REKLAMA

Walka Fortnite kontra Google weszła na nowy poziom. Teraz przypomina internetową pyskówkę nastolatków

Z jednej strony mamy twórcę najpopularniejszej aktualnie gry na świecie. Z drugiej producentów najpowszechniejszego systemu operacyjnego, sprzężonego z najczęściej używaną platformą cyfrowej dystrybucji. Konflikt Google vs Fortnite wszedł na zupełnie nowy poziom. Twórcy Androida postanowili zagrozić bezpieczeństwu graczy, bo Epic nie oddaje im 30 proc. przychodu.

28.08.2018 14.18
Walka Fortnite vs Google weszła na nowy poziom. Firmy uprawiają brudny PR
REKLAMA
REKLAMA

Epic Games zdecydował się na niezwykle odważną decyzję. Zamiast opublikować Fortnite dla Androida w sklepie Play, gra jest dystrybuowana poza platformą cyfrowej dystrybucji Google. W ten sposób jej twórcy unikają obowiązkowego haraczu wynoszącego 30 proc. przychodu, jakie inkasuje Google od KAŻDEJ aplikacji lądującej w sklepie Play. Słowem - twórcy Androida dzień w dzień mogliby dostawać setki tysięcy dol., ponieważ Fortnite to aktualnie najbardziej dochodowa gra całej branży.

Google postanowił zemścić się na Epic Games. Tak dziecinnie. Nieodpowiedzialnie.

Zemsta jest w tym przypadku jak najbardziej odpowiednim słowem. Ktoś w firmie doszedł do wniosku, że skoro Fortnite nie korzysta z systemowych zabezpieczeń Google Play, to trzeba prześwietlić aplikację na wszystkie sposoby. Misja? Znalezienie luki w zabezpieczeniach, której oczywiście nie byłoby, gdyby Epic Games grzecznie współpracował z twórcami Androida. Programiści Google znaleźli odpowiedni błąd bezpieczeństwa, po czym… opublikowali go w sieci. Z dokładną dokumentacją techniczną.

Przed opublikowaniem luki Google zwróciło się ze sprawą do Epic Games. Studio użyło wszystkich możliwych zasobów, a by jak najszybciej załatać dziurę bezpieczeństwa. Jednocześnie producenci gry poprosili Google, by informacja o luce nie została upubliczniona. Przynajmniej nie do czasu, aż ta będzie załatana, a duży odsetek graczy pobierze aktualizację. Możecie się domyśleć, jaka była reakcja technologicznego giganta.

Google nie tylko nie posłuchało Epic Games, ale nawet załączyło techniczną dokumentację.

W ten sposób przez kilka dni każdy haker nie tylko wiedział, że najpopularniejsza gra świata posiada lukę bezpieczeństwa, ale również dostawał na tacy sposób, w jaki może ową lukę wykorzystać. Na nic zdały się prośby Epic Games, aby powstrzymać publikację do czasu pobrania aktualizacji przez wszystkich graczy. Google chciało ukarać studio. Zemścić się za to, że nie dostaje swojej doli z niezwykle dochodowego tortu, jakim jest Fortnite.

Epic Games zamknął furtkę dla hakerów najszybciej, jak tylko potrafił. Rozżalony CEO firmy dał jednak upust swojej (moim zdaniem słusznej, ale nieco dziecinnej) frustracji na Twitterze. CEO studia Tim Sweeney pisał na platformie społecznościowej, że pomimo apeli Google chciało jak najszybciej opublikować informacje o dziurze, by skompromitować Epic Games w oczach graczy.

Zdaniem Tima Sweeney’a techniczny raport był zbędny, a sucha informacja o luce byłaby w pełni wystarczająca. Zdaniem szefa Epic Games Google naraziło bezpieczeństwo masy graczy, publikując dokładną analizę techniczną. Dało bowiem narzędzie hakerom, nim wszyscy gracze pobrali aktualizację. Wszystko w imię zemsty oraz prywatnej wendetty. Trudno chociaż częściowo nie przyznać rozżalonemu prezesowi racji.

Fortnite poza Google Play - dlaczego to takie ważne?

Fortnite dystrybuowany poza sklepem Play to coś więcej niż tylko utrata 30 proc. przychodu z gry przez Google. Odważna metoda dystrybucji jest bezpośrednim uderzeniem w cały mechanizm ekonomiczny, na jakim opiera się Android. System z zielonym robotem ma otwartą licencję. To znaczy, że może go wykorzystać każdy producent hardware, a Google nie ma z tego ani złotówki. Firma zarabia za to na usługach sieciowych oraz Google Play, który jest głównym źródłem przychodu Androida.

REKLAMA

Fortnite poza sklepem Play to głośne pokazanie całej branży: „popatrzcie, da się. Nie musicie płacić haraczu molochowi“. Taka praktyka zagraża fundamentalnym interesom Google’a. Dlatego firma musi dyskredytować w zarodku każdą formę dystansowania się od sklepu Play. Musi pokazywać, że alternatywne sposoby dystrybucji są gorsze i ryzykowne. Do tego decydując się na nie, zostajesz wrogiem numer jeden w samym Google.

Dlatego sprawa z zabezpieczeniami w Fortnite to tylko częściowo uderzenie w Epic Games. Równie ważny jest tzw. efekt mrożący na reszcie wydawców. Google chce pokazać, że każdy, kto wyłamie się z szeregu tak jak Epic Games, znajdzie się na muszce producentów Androida. Twórcy Fortnite mogą sobie z tym poradzić, ponieważ są wielcy i zarabiają masę dolarów. Większość deweloperów nie będzie jednak chciała podejmować podobnego ryzyka. No, a przynajmniej taką mają nadzieję w Google.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA