REKLAMA

Alexa wysyła prywatne rozmowy domowników do przypadkowych osób. Nawet mi ich nie żal

Niemożliwe. NIEMOŻLIWE. Urządzenie stworzone do nasłuchiwania wszystkiego, co dzieje się wokół, okazało się naruszać prywatność właścicieli. Alexa, bo o niej mowa, złamała przysięgę, którą złożyła tuż po pierwszym włączeniu, że będzie przesyłać wszystko, czego może się dowiedzieć o właścicielach, tylko do Amazona i niechcący wysłała dane do przypadkowej osoby z listy kontaktów!

25.05.2018 11.19
Alexa wysyła prywatne rozmowy domowników do przypadkowych osób
REKLAMA
REKLAMA

Para kupiła Echo po to, by nie musieć szukać telefonu, gdy kogoś ogarnia nagła potrzeba kupienia wykałaczek, puszczenia muzyki, wygooglowania wzrostu Donalda Trumpa, pilnowania dnia urodzin najbliższej rodziny i obliczania prostych zadań matematycznych. Para nie spodziewała się jednak, że urządzenie stworzone przez ludzi do rozumienia mowy źle zinterpretuje rozmowę nieskierowaną do Aleksy.

Para została poinformowana, że pracownik męża dostał wiadomości głosowe, w których słychać rozmowę o drewnianej podłodze. Amazon potwierdził że nagranie zostało dokonane i wysłane przez Aleksę, ale tylko i wyłącznie dlatego, że oprogramowanie źle zrozumiało słowa wypowiadane w pobliżu ale tylko cztery razy. Za pierwszym razem „myślało”, że ktoś powiedział „Alexa” żeby je wybudzić. Za drugim razem mylna komenda dotyczyła wysłania wiadomości, za trzecim nazwy kontaktu, a za czwartym potwierdzenia komedy.

 class="wp-image-538706"

Według Amazona to niezwykle rzadki błąd i firma pracuje nad tym, by podobna sytuacja się nie powtórzyła. Użytkownicy Echo mogą spać spokojnie!

Tak na poważnie, popularność asystentów głosowych zadziwia mnie niezmiernie. Ludzie szybko zaakceptowali ich istnienie i to, że wyczekują na wypowiedzenie magicznej komendy i gotowe są interpretować, co mówimy, wykonywać polecenia. Ludzie żartują z potencjalnej utraty prywatności, ale nie by krytykować asystentów, tylko by samemu oswoić się z tą myślą.

Krytykując asystentów za możliwości naruszania prywatności często czuję się jak paranoiczne postacie z filmów z aluminiowymi czapeczkami na głowie. Często więc postanawiam nie odzywać się wcale, bo przecież nie chcę być odbierana jak wariatka. Jednak powiem teraz głośne nie - to nie ja zwariowałam, tylko wszyscy, którzy wydają własne pieniądze na urządzenia, które mają cały czas włączony mikrofon i ich jedynym celem jest nagrywanie tego, co się mówi i przesyłanie tego przez internet na serwery monopolistycznej firmy. I to w imię czego? W imię wygody, bo komuś nie chce się ruszyć dupy z kanapy żeby zgasić światło? Bo wpisanie jakiegoś produktu na listę zakupów jest tak czasochłonne że trzeba zaoszczędzić te 20 sekund?

Ja zwariowałam?

Nie jest mi żal wspomnianej wcześniej pary. Chęć zaadaptowania każdej gorącej nowości i brak wyobraźni wygrała u nich ze zdrowym rozsądkiem. Nie trzeba mieć specjalistycznej wiedzy, by zrozumieć, że głosowi asystenci to tylko urządzenia tworzone przez ludzi, tak samo poddatne błędom, tak samo dziurawe jak każda inna masowa, popularna technologia. O tym, że korporacje z monopolistycznymi ciągotami mają tendencję do niejasnego informowania jak przetwarzane, przechowywane i zachowywane są dane, o kłamaniu czy ukrywaniu błędów czy niedoróbek nie wspomnę.

Muszę też przypomieć o tym, że Amazon ma kontrakt warty setki milionów dolarów z amerykańską agencją wywiadowczą CIA, która nie jest specjalnie znana z szanowania prywatności ludzi i niezależności wielkich korporacji?

REKLAMA

Prawdopodobieństwo, że CIA, NSA czy cholera kto jeszcze ma backdoora w Amazonie jest ogromne. Mimo to ludzie decydują się płacić za Echo i dziwią się, kiedy okazuje się że coś poszło nie tak z zachowaniem prywatności danych.

Chciałabym zakończyć żartem, że para odłączyła od prądu wszystkie urządzenia Amazona i postanowiła zastąpić je asystentami głosowymi Google’a. Tyle, że nie jestem pewna czy ten żart nie jest przepowiednią. Nie zdziwiłoby mnie to, bo dziś ludzie wydają się mieć pamięć złotej rybki.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA