REKLAMA

Edge to jeszcze większa porażka niż Windows Phone. Z przeglądarki Microsoftu nikt nie chce korzystać

13.12.2017 19.05
Microsoft RODO
REKLAMA

Ale tak serio, serio, nikt. Wiedzieliśmy już od dawna, że Edge znajduje się na marginesie, jeśli chodzi o popularność na rynku. Teraz dowiadujemy się, że jest jeszcze gorzej, bo dane te były zmanipulowane.

REKLAMA

Przeglądarka Edge zerwała ze wszystkim, co było złe w Internet Explorerze. To nowe otwarcie dla Microsoftu i, trzeba przyznać, założenia całego przedsięwzięcia są słuszne. Edge ma być lekki, nowoczesny, stuprocentowo zgodny z wyznaczonymi przez W3C standardami. Ma być też bezpieczny i oszczędzać energię w naszych urządzeniach mobilnych. I takim też się stał.

Problem w tym, że to mała część większej całości. Nowoczesna przeglądarka powinna mieć bogaty katalog rozszerzeń (Edge ma ich raptem kilkadziesiąt) i powinna synchronizować się z przeglądarką na telefonie (Edge to potrafi od raptem paru tygodni, na dodatek nadal nie potrafi tego robić z domyślnymi Chrome i Safari). Na dodatek kojarzy się z latami ciemnogrodu Internet Explorera.

Wiedzieliśmy już wcześniej, że Edge jest na marginesie popularności.

Microsoft co prawda twierdzi, że Edge’a używa pona 330 mln osób na świecie, wyraźnie jednak firma ta ma wydumaną definicję aktywnego użytkowania. To by bowiem oznaczało, że połowa użytkowników Windows 10 – tych jest ponad 600 mln – używa przeglądarki Microsoftu.

Prawdziwy wynik (z kursywy wytłumaczę się za chwilę) krył się w badaniach Net Applications. Wiemy, że 1,5 mld osób przegląda Internet na komputerach PC. Wiemy też z Net Applictions, że 5,56 proc. rynku przeglądarek ma Edge. To oznaczało, że faktycznie Edge’a używa jakieś 85 mln osób. I to w bardzo optymistycznych szacunkach.

Tymczasem jest jeszcze gorzej. Net Applications ogłosiło, że jej wyniki były fałszowane od pewnego czasu. A Edge dziwnym zrządzeniem losu na tym fałszerstwie zyskał najwięcej.

Z Edge’a korzystają internetowe boty. Masowo.

Net Applications w żadnym miejscu w swoim oświadczeniu nie wskazuje Microsoftu ani przeglądarki Edge. Pisze tylko o różnych skryptach internetowych wykorzystywanych przez nieuczciwe agencje reklamowe i inne podmioty, by wpływać na przeróżne pomiary, w tym te wykonywane przez Net Applications. Zrobił to za to jako pierwszy Gregg Keizer z Computerworlda.

Dziennikarz zauważył, że żadna inna przeglądarka nie miała tak sfałszowanych przez boty wyników popularności, co ta od Microsoftu. Niemal połowa użytkowników Edge’a to boty. W rzeczywistości, przy zaokrągleniu na korzyść Microsoftu, raptem jeden na sześcioro użytkowników Windows 10 używa domyślnej przeglądarki systemowej.

Przyjrzyjmy się danym zmodyfikowanym po odkryciu przekrętu.

Według nowych danych, Edge kontroluje raptem 3,68 proc. rynku PC. Nie, nie rynku przeglądarek w ogóle, a tylko tych na PC. W optymistycznym założeniu, raptem 55,2 mln osób na całym świecie ma styczność z aplikacją Microsoftu do przeglądania Internetu. Auć.

Edge statystyki class="wp-image-645858"
(źródło: Net Applications)

Co gorsza, popularność Edge’a spada. Mimo nieustannie rosnącej popularności Windows 10. To oznacza, że nawet nieobeznany Kowalski zadaje sobie trud, by ściągnąć i skonfigurować Chrome’a. Edge nie tylko nie jest istotną przeglądarką na rynku. Jest zupełnie bez znaczenia.

REKLAMA

Co to oznacza dla nas? Właściwie nic specjalnego. Zadowoleni użytkownicy Edge’a nie mają się czego obawiać, przeglądarka na pewno dalej będzie rozwijana, jej wewnętrzne mechanizmy są kluczowym elementem renderowania interfejsu całego Windowsa. Dla Microsoftu oznacza to jednak, że branża nie będzie zwracała na tę firmę najmniejszej uwagi decydując o przyszłości webowego świata. Bo Microsoft w tej chwili nie znaczy już w nim absolutnie nic. Z biznesowego punktu widzenia, Edge jest porażką jeszcze większą niż Windows Phone.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA