REKLAMA

Masz doła po wizycie na Facebooku? Zdaniem twórców - źle go używasz

Zastanawialiście się kiedyś nad tym, czy we właściwy sposób korzystacie z Facebooka? Twórcy serwisu, powołując się na badania naukowe, próbują udowodnić, że budowanie interakcji za jego pośrednictwem jest lepsze niż bierne podglądactwo.

18.12.2017 20.16
Facebook
REKLAMA
REKLAMA

Włączam Facebooka. Najczęściej robię to w komunikacji miejskiej czy w tych wolnych chwilach, gdy nie mam jak wykonać ambitniejszych zadań. Przewijam aktualności, z rzadka coś polubię, jeszcze rzadziej skomentuję. Jeżeli miałbym zmierzyć w jakiś miarodajny sposób wartość mojej interakcji ze znajomymi za pośrednictwem Facebooka, ocena nie byłaby zbyt wysoka.

W zasadzie dochodzę do wniosku, że w moim modelu korzystania z największego serwisu społecznościowego świata, nie ma mowy o interakcji. To jednokierunkowe przyjmowanie informacji. Większość postów nie przyciąga mojej uwagi na tyle, bym chciał je komentować. Nie zatrzymują mnie nawet na chwilę.

Kilka miesięcy temu mój redakcyjny kolega, Mateusz Nowak, zadał pytanie czy nadal potrzebujemy Facebooka i stworzył listę aplikacji, które zastąpiły mu największy serwis społecznościowy świata. Dowodziła ona, że Mateusz korzystał z serwisu Zuckerberga podobnie jak ja.

Gdy obserwuję we wspomnianej komunikacji miejskiej lub wśród swoich znajomych, w jaki sposób inni ludzie używają Facebooka, dochodzę do wniosku, że nie różni się on znacząco od tego, jak sam to robię. Przewijamy, przewijamy, przewijamy. Czasem coś nas zatrzyma.

Piszę o tym wszystkim nieprzypadkowo. Twórcy serwisu poczuli się wywołani do tablicy, po tym jak były dyrektor wykonawczy wytknął mu kilka grzechów. Prawdopodobnie najważniejszym z nich jest, zdaniem byłego menadżera, rozrywanie więzi społecznych.

Przedstawicieli Facebooka musiała dotknąć taka ocena. Biuro prasowe opublikowało długi wpis, którego puenta zawarta jest w jednym zdaniu.

Jakie kroki podejmuje Facebook, by pogłębić nasze relacje?

Pytanie jest w zasadzie źle postawione. Facebook tłumaczy się przede wszystkim z zarzutów, że media społecznościowe mogą powodować pogorszenie samopoczucia psychicznego. Jego przedstawiciele zauważają jednak mało odkrywczo, że nie jest to tylko domena ich produktu.

Okazuje się, że zarówno ja, moi znajomi i ludzie przewijający biernie aktualności korzystają z Facebooka źle. Z badań przywołanych w tekście wynika, że nasze samopoczucie zależy od sposobu używania technologii. Jeżeli wchodzimy w interakcję z innymi, komentujemy - zachowujemy się właściwie. Gdy patrzymy z boku, nie szukamy kontaktu z ludźmi, ale pochłaniamy tylko treści, możemy poczuć się gorzej.

Twórcy wpisu powołują się na badanie przeprowadzone na Uniwersytecie Michigan, z którego wynika, że uczestnicy biernie konsumujący treści na Facebooku czuli się gorzej, niż ci wchodzący w interakcję ze znajomymi. Inne badania, prowadzone w San Diego czy Yale, pokazują, że użytkownicy klikający w więcej linków niż przeciętny człowiek lub używający w większym zakresie przycisku Lubię to, również relacjonowały gorsze samopoczucie.

Facebook próbuje udowodnić dalej, przywołując kolejne badania, że nasze samopoczucie poprawi się, gdy zamiast biernego przeglądania aktualności będziemy rozmawiać ze znajomymi, komentować, nawiązywać relacje. Słowem bierną postawę zamienimy na czynną.

Co Facebook zrobi z tym fantem?

REKLAMA

Serwis chwali się, że zatrudnia psychologów, socjologów i najlepszych uczonych, by lepiej zrozumieć mechanizmy i sprawić, że będzie on miejscem pozytywnych doznań. Struktura Facebooka ma dawać więcej okazji do kontaktu z innymi. Służyć mają temu zmiany w algorytmach aktualności. Dlatego posty znajomych, którzy angażują nas częściej niż inni, wyświetlać się mają z wyższym priorytetem. Podobny cel ma spełniać wprowadzona kilka dni temu funkcja czasowego zawieszania wyświetlania aktywności znajomych. Facebook wymienia również mechanizm ograniczenia widoczności postów byłych partnerów czy narzędzia mające na celu identyfikowanie potencjalnych samobójców.

Wszystko to oczywiście pięknie brzmi. Z wpisu możemy wnioskować. że największy serwis społecznościowy świata dąży do tego, by być wirtualną krainą powszechnej szczęśliwości. Sceptycy dostrzegą w tym próbę ratowania wizerunku, nadwątlonego kolejnymi wynikami badań. Facebook nie proponuje użytkownikom, by wyszli z serwisu do rzeczywistego świata. Robi coś przeciwnego, zachęca do pochłaniającej czas aktywności. "Nie przyglądaj się biernie, komentuj wchodź w interakcje" - zdajemy się czytać między wierszami. "Masz doła? Dzieje się tak, bo źle korzystasz z naszego serwisu" - to kolejny wniosek, który można wysnuć.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA