REKLAMA

Pewnie nawet nie słyszałeś o tej firmie. Ale jeśli leciałeś samolotem, zapewne korzystałeś z jej usług

Sabre to jedna z firm, o których słyszało bardzo mało ludzi, a z jej rozwiązań korzysta prawie każdy, kto podróżuje samolotem.

09.06.2018 09.37
Sabre to firma, o której nie słyszałeś, a pewnie korzystasz z jej usług
REKLAMA
REKLAMA

Jej historia rozpoczęła się w 1960 roku, kiedy American Airlines i IBM chciały stworzyć pierwszy na świecie skomputeryzowany system rezerwacji biletów lotniczych. Prawie 60 lat temu byliśmy jeszcze w stadium komputera łupanego, a we Wrocławiu dopiero zabierano się do produkcji przedpotopowych jednostek Odra. Efektem współpracy dwóch amerykańskich korporacji było zaś powstanie Semi Automated Business Research Environment – w skrócie Sabre.

Każdego dnia miliony ludzi mają kontakt z ich technologią. Od aplikacji mobilnych, stanowisk do odprawy na lotniskach, po wirtualne biura podróży, systemy rezerwacji linii lotniczych i hoteli, terminale biur podróży czy systemy planowania lotów. Przed 18 laty Sabre otworzyło też oddział w Krakowie, gdzie zatrudnia dziś 1500 osób. Polacy zajmują się tam modernizacją platformy technologicznej firmy (migracja do chmury) i są odpowiedzialni za główne produkty dla branży agencji turystycznych i linii lotniczych.

O pracy w Sabre i przyszłości rynku turystycznego rozmawiam z Wojciechem Gworkiem, wiceprezesem ds. platformy technologicznej, który w Sabre pracuje już od 18 lat.

Karol Kopańko, Spider's Web: Który z projektów realizowanych w Krakowie jest najbardziej złożony?

Wojciech Gworek: Naszym największym skarbem jest zespół zajmujący się tworzeniem systemu do wyszukiwania najlepszych ofert lotniczych. O jego złożoności może świadczyć fakt, że tylko 3 firmy na świecie - Sabre, Amadeus i Google, zajmują się tym na poziomie Globalnego Sytemu Dystrybucji (Global Distribution System), który obejmuje ponad 95% wszystkich komercyjnych lotnisk i połączeń lotniczych na świecie.

Konkretnie 400 linii lotniczych i ponad 200 tys. hoteli, ale przejdźmy do samych technologii. Chatboty są już z nami od co najmniej dwóch lat, a wciąż nie zdołały na stałe wejść do naszej codzienności. Czy nie przeceniamy tego środka komunikacji i załatwiania spraw?

Wdrażanie nowych technologii zajmuje niejednokrotnie kilka lat, zanim takowa przyjmie się na co dzień. Nie poddajemy się więc w eksplorowaniu przydatności chatbotów jako asystentów podróży.

A jeśli w międzyczasie chatboty zostaną zastąpione czymś jeszcze lepszym?

Oczywiście – istnieje takie ryzyko. Jednak już teraz integrowanie z nimi nowych funkcji, przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji oraz uczenia maszynowego, pozwala coraz lepiej adresować potrzeby użytkowników. Trzeba sobie również zdawać sprawę z tego, że istotne jest zbudowanie zaufania użytkowników. Tego my jako dostarczyciele usług i nasi użytkownicy wzajemnie się uczymy.

Wydaje się jednak, że użytkownicy przyzwyczajają się do nowości w mgnieniu oka. Automatyka już potrafi przecież bardzo dobrze układać nam plan zwiedzania nowego miejsca.

Oczywiście, często optymalizuje to czas związany z przemieszczaniem się. Dobrym przykładem, patrząc na historię przemysłu lotniczego, jest ewolucja kart pokładowych. Kiedyś były papierowe, a obecnie coraz bardziej popularne są w formie elektronicznej.

Co dalej?

Wydaje mi się, że personalizacja doświadczania podróży, na przykład w połączeniu z automatyką inteligentnego pokoju w hotelu, pozwoli już w niedługiej przyszłości wykorzystywać dane historyczne na temat podróżnika i automatycznie przekonfigurowywać takie pokoje na potrzeby osób w nich przebywających.

Patrząc na rozwój technologii, może już całkiem niedługo otoczenie, w którym się znajdujemy, będzie nas „rozpoznawało” i dostosowywało się do naszych potrzeb, czy też je przewidywało poprzez wszelkiego rodzaju targetowaną ofertę. Jednak istotnym elementem jest nie tylko sama automatyzacja. Nie wolno zapomnieć o integracji i dostępności danych pozwalających łączyć „potrzebujących klientów” z „oferującymi usługodawcami”.

W turystyce mamy już wiele takich platform, jak np. AirBnB, które łączy przyjezdnych z osobami wynajmującymi pokoje i mieszkania. Wydaje się jednak, że niektórych rzeczy nie będziemy mogli oddać robotom.

Myślę, że to niekoniecznie kwestia czego nie będziemy mogli oddać, a bardziej, czego nie będziemy chcieli jeszcze oddać. To my kreujemy te roboty oraz inteligencję w nie wbudowaną, choć może już niedługo się to zmieni. Oczywiście cały czas są ograniczenia związane z potrzebami rynkowymi, ponieważ są to nowe i kosztowne technologie. Ale potrzeba jest matką wynalazków i jeśli zaistnieje popyt, to rozwiąże problem obecnych ograniczeń.

Z moich obserwacji wynika, że im młodszy dorosły, tym większe ma zaufanie do technologii.

Jest to również proces ewolucji i akceptacji pokoleniowej. Nasi rodzice słyszeli już o robotach w halach produkcyjnych, które niejednokrotnie uznawane były za zło, odbierające pracę ludziom. Nasze dzieci z kolei obcują na co dzień z różnymi rodzajami robotów i dzięki temu akceptują je w swoim otoczeniu. Może to prozaiczny przykład, ale korzystam prywatnie z robota koszącego trawę w ogrodzie i podczas gdy moi rodzice cały czas szukają argumentów, by udowodnić, że taki robot nie sprawdza się na co dzień, to moje dzieci pytają, dlaczego sam czasami koszę trawę, skoro jest robot, który może to zrobić za mnie.

A może ta akceptacja pójdzie tak daleko, że nie będziemy już musieli wychodzić z mieszkania, bo w końcu po Akropolu można pochodzić także w VR?

Jak najbardziej będą możliwości podróżowania wirtualnego po miejscach, które chcemy odwiedzić. Technologie są już na to gotowe, czego przykładem są Google Street View, czy wirtualne zwiedzanie muzeów. Oczywiście VR nie zastąpi wszystkich zmysłów. Jednak już teraz coraz częściej stosuje się połączenie różnych technologii, zwiększając przez to pełność i realność tychże doświadczeń. Przykładem może być zyskujące na popularności Smell VR.

Nowe technologie to nie tylko nowe możliwości podróżowania, ale również obsługi ogromnych baz danych, prawda? Mam tu konkretnie na myśli blockchaina.

REKLAMA

Naszą receptą jest trzymanie ręki na pulsie i eksplorowanie możliwości. Konkretnie w zakresie jego wykorzystania jako bezpiecznego repozytorium biletów lotniczych wraz z referencjami do dokumentów finansowych i płatności z tymi biletami związanymi.

Pojawia się też opcja wykorzystania blockchain w nowym modelu dystrybucji, gdzie spersonalizowane oferty są przechowywane bez możliwości ich zmiany. Powoduje to ich niezmienność w trakcie całego procesu - od tworzenia do realizacji oferty. Oczywiście nie można pominąć tak prozaicznej sprawy, jak przygotowanie systemów, w których wykorzystywane są lub będą różne formy płatności akceptujących kryptowaluty np. bitcoina.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA