REKLAMA

Polskie inteligentne ławki solarne wyjeżdżają za granicę. Seedia nie boi się chińskich podróbek

Seedia już teraz rozmawia z przedstawicielami miast od Stanów Zjednoczonych po Izrael. Najważniejsze jest dla nich dzielenie się danymi i spójność strategii modernizacji - z czym polskie miasta mają jeszcze problemy.

02.06.2018 08.48
Polskie inteligentne ławki solarne Seedia wyjeżdżają za granicę
REKLAMA
REKLAMA

Seedia to polski startup założony przez Piotra Hołubowicza i Artura Racickiego, szefa Social WiFi. Panowie zajęli się produkcją inteligentnych i ekologicznych mebli miejskich:

  • Ławki – punktu dostępowego do internetu z ładowarką do smartfonów i panelem fotowoltaicznym,
  • Wiaty przystankowej z ekranem e-papierowym,
  • Kosza na śmieci, który sam informuje odpowiednie służby, kiedy jest pełen.
 class="wp-image-742345"
Seedia Future

Wszystkie one spięte są w jeden system zarządczy, który umożliwia stosowanie analityki predyktywnej i zarządzanie wysyłanymi komunikatami. Wszystkie produkty sprzedają się jak ciepłe bułeczki – po wakacjach powinno ich być 130 w całej Polsce.

Podczas Viva Tech w Paryżu miałem okazję porozmawiania z szefem projektu – Piotrem Hołubowiczem.

Karol Kopańko, Spider’s Web: Rozmawialiśmy przed rokiem, kiedy dostaliście 1 mln zł na rozwój od bValue. Co się zmieniło przez ten czas?

Piotr Hołubowicz, współtwórca i szef Seedii: Ostatni rok to z naszej strony inwestycje w badania i rozwój panelu klienckiego. Mamy teraz system do zarządzania flotą, który zbiera dane telemetryczne ze wszystkich naszych urządzeń.

Jak je wykorzystujecie?

Przede wszystkim do przewidywania napraw. Widzimy jakie jest napięcie na panelach fotowoltaicznych i obserwujemy co dzieje się z akumulatorem. Dzięki temu widzimy objawy usterek i możemy odpowiednio uprzedzić zespół techniczny. To również narzędzie to zarządzania sposobem wykorzystania energii w każdej z ławek, co jest bardzo ważne w kontekście sprzedaży w różnych szerokościach geograficznych.

 class="wp-image-742342"
Seedia City

Domyślam się jednak, że ławka zlokalizowana w centrum może zbierać o wiele więcej danych.

Sprawdzamy adresy MAC wszystkich urządzeń z włączonym Wi-Fi, przez co wiemy, ile osób pojawia się w pobliżu ławki. Klient może też kupić droższą wersję hot-spota, która wyposażona jest w usługi marketingowe i zarządzania kontaktami. Posiadamy również wiele integracji: sensory smogu, pogody, czy beacony.

Czyli takie SocialWi-Fi dla ławek?

Dokładnie. Dla miast jest to duża szansa na wzmocnienie więzi ze swoimi mieszkańcami, bo zarówno ławka, jak i przystanek, to meble, które mogą „mówić”. Ławka może informować o ważnych wydarzeniach w okolicy, przesyłając informacje na smartfony, a wiata przystankowa wyświetlać informacje o spóźnieniach autobusów na ekranie z e-papieru.

To ważne dla miast?

Wydaje się, że równie ważne jak zbieranie danych i dzielenia się nimi. W Polsce przedstawiciele miast nie mają jeszcze takiego nastawienia.

Warszawa nie dzieli się swoimi danymi, tak, jak robi to np. Wrocław.

Kiedy prowadziliśmy rozmowy za Oceanem, to pierwszym pytaniem, od którego zależała dalsza dyskusja, było: „czy będziemy w stanie wrzucać swoje dane do ogólnego systemu”.

Jak w Stanach są przyjmowane takie produkty, jak ławki?

Amerykanie dużo lepiej rozumieją ekologiczne produkty zasilane energią słoneczną. W Los Angeles połowa produktów w mieście jest zasilana słońcem - od parkomatów po lampki drogowe.

Polskie miasta nie mają strategii modernizacji. Mamy tu duży rozstrzał technologii – jedna jest nowoczesna, druga przestarzała. Jeden rower miejski jest tego producenta, drugi innego. Brakuje integracji, która pozwalałaby na optymalizacje posiadanych zasobów.

A jednak miasta mają w budżetach miejsce na innowacje, skoro wasze ławki się sprzedają.

To po części dzięki współpracy z Orange, które sprzedaje ławki w modelu ratalnym. Miasta nie mają więc jednej, dużej płatności, a mogą ją rozłożyć w czasie. Orange zapewnia też połączenie ławek, dzięki swojej infrastrukturze. Nasze ławki nie mają bowiem żadnych kabli – nie tylko internetowych, ale i od zasilania. Całość ładuje się ze Słońca.

Nie boicie się, że Chińczycy wyskoczą z takim samym projektem?

Zaskoczę cię. Takie ławki już są w Chinach, ale nie mają tylu funkcji i tak dopracowanego panelu zarządczego. My robimy bardziej zaawansowany produkt.

Co konkretnie jest tak zaawansowane?

Jesteśmy pierwszą firmą na świecie, która oferuje pełny ekosystem miejskich mebli. Oczywiście, takie technologie jak e-papier czy panele fotowoltaiczne to żadne nowości, ale połączenie ich w działającą całość było nie lada wyzwaniem.

Ile kosztował rozwój Seedii od samego początku?

Nieco ponad półtora miliona złotych.

REKLAMA

Spodziewałem się co najmniej kilku milionów… Przynosicie zyski?

Na nie jeszcze nie pora. Ekspansja zagraniczna jest w końcu bardzo kosztowna. Jesteśmy właśnie na etapie zbierania kolejnej rundy inwestycyjnej, która pozwoli nam na rozwój za granicami naszego kraju i budowę stanów magazynowych, żeby szybko obsługiwać naszych klientów. Wciąż ważne są dla nas dalsze prace badawcze, bo to dzięki nim nasze produkty są unikatowe  i na nie przeznaczymy część środków.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA