REKLAMA

3 rzeczy, które Android robi lepiej - opinia miesiąc po przesiadce na iPhone’a

Minął miesiąc od momentu, w którym przełożyłem główną kartę SIM z Androida do iPhone’a. Jakie wrażenia? Jestem więcej niż zadowolony. Tego właśnie potrzebowałem - smartfona, który dogada się z moim komputerem Mac oraz iPadem. Czy coś mnie w iPhonie wkurza? Tak, kilka małych rzeczy.

19.04.2018 16.51
iPhone czy Android? 3 rzeczy, które Android robi lepiej
REKLAMA
REKLAMA

Przesiadka z Androida na iOS nie jest łatwa. A już tym bardziej jeśli ze smartfonami Google’a spędziło się kilka ładnych lat - ja korzystałem z nich od samego początku, od modelu HTC Dream (znanego jako Era G1). Przyzwyczajenia się do iOS-a nie ułatwia też fakt, że z Androida nadal trochę korzystam - w telefonie Google Pixel mam kartę SIM z służbowym numerem.

Jednak to iPhone stał się głównym smartfonem i na nim wykonuję najwięcej zadań. Ogólnie jestem ze zmiany bardzo zadowolony, jednak nie będę robił dobrej miny do złej gry - iPhone ma słabe punkty i czasem wkurza mnie, bo wiem, że na Androidzie pewne rzeczy zrobiono lepiej. Oto krótka lista małych wad iPhone’a:

#1 Uruchamianie aparatu foto

 class="wp-image-518338"

Gdy na Androidzie chciałem zrobić zdjęcie, to wystarczyło, żebym - jeszcze wyciągając smartfona z kieszeni - nacisnął dwa razy palcem włącznik, a telefon błyskawicznie przechodził w tryb aparatu. Funkcja ta działała zarówno na Google Pixelu z czystym Androidem, jak i na sporej liczbie innych smartfonów, w których oprogramowanie ingerowali producenci. Nie mam szczegółowych danych dotyczących obecności tej funkcji w telefonach z Androidem, ale według moich obserwacji jej obecność jest pewnym standardem.

Bardzo wygodnym standardem. Doceniałem go przez kilkanaście miesięcy - od momentu jak zostałem tatą i okazało się, że bardzo dobry i szybki aparat w smartfonie, jest mi niezbędny. Dzieci poruszają się bardzo szybko. Czasami wyjątkowe momenty, śmieszne zachowania lub wesołe miny trwają ułamki sekund. Potrzebny jest niezawodny aparat, aby zarejestrować jak najwięcej tego typu chwil, aby następnie udostępnić je rodzinie lub wrócić do nich z radością po kilku miesiącach lub latach.

Niestety, ale iPhone tego nie potrafi. Aby uruchomić szybko aparat w iPhonie trzeba go wyjąć z kieszeni i wybudzić - podnosząc w stronę twarzy lub naciskając przycisk blokady (nie mówię o iPhonie X z Face ID - bo w tym modelu działa to trochę inaczej). Następnie mamy kilka opcji:

  • możemy przesunąć palcem w lewo, aby przejść do trybu aparatu,
  • przesunąć palcem od dołu do góry, aby wywołać centrum sterowania (w którym możemy mieć skrót aparatu foto),
  • lub możemy odblokować smartfon, odszukać i wybrać ikonę aparatu na pulpicie.

W teorii pierwszy punkt wygląda na całkiem łatwy - bierzesz telefon do ręki, przesuwasz palcem i masz włączony aparat. To zbliżona czynność do tej, którą musimy wykonać w Androidzie - bierzemy telefon do ręki, naciskamy dwa razy włącznik i mamy włączony aparat.

Niestety ten sposób uruchamiania aparatu w iPhonie nie zawsze u mnie działa. Aby wywołać menu aparatu na ekranie blokady trzeba dość precyzyjnie przesunąć palcem w poziomie. W praktyce, gdy wyciągam jeszcze telefon z kieszeni i próbuję wykonać ten gest, to często nie udaje mi się poprowadzić palca idealnie poziomo. Czasem idzie trochę do góry - wtedy uruchamiam centrum sterowania - a czasem prowadzę go odrobinę w dół - wtedy uruchamiam belkę z powiadomieniami.

To irytuje i wprowadza opóźnienia. W fotografii liczy się czas, a w fotografii małych dzieci liczą się setne części sekundy. iPhone pod tym względem nie daje rady - Android pozwala na znacznie szybsze uruchomienie kamery i robi to wręcz w niezawodny sposób.

#2 Wyszukiwarka internetowa

iPhone 7 iOS 10 class="wp-image-518191"

Korzystając z telefonu z czystym Androidem mam poczucie, że jest to taki telefon internetowy. Cały czas online. Cały czas połączony z siecią i czekający tylko na to, kiedy będę chciał z niej skorzystać.

Po lewej stronie od ekranu głównego znajduje się Google Now, czyli inteligentny asystent, który proponuje aktualne informacje z sieci, z którymi według algorytmów mogę chcieć się zapoznać. To jednak nie wszystko. Na dole ekranu głównego znajduje się widget wyszukiwarki, który tylko czeka, aż go dotknę. Jedno skinienie palca i już mogę wpisywać zapytanie do Google. Wpisuję, klikam enter i już. Mam wyniki.

A co się dzieje, gdy chcę wyszukać czegoś w internecie za pomocą iPhone’a?

Mogę skorzystać z Safari:

  • uruchamiam Safari,
  • przeważnie otwieram nową kartę, aby nie tracić wcześniej otwartych stron,
  • zaczynam wpisywać zapytanie,
  • wciskam enter,
  • mam wyniki.

Trochę to archaiczne. Takie w stylu lat 90., gdy „wchodziło się do internetu”.

Oczywiście iOS ma też wyszukiwarkę wbudowaną w system, ale korzystanie z niej jako z wyszukiwarki internetowej nie jest najwygodniejsze:

  • gestem przeciągnięcia w dół uruchamiam wyszukiwarkę,
  • wprowadzam zapytanie,
  • wciskam enter,
  • następnie wybieram, gdzie chcę wyszukać danej informacji - wybieram Safari,
  • dopiero teraz mam wyniki.

Niby to pierdoła. Niby to jedno lub dwa dotknięcia ekranu więcej niż na Androidzie. ale jednak robi różnicę, nie tyle w korzystaniu, co w ogólnym obcowaniu z urządzeniem.

#3 Powiadomienia

 class="wp-image-518337"

Programistom Google'a wiele czasu zajęło dopracowanie systemu powiadomień w Androidzie, ale finalnie im się udało. Dzisiaj nie tylko powiadomienia są kategoryzowane, mają różny styl i rozmiar, ale również są grupowane. To sprawia, że po rozwinięciu belki powiadomień nie dostajemy zawału.

Powiadomienia są posegregowane wizualnie i przypisane do aplikacji, które je wysłały. Rzut oka wystarczy, żeby dowiedzieć się, że Gmail ma dla nas to i to, a Facebook ma dla nas to i tamto, natomiast Twitter ma to, to i tamto też.

Niestety powiadomienia w systemie iOS kuleją. I to bardzo. Każda aplikacja wypluwa je bez ładu i składu. Podobne powiadomienia nie są łączone i scalane w przyjemne dla oka podsumowania.

Centrum powiadomień na iPhonie i iPadzie to w zasadzie lawina powiadomień, którą chyba najlepiej ilustruje ta grafika przygotowana przez użytkownika serwisu Reddit.

Mój iPhone czy iPad nie wyglądają w ten sposób, ponieważ bardzo dbam o higienę powiadomień na urządzeniach mobilnych. Niemal żadnym aplikacjom nie pozwalam na ich wysyłanie, robiąc wyjątki w zasadzie dla: telefonu, wiadomości i Slacka.

REKLAMA

Jednak nawet przy kilku aplikacjach mogących wyświetlać powiadomienia czasem robi się w nich straszny śmietnik - jeśli nie odbieramy ich na bieżąco. Dlatego uważam, że przebudowanie centrum powiadomień jest najważniejszą rzeczą, którą Apple powinien poprawić w następnej wersji systemu iOS.

Wszystkie inne bolączki iPhone’a mogą poczekać, ale powiadomienia trzeba naprawić i to pilnie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA