REKLAMA

Ile cali powinien mieć ekran w smartfonie?

Wiem, wiem… Pytanie zadane w tytule wygląda trochę tak, jakby dotyczyło artykułu z 2011 r., czyli czasów, gdy na rynku debiutował pierwszy Samsung Galaxy Note, a użytkownicy iPhone’ów pukali się w głowę na jego widok. Nic na to nie poradzę, ale temat rozmiaru ekranu w telefonie wrócił do mnie jak bumerang właśnie w 2018 r.

06.07.2018 15.54
Ile cali powinien mieć ekran w smartfonie?
REKLAMA
REKLAMA

Pierwsza faza: więcej cali!

To ile cali powinien mieć ekran w smartfonie? Jeszcze kilka miesięcy temu powiedziałbym, że powinien mieć jak najwięcej. Małe ekrany smartfonów - np. w iPhone’ach (bez plusa) lub Sony Xperiach z serii Compact - wydawały mi się totalnie pozbawione sensu. Przecież na takim ekranie prawie nic nie widać. Na takim ekranie nic się nie mieści. Na takim ekranie niewygodnie korzysta się z internetu, a wyświetlana klawiatura zajmuje zbyt dużo cennego miejsca.

Byłem zadowolonym użytkownikiem Google Pixela XL, a wcześniej OnePlus’a 5T i Huawei Mate'a 9. Wszystkie te telefony łączyła jedna cecha - miały wielkie ekrany, na których mieściło się sporo treści. Wygodnie mi się przeglądało internet, czytało dłuższe teksty, brało udział w dyskusjach na Slacku. Uwielbiałem też oglądać wideo na YouTubie, a nawet seriale na Netfliksie.

Niespodziewana zmiana

Kilka miesięcy temu duże ekrany, które do tej pory wręcz uwielbiałem, zaczęły mnie irytować. Stały się niewygodne i bezsensowne. Dlaczego? Ponieważ kupiłem tablet.

Tak, wiem. Zakup tabletu w 2018 r. może wydawać się kretyńskim pomysłem, ale nim nie jest. Dlaczego? Ano dlatego, że iOS 11 wprowadził tak wiele świetnych zmian w iPadach, że w mojej ocenie urządzenia te zyskały drugie życie.

Wcześniej iPad był raczej urządzeniem głównie do konsumpcji multimediów - duży ekran pozwalał na wygodne czytanie dokumentów, oglądanie wideo, przeglądanie internetu, czytanie gazet i magazynów. iOS wprowadził jednak narzędzia, które sprawiają, że praca na iPadzie stała się wygodna. Łatwiejsze jest tworzenie treści oraz wydajna praca na kilku aplikacjach w tym samym czasie.

Choć sam w to nie wierzyłem, to iPad z powodzeniem zastapił mi laptopa. Pozostając przy tym genialnym tabletem - co oznacza, że stał się konkurentem dla dużego smartfona.

Szybko przekonałem się, że niemal wszystko, co do tej pory lubiłem robić na smartfonie na iPadzie, jest jeszcze lepsze. Wideo jest większe i bardziej wciąga. Długie teksty czyta się tak dobrze, jak drukowany magazyn - bez potrzeby niemal ciągłego machania paluchem. A gry? To był dla mnie zupełnie nowy poziom. Wiele mobilnych tytułów nabiera sensu właśnie na tablecie - PUBG, World of Tanks, FIFA, czy nawet Fallout Shelter.

Po zakupie tabletu coś dziwnego stało się z moim smartfonem. Google Pixel XL zaczął wytrzymywać na jednym ładowaniu akumulatora dwa, a czasem nawet trzy razy dłużej niż do tej pory. Stało się tak dlatego, że iPad przejął główną rolę narzędzia do mobilnej pracy oraz rozrywki.

Początkowo tylko się z tego cieszyłem. Podobało mi się, że nie muszę już codziennie wieczorem ładować smartfona. Że nie muszę obawiać się, że energii zabraknie mi przed końcem dnia. Że okazjonalne wykorzystanie w roli nawigacji samochodowej niepodpiętego do ładowania telefonu nie będzie miało przykrych konsekwencji.

Po pewnym czasie zacząłem jednak dostrzegać wady tych zmian. Mój świetny duży smartfon stał się nagle świetnym, ale… za dużym smartfonem. Rozmiar XL telefonu zaczął mocno dokuczać.

Druga faza: max 5 cali

Najpierw kupiłem iPhone’a 7. Powiedzieć, że byłem zadowolony, to nie powiedzieć nic. Mały ekran okazał się strzałem w dziesiątkę - zyskałem poręczne urządzenie, które doskonale obsługuje się jedną dłonią. A w przypadku Apple mały smartfon w zasadzie nie oznacza pójścia na kompromisy - w moim odczuciu różnice między małym a dużym iPhone’em są nieistotne. Chociaż wiadomo… jednak wolałbym mieć w iPhonie podwójny aparat bez potrzeby kupowania większego telefonu.

Tak bardzo mi się to spodobało, że postanowiłem również zmniejszyć mojego Androida - w którym korzystam z tzw. służbowej karty SIM. Google Pixela XL zastąpił w mojej kieszeni… Google Pixel. Tym razem bez XL.

Duet dwóch telefonów z ekranami do 5 cali jest tym, czego potrzebowałem. Nadal mogę korzystać z obu systemów operacyjnych, czego poniekąd wymaga ode mnie moja praca. Zachowałem przy tym jednak zdrowe rozmiary urządzeń, aby nie nadwyrężać niepotrzebnie kieszeni w sytuacjach, gdy muszę zabrać ze sobą z domu oba telefony - co na szczęście nie zdarza się zbyt często.

Oba urządzenia są super mobilne. Super poręczne. Super wygodne. Brakowało mi tego i - zanim nie kupiłem iPada - nie byłem tego nawet świadom.

Zapewne się ze mną nie zgodzisz…

Doskonale wiem, jak (nie)popularne są tablety. Doskonale wiem też, że w Polsce niepodzielnie króluje Android. Wiem też, że Polacy zwykle sięgają po urządzenia z niskiej lub średniej półki cenowej.

REKLAMA

A to oznacza, że Polacy tabletów nie znają wcale lub mają doświadczenie niemal wyłącznie z tanimi konstrukcjami działającymi na Androidzie. A wiedzieć należy, że od czasu założenia przez Nazira konta w Disqusie, ludzkości nie spotkało nic gorszego od tanich tabletów z Androidem właśnie.

Dlatego też nie spodziewam się, że pod tym tekstem ktoś napisze: „też to przerabiałem i w pełni się zgadzam”. Mimo wszystko z całego serca polecam rozważyć taki duet urządzeń - chyba znowu brzmię jak głos z 2011 r. Nic na to jednak nie poradzę, ponieważ porządny tablet w połączeniu z małym smartfonem stanowią wyjątkowo zgraną parę.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA