REKLAMA

To smutne, że nie mamy w polskich mediach kogoś takiego jak Jimmy Kimmel

Media, w tym media społecznościowe, są dziś miejscem, gdzie wygrywa się wybory. To truizm, wiem. Ale to, że może to być także potężne narzędzie w rękach opozycji, mało kto dziś jednak rozumie. Szczególnie w Polsce.

16.03.2018 11.26
W polskich mediach brakuje kogoś takiego jak Jimmy Kimmel
REKLAMA
REKLAMA

Najciekawsze jest to, że dziś realną wartość opozycyjną przedstawiają nie politycy, którzy w wielu krajach są coraz bardziej żałośnie-bezsilni, lecz przedstawiciele świata rozrywki, dziennikarze kojarzeni głównie z lekkimi talk-showami, do których zaprasza się celebrytów, by z nimi pogadać o tym, co tam u nich ostatnio.

Weźmy takiego Jimmiego Kimmela

To dziś najgłośniejszy, najbardziej metodyczny, najlepiej strategicznie przygotowany krytyk i opozycjonista w stosunku do aktualnie urzędującego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Donalda Trumpa.

Kimmel to twórca i prowadzący program w stacji ABC, „Jimmy Kimmel Live”. Ma charakter late-night show, czyli programu emitowanego w godzinach nocnych, nie w telewizyjnym prime-time. Sama stacja ABC też nie jest w czołówce najważniejszych amerykańskich telewizji. Tymczasem krytyczny w stosunku do Trumpa głos Kimmela jest na tyle donośny, że sam prezydent często się do niego odnosi, oczywiście potęgując tym samym zainteresowanie głosem dziennikarza.

Kimmel potrafi Trumpa wręcz zaorać, jak chociażby ostatnio, gdy udowodnił, że sprzedawane przez jego firmę gadżety marki Trump wyprodukowane są w… Chinach, lub nie mają oznaczeń kraju produkcji, co w USA jest nielegalne.

Jak wiemy, jednym z głównych haseł politycznych Trumpa jest uniezależnienie gospodarki amerykańskiej od Chin. Naciska on na firmy - w tym te technologiczne, jak Apple - by przenosiły produkcję do Stanów Zjednoczonych.

W prosty i jednocześnie spektakularny sposób Kimmel unaocznił potężny polityczno-biznesowy cynizm Trumpa.

To działa. To się niesie.

Klipy z fragmentami programu Kimmela świetnie się oglądają na YouTubie, są niezwykle popularne wśród użytkowników Twittera i Facebooka. Co więcej, pisze o nich praktycznie cały świat medialny, i to nie w rubrykach stricte politycznych, tylko właśnie rozrywkowych. Krytyczny, opozycyjny przekaz nie może więc trafiać na bardziej grząski i naturalny dla organicznego rozwoju grunt.

Nie trzeba być politologiem, by zrozumieć, że dzisiejsza sytuacja polityczna w tzw. cywilizacji zachodniej nosi znamiona przesilenia.

W większości państw do głosu dochodzą politycy o poglądach mocno konserwatywno-prawicowych, którzy swój kapitał budują na kontestacji klasy średniej i wyższej będącej dziś mocno liberalną. To wręcz swego rodzaju bunt społeczny przeciwko całej kulturze społeczeństwa liberalnego, którego zapędy w szerzeniu liberalizmu są dziś często zbyt postępowe dla przeciętnych ludzi, wychowanych w duchu konserwatywnym.

Jeszcze kilkaset lat temu doszłoby pewnie do krwawej rewolucji, w której wyrżniętoby większość liberałów z kasą. Dziś - taką mam nadzieję - walka toczy się jednak głównie na słowa, poglądy i postawy społeczno-medialne. Oczywiście docelowo liberalizm zwycięży po tym, jak część tych, którzy dziś go kontestują, odpowiednio się wzbogacą, ale… to opowieść na inny tekst, pewnie nawet nie na Spider’s Web.

Do głosu dochodzą więc dziś z jednej strony politycy prawicowi, często ksenofobiczni, z drugiej jest duże przyzwolenie na rosnącą popularność różnej maści oszołomów, narcyzów, dziwaków, którzy w tradycyjnych czasach bogacącej się klasy średniej w ogóle by nie zaistnieli.

Tradycyjna opozycja liberalna, ta, która ma swoje przedstawicielstwo polityczne, jest dziś kompletnie niezdarna. Wszędzie, nie tylko w Polsce, gdzie działalność panów Schetyny, Petru, czy - pożal się Boże - Kijowskiego, jest po prostu komicznie smutna. W Stanach Zjednoczonych też cierpią na brak realnej opozycji politycznej w stosunku do kompromitującego się codziennie Trumpa. Zapewne podobnie jest wszędzie tam, gdzie po wielu latach rządów liberalnych do władzy dorwali się żądni krwi, rozliczeń i wywrócenia wszystkiego do góry nogami konserwatyści.

Realną opozycję, która jest metodyczna, systematyczna i skuteczna, stanowią więc dziś takie jednostki medialne jak Jimmy Kimmel.

Jakże żałuję, że nie ma u nas w Polsce nikogo takiego. Owszem, mamy kilku bardzo głośnych dziennikarzy politycznych, którzy mocno zaangażowali się w walkę definiując swoje poglądy mocno po jednej stronie sporu, ale oni tak naprawdę szkodzą sprawie, a nie jej pomagają.

Polskie duże media nie wykształciły żadnej postaci typu Jimmy Kimmel. Nie jest nim na pewno Kuba Wojewódzki, choć zdecydowanie miałby potencjał. Jak celnie opisał jego postawę medialną mój redakcyjny kolega Szymon Radzewicz na Slacku (i tym samym zainspirował mnie do napisania niniejszego tekstu):

REKLAMA

Smutne.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA