REKLAMA

Google i Facebook od lat wspierają jedną ideologię, która prędzej czy później wystawi im rachunek

23.01.2018 08.46
google i facebook
REKLAMA

Rupert Murdoch z całą pewnością wie, jak zarabiać pieniądze, a i też trudno jego ostatnią wypowiedź oceniać w kategorii innej, niż zarabianie kasy. 

REKLAMA

Murdoch dołączył do grona wydawców mediów, którzy już od lat postulują, że Google powinien im płacić pieniądze. Moim zdaniem, choć uważam Google'a i Facebooka za gigantyczne zagrożenie dla wolności mediów, prasy, światopoglądu, a w dalszej perspektywie może nawet jednostki, wydawcom mediów pieniądze od gigantów się nie należą.

Przypominam, że piszę to z perspektywy wydawcy Bezprawnika, który zaraz przekroczy milion unikalnych użytkowników miesięcznie, ma sporo ruchu z Google'a i Facebooka, czyli na pewno wpadałby nam z tego tytułu jakaś przyjemna dla oka suma.

A jednak pomysłów wydawców prasy na całym świecie nie popieram. Nawet do końca ich nie rozumiem. Od lat wczytuję się w uzasadnienia i one po prostu się dla mnie nie dodają. Że niby ludzie nie czytają mediów, bo wystarczy im rzut oka na nagłówki na Facebooku. Zanim Zakius wpadł i w typowym dla siebie stylu zaczął tłumaczyć, że na ENIAC nie było Facebooka, a ludzie mimo to nie umierali, próbowałem wam to nawet kilka dni temu wyjaśnić. Serwis internetowy na tę chwilę jest beneficjentem stron typu Google i Facebook, one kierują do nas ruch, który w normalnych okolicznościach prawdopodobnie by się nie pojawił lub byłby znacznie mniejszy.

Ja się cieszę, że Bezprawnika czyta milion osób miesięcznie, a nie na przykład pół miliona. Jestem wręcz wdzięczny, że istnieją takie platformy jak Google i Facebook, które pozwalają nam dotrzeć do nowych ludzi. Nawet jeśli nie zgadzam się z ich polityką wewnętrzną, nie wszystkie decyzje mi się podobają i mam pewne obawy co do tego, jak wielki wpływ na nasze życie będą chciały odgrywać w przyszłości.

W Google też nie do końca wiedzieli, o co chodzi, choć naciskali na nich niemieccy i hiszpańscy wydawcy prasy internetowej, którzy domagali się pieniędzy za to, że wycinki ich tekstów pojawiają się na przykład w Google News. Nie teksty - nagłówki, które po kliknięciu przenosiły do strony źródłowej, dając czytelników oryginalnemu artykułowi. Pod wpływem zarzutów Google po prostu wypiął te strony ze swojej wyszukiwarki - po kliku dniach wydawcy wrócili skruszeni, widząc to, co działo się w statystykach oglądalności.

Zatrzymajmy się na chwilę w tym miejscu. Moim zdaniem dokładnie wtedy, wracając na kolanach do Google'a, wydawcy przegrali spór z technologicznymi gigantami, potwierdzając, że więcej na tego typu mechanizmach zyskują. Niestety - żyjemy w coraz dziwniejszych dla mnie czasach, że darujący postrzegany jest jako napastnik, a obdarowywany - jako ofiara. Nie mówię tu tylko o świecie technologii. Roszczeniowość zatraca swoje granice.

Teraz Rupert Murdoch w podobny sposób wypowiada się o Facebooku. Twierdzi, że serwis powinien wypłacać prowizję dla mediów, które w dużej mierze tworzą Facebooka. Co do zdjęć Brajanka nie mam pewności, ale jestem przekonany, że akurat bez linków wychodzących do innych serwisów Facebook doskonale sobie poradzi. Patrz: Instagram. Tam tych linków niemalże nie ma, a jak są, to raczej w konwencji e-commerce.

Google i Facebook ofiarami systemu, który sami stworzyli?

Tak sobie myślę, że lobbyści medialni może za trzy, może za pięć lat przeforsują zmiany w prawie, które będą wymuszały na Google'u i Facebooku, by ci dzielili się przychodami z wydawcami mediów. Bezpośrednio, prowizyjnie lub w formie jakiegoś podatku.

REKLAMA

W dużej mierze jest to zresztą kwintesencja myślenia o świecie w systemach ideologicznych, które Google i Facebook od zawsze bardzo silnie promują, wspierają, a czasem nawet subtelnie ograniczają ich antagonistów. Jeśli zarabiasz dużo pieniędzy, to musisz nam trochę oddać. Mniejsza o to, czy słusznie, czy nie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA