REKLAMA

Bardzo się starali, żebyśmy nie opublikowali o nich materiału. Właśnie to zrobiliśmy

Spider’s Web istnieje 9 lat. I przez 9 lat nie spotkałem się z sytuacją aż tak bezpardonowej walki z naszym tekstem, który… nie został jeszcze opublikowany.

07.09.2017 18.00
indahash
REKLAMA

Dziś Karol Kopańko opublikował swój tekst pt. „Wielki polski startupowy sukces Indahash? Nie wszystko złoto, co się świeci”. To temat, nad którym pracowaliśmy przez kilka dobrych miesięcy. To, co działo się w trakcie przygotowania tej publikacji, zasługuje na niniejszy komentarz.

REKLAMA

Zaczęło się w maju, od kontaktu ze Spider’s Web byłych pracowników gorącego polskiego startupu Indahash.

Ich - bo nie była to jedna osoba, lecz kilka niezależnych od siebie - relacje odnośnie tego, co dzieje się wewnątrz tego nagradzanego i chwalonego medialnie startupu, były na tyle sensacyjne, że podjęliśmy trop.

Karol odwalił mnóstwo żmudnej dziennikarskiej roboty. Dotarł m.in. do dziesiątek ludzi, wśród nich byłych pracowników, obecnych pracowników, klientów, agencji współpracujących, by zarysować możliwie najszerszy obraz tego, jak rynek reaguje na to, co dzieje się wewnątrz i na zewnątrz Indahash.

Do pewnego czasu wszystko przebiegało bez żadnych zakłóceń. Aż w końcu zaczęły się dziać rzeczy bardzo dziwne.

Ludzie, z którymi rozmawialiśmy, zaczęli masowo wycofywać swoje autoryzacje - kilkoro z nich dobrych kilka dni po tym, jak je nam dali, nie mając wielkich uwag, życząc nam powodzenia przy dalszym tworzeniu materiału. Ze mną osobiście skontaktował się zrozpaczony chłopak, były pracownik Indahash, który błagał mnie, by wycofać jego słowa z tekstu, bo czuje się zagrożony. Używał bardzo mocnych słów, mówił o bojaźni o swoją rodzinę. Poczułem się dziwnie, tym bardziej, że… wkrótce zgłosiła się do nas druga osoba z podobnym apelem.

Wtedy też, pod koniec czerwca, po raz pierwszy osobiście skontaktowała się ze mną Barbara Sołtysińska z informacją, że „dotarły do niej dziwne i nieprawdziwe informacje dot. jej firmy, które rozsiewamy”. Takich kontaktów ze strony Basi miałem później jeszcze 2, w coraz ostrzejszym tonie. Aż w końcu, 29 sierpnia, Basia popełniła bardzo mocny post na Facebooku, w którym zaatakowała nienazwaną z imienia redakcję odnośnie tekstu, który powstaje.

W międzyczasie były kolejne zakulisowe rozgrywki - jeden z naszych informatorów okazał się podstawioną przez Indahash osobą, byłym pracownikom zaczęto wysyłać pisma podpisane przez prawników, prominentni przedstawiciele Indahash zaczęli kontaktować się ze znanymi postaciami z branży marketingowej ostrzegając ich, że powstaje materiał mający na celu skalanie ich dobrego imienia…

Muszę uczciwie przyznać, że nikt nigdy wcześniej nie wytoczył przeciwko nam takich dział jeszcze przed publikacją materiału na Spider’s Web.

Z jednej strony mi to imponuje - bardzo doceniam to, że przedstawiciele Indahash podjęli mnóstwo działań, by nie dopuścić do publikacji, by zdyskredytować nas przed debiutem tekstu. Z takimi zakulisowymi działaniami jeszcze się w tej branży nie spotkałem. Z drugiej jednak strony, w naturalny sposób budziło się w nas przeświadczenie, że coś tu jest nie tak, że to wszystko wykracza poza ramy normalnego PR-owego zachowania.

REKLAMA

Postanowiliśmy, że zrealizujemy temat do końca, mimo iż niestety byliśmy zmuszeni do porzucenia niektórych bardzo ciekawych wątków. Dlaczego? Pozwólcie, że zacytuję pointę tekstu Karola: zadawanie niewygodnych pytań i publikowanie tego, czego ktoś inny nie chce opublikować to dziennikarstwo. Wszystko inne to public relations.

Zapraszam do zapoznania się z materiałem Karola. Warto.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA