REKLAMA

Przygotujcie się na 64 megapiksele w smartfonach. Pierwszy będzie Samsung

Aparaty mobilne o rozdzielczości 48 megapikseli stają się coraz popularniejsze, ale nie jest to ostatnie słowo. Nowe smartfony będą wyposażone w aparat o rozdzielczości 64 megapikseli.

09.05.2019 09.24
64 megapiksele samsung
REKLAMA
REKLAMA

48-megapikselowe matryce na dobre zadomowiły się na rynku smartfonów. Widzimy je u wszystkich największych producentów, poza Apple. Takie sensory są już w smartfonach Samsunga, Huawei, Xiaomi, Oppo i Vivo. Producentem matryc jest Sony.

Bardzo popularna matryca Sony IMX586 wydaje się też być mocno elastyczna na poziomie oprogramowania. Ten sam sensor trafia do smartfonów ze średniej i z wysokiej półki, dając wyraźnie inną jakość zdjęć. Podejrzewam, że to właśnie ten powód sprawia, że sensor jest tak chętnie kupowany przez producentów.

Samsung stawia na własne matryce o wysokiej rozdzielczości. Nowe sensory mają rozdzielczość 48 i 64 megapiksele.

64 megapiksele samsung class="wp-image-934082"

Samsung pokazał dwie nowe matryce. Pierwszy sensor nosi nazwę ISOCELL Bright GW1 i zapewnia rozdzielczość aż 64 megapikseli, co jest rekordem w świecie fotografii mobilnej. Druga matryca - ISOCELL Bright GW2 - ma 48 megapikseli. Oba sensory zapewniają wielkość piksela wynoszącą 0,8 mikrometra.

Samsung zdradza też zasadę działania nowych matryc. Zgodnie z oczekiwaniami, piksele będą grupowane w bloki 2x2, aby poprawić jakość zdjęć nocnych. Nocą będzie można skorzystać z trybów 12 megapikseli (w matrycy GW2) i 16 megapikseli (w GW1), aby uzyskać obraz o niższym poziomie szumu. Z kolei za dnia, kiedy światła nie brakuje, matryce będą mogły pracować w natywnych rozdzielczościach.

Matryce trafią do masowej produkcji w drugiej połowie 2019 roku, więc możliwe, że zobaczymy je już w jesiennych modelach Samsunga. Kto wie, może nawet w Galaxy Note 10.

Walka na megapiksele z reguły nie ma sensu… no chyba, że jednak ma.

sony class="wp-image-313785"

Każdy fotograf, który choć trochę liznął temat technikaliów, dobrze zdaje sobie sprawę z faktu, że zwiększanie liczby megapikseli powyżej pewnego poziomu często degraduje jakość zdjęć. Więcej pikseli na matrycy oznacza gęstsze upakowanie, więc pojedynczy piksel ma mniejszy rozmiar, a w efekcie przechwytuje mniej światła. Finalnie mamy więc obrazek o większych szumach.

Za matrycami Samsunga idzie jednak konkretny pomysł. W trybie 16 i 12 megapikseli matryce będą pracować tak, jakby pojedynczy piksel miał 1,6 mikrometra, a to bardzo duży rozmiar na rynku mobilnym, co zapowiada dobrą jakość zdjęć.

Poza tym matryca o rozdzielczości 64 megapikseli zapewnia identyczny rozmiar piksela, jak czterdziestoośmiomegapikselowy sensor. To oznacza, że sama matryca ma fizycznie większy rozmiar, a wiec ogólna jakość zdjęć powinna być wyższa niż w przypadku matrycy o rozdzielczości 48 megapikseli. Szczegółowość może nie będzie wyraźnie lepsza, bo tutaj ograniczeniem jest rozdzielczość optyczna malutkiego obiektywu, ale na większą matrycę pada więcej światła.

A jak smartfonowe 64 megapiksele mają się do tradycyjnych aparatów?

W przypadku tradycyjnych aparatów od lat standardowy poziom rozdzielczości to okolice 24 megapikseli. Jest jednak coraz więcej profesjonalnych modeli aparatów, które oferują ok. 42 megapiksele.

 class="wp-image-731727"

Przykładowo, mój aparat ma rozdzielczość 24,2 megapiksela, a matryca ma rozmiar ok. 36x24 mm. W efekcie rozmiar piksela wynosi 5,91 mikrometra. Widać więc wielką przepaść w porównaniu do mobilnego rozmiaru 0,8, czy nawet 1,6 mikrometra. Do tego oczywiście dochodzi znacznie doskonalsza i bardziej rozbudowana optyka.

Jeśli jednak wejdziemy na najwyższą półkę aparatów cyfrowych, czyli do segmentu średnioformatowego, możemy liczyć nawet na rozdzielczości 100 megapikseli. Tego typu aparaty są wykorzystywane do fotografii studyjnej, w tym głównie reklamowej. Mówimy jednak o poziomie cenowym rzędu kilkuset tys. zł.

Czy wobec tego sprzęt mobilny za 4 tys. zł, z matrycą o rozdzielczości 64 megapikseli, może mieć sens?

REKLAMA

Jak najbardziej. Wiele osób powie, że „fizyki nie da się oszukać”, a wysoka rozdzielczość będzie potrzebowała świetnej optyki. Zabawa na rynku mobilnym nie polega jednak na oszukiwaniu fizyki, a na omijaniu jej. Jeśli nie da się zwiększyć rozmiaru matrycy lub obiektywu, można obejść ten problem za pomocą oprogramowania. To właśnie software decyduje o jakości zdjęć.

Przykład? Honor View 20 z matrycą 48 megapikseli ma tryb, w którym robi serię zdjęć z lekkim przesunięciem wywołanym drganiem rąk, po czym łączy wszystkie klatki w jedną, która ma znacznie więcej detali. W podobny, acz jeszcze ciekawszy sposób, działa zoom cyfrowy w Google Pikselu 3. To właśnie sztuczki programowe sprawiają, że matryce mobilne rządzą się nieco innymi prawami, niż sensory dużych aparatów. Z tego względu uważam, że 64 megapiksele w smartfonie mają sens.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA