingowych, ale co dziwi mnie najbardziej — za każdym razem ludzie wpłacali pieniądze, nie sprawdzając wiarygodność autora projektu.

Douglas Monahan otrzymał blisko 800 tys. dol. i wydał je na…

Zgodnie z pozwem, oskarżony nie przeznaczył zebranych środków z Indiegogo lub Kickstartera na wyprodukowanie, lub dostarczenie plecaka. Zamiast tego wydał je na „różne potrzeby osobiste”, w tym na zakup bitcoinów, wypłaty z bankomatów i spłatę karty kredytowej.

Kiedy inwestorzy z platform crowdfundingowych zaczęli się skarżyć, Monahan groził im, mówiąc, że wie, gdzie mieszkają.

W pozwie twierdzi się, że Monahan groził użytkownikom platformy, którzy narzekali na brak dostawy plecaków. Nawet rzekomo powiedział klientowi, że wie, gdzie mieszka. Innym mówił, że złoży pozew do sądu za zniesławienie i oszczerstwo.

W większości przypadków maile inwestorów były po prostu zignorowane, sam Monahan zamknął firmę, stronę internetową iBackpack, wszystkie konta firmowe, usunął stronę na Facebooku i zaprzestał jakiejkolwiek komunikacji.

FTC zwraca się o zwrot środków na rzecz inwestorów i „stały zakaz” korzystania z platform crowdfundingowych przez Monahana.

To już po raz drugi, kiedy FTC pozywa autora kampanii crowdfundingowej.

W 2015 r. oskarżonym został Erik Chevalier, który zebrał ponad 122 tys. dol. na grę planszową, a później sprzedał dane inwestorów firmom zewnętrznym.

Bloger Spider’s Web Łukasz Kotkowski wcześniej podzielił się historią, jak sam został ofiarą nieuczciwych autorów kampanii na Kickstarterze. Karol Kopańko z kolei przygotował subiektywne zestawienie 10 projektów, których pomysłodawcy oszukali klientów.

Czy takie platformy jak Kickstarter i Indiegogo mogą zrobić coś, aby zapobiec podobnym przypadkom w przyszłości?

Zgodnie z danymi, które zostały ujawnione w 2015 r. przez Kickstartera, 9 proc. kampanii na platformie, które osiągnęły swój cel finansowania, nigdy nie dostarczają obiecanego produktu. Co ciekawe, w przypadku kampanii, które nie spełniają obietnic związanych z dostawą produktów, tylko około 13 proc. inwestorów otrzymuje zwrot pieniędzy.

Innymi słowy, co 10 kampania na Kickstarterze nigdy nie spełni oczekiwań swoich klientów. Z jednej strony, właśnie na tym polega zasada działania crowdfundingu — wpłacanie tam pieniądz zawsze wiąże się z ryzykiem dla podmiotów wspierających. Jednak z drugiej strony, platformy muszą w jakiś sposób chronić użytkowników i próbują to robić...

Indiegogo uruchomiło opcję gwarantowanej dostawy. Wybierając, w który projekt zainwestować, użytkownik może sprawdzić, czy kampania posiada znaczek gwarantowanej dostawy, czy nie. Zasada działania tej opcji polega na zatrzymaniu wpłacanych przez użytkowników pieniędzy przez Indiegogo, dopóki twórcy nie dostarczą swoich produktów. W taki sposób inwestorzy mają gwarancję dostawy produktu albo zwrotu pieniędzy. Brzmi dobrze, ale to znaczy, że startup musi już posiadać całą niezbędną kwotę na produkcję towaru.

REKLAMA

Z kolei Kickstarter twierdzi, że współpracuje z twórcami projektów przed rozpoczęciem kampanii, aby zweryfikować tożsamość autorów. Jon Leland, starszy dyrektor ds. Strategii na Kickstarterze, powiedział niedawno The Verge, że platforma planuje wprowadzić „szereg narzędzi związanych z przejrzystością kampanii”, które są „dość radykalne”.

Pasja do wynalazków, które są dopiero na etapie opracowywania, ma swoją cenę. A więc wspieranie produktów na platformach crowdfundingowych bardziej przypomina loterię. Z kolei prawo hazardowe mówi — postaw tyle pieniędzy, ile jesteś gotów stracić.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA