REKLAMA

Najdalej za 5 lat ludzie wrócą na Księżyc - twierdzi NASA

Jim Bridenstine, nowy szef NASA udzielił bardzo ciekawego wywiadu, w którym zdradził kilka szczegółów dotyczących najbliższych misji amerykańskiej agencji kosmicznej.

15.02.2019 17.49
nowa-strategia-nasa
REKLAMA
REKLAMA

O tym, że NASA planuje wielki powrót księżycowych misji załogowych wiemy już od sierpnia 2018 r. Wtedy jednak Bridenstine nie chciał wchodzić zbytnio w szczegóły i doprecyzował tylko kilka nieścisłości związanych z programem Gateway i rakietami SLS. Najnowsza strategia amerykańskiej agencji kosmicznej zakłada jednak większy nacisk na współpracę z sektorem prywatnym.

Nowa stategia NASA opiera się na ścisłej współpracy z sektorem prywatnym

nowa strategia nasa class="wp-image-887830"
Wizualizacja wnętrza kapsuły Crew Dragon. Źródło: SpaceX

Amerykanie mają powoli dość wysyłania swoich ludzi w kosmos na pokładzie rosyjskich Sojuzów. Program Space Shuttle zakończył się bowiem w 2011 r. i od tamtej pory amerykanie muszą korzystać z rosyjskiej infrastruktury. W wywiadzie dla CNBC Bridenstine zdradził zresztą, że za jedno miejsce na pokładzie rosyjskiego statku NASA płaci ok. 70 mln dol. Biorąc pod uwagę burzliwą historię obu supermocarstw, podejrzewam, że ta cena jest odrobinę zawyżona, ale tego pewnie nigdy się nie dowiemy.

Wracając jednak do kosmicznych planów NASA: amerykańska agencja chce skupić się na współpracy z dwoma prywatnymi podmiotami: Boeingiem i SpaceX. Owocem współpracy z sektorem prywatnym będzie program Commercial Crew, dla którego Boeing i SpaceX przygotowały kosmiczne kapsuły - Starliner i Crew Dragon - na pokładzie których amerykańscy astronauci powrócą do kosmicznych lotów z własnego terytorium.

Jeśli chodzi o stopień zaawansowania prac, to firma SpaceX twierdzi, że ich pierwszy testowy lot z wykorzystaniem nowej kapsuły (jeszcze bez załogi) odbędzie się 2 marca. Przedstawiciele Boeinga nie podali jeszcze żadnej konkretnej daty, jednak nieoficjalnie mówi się, że pierwsze testy Starlinera nie rozpoczną się wcześniej, niż w kwietniu.

A co z powrotem na Księżyc?

plan powrotu na księżyc, stacja kosmiczna Gateway class="wp-image-792661"
Mniej więcej tak NASA wyobraża sobie stację kosmiczną Gateway, z której astronauci będą wybierać się w stronę Księżyca.

Tutaj plan robi się trochę bardziej zawiły. Załogowe misje kosmiczne, których członkowie zostawią swoje ślady na Księżycu, mają być wysyłane z orbitalnej stacji księżycowej. Tej samej, której budowa się jeszcze nie zaczęła. Gateway, bo taką ma nosić nazwę, zacznie powstawać dopiero w 2022 r. Moduł po module. Żeby było jeszcze trudniej: rakieta, na pokładzie której ma zostać dostarczony moduł mieszkalny, jeszcze nie powstała. NASA zamierza użyć rakiety SLS, której mniejsze wersje zostaną wykorzystane w trzech wcześniejszych misjach:

  • EM-1: bezzałogowy lot ze statkiem kosmicznym Orion MPCV na orbitę Księżyca
  • EM-2: załogowy lot z Orionem na orbitę Księżyca
  • Nie jest to co prawda misja pod kryptonimem EM, ale NASA planuje wykorzystać rakietę SLS do wysłania bezzałogowej misji na Europę.

Bridenstine twierdzi, że pierwsza załogowa misja wyląduje na Księżycu jeszcze w 2024 r. Zakładam jednak, że lądownik wystartuje jeszcze z Ziemi. No chyba, że jakimś cudem w te 2 lata NASA uda się zbudować orbitalną stację księżycową. Jak dotąd jednak nie poznaliśmy żadnych szczegółów tego planu, więc osobiście bym na to nie liczył. Pierwsze (w tym wieku) lądowanie na Księżycu będzie miało zapewne charakter zapoznawczy.

Planowane misje księżycowe nie będą ograniczać się tylko i wyłącznie do badań naukowych

Bridenstine w wywiadzie dla CNBC wspominał kilka razy, że długoterminową strategią dla Księżyca będzie komercyjne wykorzystanie jego zasobów. Chodzi tu zapewne o produkcję paliwa rakietowego (spora część powierzchni naszego naturalnego satelity składa się z lodu, który dość prosto da się przerobić na paliwo wodorowe) i o wydobycie rzadkich minerałów.

REKLAMA

Wbrew pozorom jest to o wiele ważniejsza wiadomość, niż mogłoby się to wydawać. Komercjalizacja niektórych działań NASA oznacza, że agencja kosmiczna będzie mogła w jakimś stopniu uniezależnić się od rządowego finansowania, a to oznacza z kolei, że w przyszłości wzrośnie częstotliwość planowanych przez nią misji. Nie wiem co prawda na ile realna jest załogowa misja na Marsa, która zdaniem Bridenstine'a wystartuje "niedługo po 2030 r.", ale jestem dobrej myśli.

Cieszy mnie również fakt, że nowy szef NASA pamięta o tym, żeby co jakiś czas pojawić się w mediach i poinformować o aktualnym statusie amerykańskiej agencji kosmicznej. Miejmy nadzieję, że podczas kolejnego wystąpienia będzie miał on do zaoferowania nieco więcej konkretów.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA