REKLAMA

5 lat po śmierci rodziców na świat przyszedł ich syn. To nie cud, to medycyna

Dzisiejsza medycyna pozwala na dokonywanie cudów. Jak inaczej nazwać narodziny dziecka, którego rodzice nie żyją od 5 lat?

16.04.2018 19.09
urodzil-sie-5-lat-po-smierci-swoich-rodzicow
REKLAMA
REKLAMA

To jedna z tych historii, która pokazuje jak wiele zawdzięczamy nauce. W skrócie wygląda to mniej więcej tak: pewne chińskie małżeństwo 5 lat temu zginęło w wypadku samochodowym. Rodzice pary, zamiast pogodzić się z faktem, że ich linia genealogiczna się skończy, przypomnieli sobie, że 5 lat przed śmiercią ich dzieci zamroziły swój materiał genetyczny w jednym z chińskich szpitali. Tak na wszelki wypadek, gdyby para nie mogła zajść w ciążę korzystając z metod naturalnych.

Chłopiec, który urodził się 5 lat po śmierci swoich rodziców.

Batalia sądowa w sprawie wykorzystania zamrożonych embrionów trwała prawie 5 lat i - jak pewnie domyśliliście się po tytule tego tekstu - zakończyła się sukcesem. Rodzice tragicznie zmarłej pary otrzymali zgodę od chińskiego sądu na wykorzystanie zamrożonych zarodków.

Kolejną kwestią było znalezienie surogatki, która zgodziłaby się na urodzenie dziecka. Surogactwo jest niestety nielegalne w Chinach, więc przyszli dziadkowie musieli rozszerzyć swój obszar poszukiwań na kraje sąsiednie. Chętna kobieta w końcu znalazła się w Laosie, gdzie komercyjne surogactwo jest jak najbardziej legalne. Następnym problemem było to, że żadna linia lotnicza nie chciała zgodzić się na transport pojemnika z ciekłym azotem, w którym znajdowały się zamrożone zarodki. Ale od czego są samochody?

Sam zabieg sztucznego zapłodnienia, jak i cała ciąża, przebiegły bez jakichkolwiek problemów. Urodzony w ten sposób chłopiec o imieniu Tiantian jest cały i zdrowy. Ostatnim problemem okazało się być obywatelstwo chłopca, który technicznie rzecz biorąc urodził się w Laosie. Chińskie władze na szczęście zgodziły się na udowodnienie chińskiego obywatelstwa chłopca za pomocą testów DNA jego dziadków. W ten właśnie sposób Chiny zyskały nowego obywatela, którego rodzice zmarli 5 lat przed jego narodzinami.

Cała ta historia jest interesująca z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest niewiarygodny postęp w medycynie, dzięki któremu przedwczesna śmierć rodziców nie stanowiła właściwie żadnego problemu w poczęciu ich potomka. Proces sztucznego zapłodnienia i surogactwo już dawno przestały być przełomowymi zabiegami i mam wrażenie, że zbyt szybko przeszliśmy nad nimi do porządku dziennego. Historie takie jak ta przypominają, że dzięki nauce jesteśmy w stanie dokonywać istnych cudów. No bo jak inaczej określić sytuację, w której nieżyjący od 5 lat rodzice doczekali się syna? No właśnie.

Medycyna kontra… przepisy.

Drugim powodem są te wszystkie prawno-administracyjne problemy, z którymi borykali się dziadkowie Tiantiana. Zgoda sądowa na wykorzystanie zarodków, legalne zapłodnienie surogatki, kwestia obywatelstwa chłopca - kwestie te okazały się znacznie bardziej czasochłonne i skomplikowane niż część medyczna całej historii.

I nie myślcie sobie, że gdyby cała ta historia miała miejsce w Polsce, wszystko potoczyłoby się znacznie sprawniej. Polskie prawo na przykład nie reguluje kwestii surogactwa. Tzn. reguluje ją w ten sposób, że zostawia tam sporą lukę. W kodeksie rodzinnym i opiekuńczym od 2008 roku znajduje się przepis art. 619 stanowiący, że każde dziecko może mieć jedną matkę i jednego ojca.

REKLAMA

Za matkę dziecka uważa się kobietę, która je urodziła. Rodzice, którzy decydują się na skorzystanie z usług surogatki, ratują się potem tzw. adopcją ze wskazaniem, na skutek której surogatka zrzeka się się praw do dziecka i wskazuje wybraną parę jako przyszłych rodziców. Sposób ten jest daleki od ideału. Jak dotąd żaden z naszych polityków nie pomyślał o tym, że może warto byłoby znowelizować przepisy, aby dostosować je do dzisiejszych możliwości medycyny.

No i co zrobić z prawem, które ewoluuje znacznie wolniej niż rozwój nauki?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA