REKLAMA

Uber kontra własny samochód - sprawdziliśmy, co się opłaca, a co nie ma sensu

Uber kontra taksówka? To dlaczego nie Uber kontra... własny samochód? Co jest tańsze na dłuższą i krótszą metę?

21.06.2017 16.31
UberPool Uber
REKLAMA
REKLAMA

Zanim rzucicie się do komentarzy, żeby napisać, że to zestawienie nie ma sensu, kilka zastrzeżeń:

  • To porównanie zasadniczo nie ma większego sensu - jest po prostu eksperymentem "excelowym", którego wyniku sam byłem ciekaw
  • Uber/taksówka i własny samochód mają zalety, których nie da się ująć w prostej tabelce z kosztami. W przypadku Ubera nie martwimy się np. o miejsce parkingowe. W przypadku własnego samochodu - o to, kiedy auto pojawi się pod naszym domem, etc. W przypadku Ubera/taksówki zawsze jesteśmy pewni, że auto jest sprawne (przynajmniej w jakimś stopniu). W przypadku własnego może okazać się, że stracimy kilka dni na wizytę w serwisie. Nie da się tego wpisać do tabeli, ale... to się wie.
  • Zestawienie może mieć sens, o ile ktoś jeździ głównie po mieście i wszystkie swoje podróże chciałby realizować samochodem.

Skąd w ogóle porównanie, skoro sam autor twierdzi, że jest bez sensu?

Z prostego powodu - często (nie tylko pod ostatnim tekstem) pojawiają się komentarze sugerujące, że taniej byłoby kupić własne auto, bo koszt przejazdu Uberem na poziomie około 1,8 zł jest bardzo wysoki.

To co, czas przejść do rzeczy i sprawdzić, czy faktycznie tak jest.

Założenia wstępne

W pobieżnej analizie uwzględnimy:

  • Przebiegi roczne z artykułu Dawida
  • Kilka różnych opcji zakupu/finansowania własnego samochodu
  • Uproszczone i pewnie niedoszacowane koszty serwisowe (w tym porządne opony całoroczne)
  • Spalanie samochodu benzynowego - w końcu Dawid poruszał się głównie po mieście, wiec diesel nie ma większego sensu
  • Koszty ubezpieczenia dla kierowcy takiego jak Dawid, czyli bez zniżek na start
  • Roczną zniżkę na OC na poziomie 10 proc.
  • Koszt serwisowy roczny na poziomie 600 zł (czytaj: nic się nie psuje, robimy tylko absolutnie podstawowy coroczny serwis)
  • Średnią cenę paliwa na poziomie 4,45 zł i jej stałość
  • Opony całoroczne, sensowny zestaw na felgi 15-16 cali
  • Bierzemy pod uwagę opcje dla klientów indywidualnych

Czego nie bierzemy pod uwagę?

  • Samochodów naprawdę drogich w zakupie
  • Kosztów parkingów czy garażowania
  • Innych drobiazgów

I to chyba wszystko.

Opcja pierwsza: Tani samochód

Przy czym tani jest oczywiście pojęciem względnym, ale załóżmy budżet około 10 tys. zł. Powinno wystarczy na jakiegoś zadbanego sub-kompakta w stylu Skody Fabii, bez przesadnych gadżetów.

Co najbardziej zaboli nas w pierwszym roku? Na pewno ubezpieczenie - dla świeżego kierowcy z względnie starym samochodem będzie to (według internetowego kalkulatora) koszt około 2600 zł. Do tego pewnie warto wymienić komplet opon na nowe, porządne, zrobić jakiś serwis na start, odbębnić papierologię i lać paliwo (spalanie w mieście koło 7 l / 100 km).

W sumie pierwszy rok kosztuje nas 16 470 zł, czyli średni koszt przejechania jednego kilometra wynosi aż 3,74 zł. Dużo, ale do przewidzenia - koszt zakupu drastycznie podnosi ten wynik.

Zakładając jednak, że w samochodzie nic się nie psuje, kolejny rok to już dużo mniej wydatków - tylko OC (niższe o 10 proc.), małe naprawy serwisowe i paliwo. Suma? 4310, czyli 0,98 zł za przejechany kilometr.

Teoretycznie już prawie połowę taniej niż w przypadku Ubera/taksówek, ale jest tu haczyk - dotyczy to tylko kosztów za ten rok. Jeśli brać pod uwagę łączne koszty poniesione przez dwa lata, jeden kilometr kosztuje nas 2,36 zł. Dalej dużo.

Dopiero po 3 latach (o ile nic się nie zepsuje) zbliżamy się do poziomu Ubera/taksówek. Średni koszt przejechania jednego kilometra zamyka się w 0,92 zł, natomiast dla całego okresu posiadania auta wynosi już 1,88 zł.

Czwarty rok to już te sam parametr na poziomie 1,63 zł. Nawet jeśli dodamy w tym okresie naprawę za około 2000 zł, to i tak lądujemy poniżej kosztów Ubera/taksówek (1,74 zł za cały okres posiadania auta).

Piąty rok to z kolei już - 1,47 zł. Szósty - 1,36 zł. I tak dalej, i tak dalej. Aż odpadną koła.

Wnioski? Przy takiej uproszczonej kalkulacji własny samochód okaże się dość szybko tańszy w użytkowaniu od Ubera - pod warunkiem, że nie będziemy mieli przy nim naprawdę potężnych inwestycji. Jeśli więc kupimy solidny, prosty samochód - nie jest to taki zły pomysł. Mamy środek transportu zawsze pod ręką, możemy jechać, gdzie chcemy, kiedy chcemy, nie musimy się bać o mnożniki. No i możemy przewieźć np. jakieś meble z Ikei (da się, sprawdzałem).

To może się więc opłacić. O ile oczywiście nie bierzemy pod uwagę kosztów parkowania, etc.

Na końcu możemy jeszcze dodatkowo obniżyć wynik - sprzedając auto po 4 latach (czyli wtedy, kiedy zacznie się opłacać) za, dajmy na to, 5 tys. zł. To da nam koszt przejechania jednego kilometra na poziomie 1,34 zł, czyli... jeśli się nie zepsuje, to warto trzymać - podobny koszt uzyskamy przetrzymując auto jeszcze dwa lata i użytkując je dalej. A w 8 roku posiadania koszt 1 km będzie wynosił dla całego okresu zaledwie 1,21 zł.

Koszt jednego przejechanego kilometra dla całości inwestycji to tylko część opowieści.

To bowiem tylko współczynnik, który nie mówi tak naprawdę, kiedy zaczynamy oszczędzać i ile zaoszczędzimy. A zaczynamy już w 3 roku od zakupu taniego auta i oszczędności (przy założeniu braku poważnych awarii) są spore. Jeśli założyć stałość cen Ubera, za przejazdy nim zapłacimy 30 tys. zł. W przypadku samochodu trzeci rok zakończymy z sumarycznym wydatkiem około 25 tys. zł - 5 tys. mniej. Czwarty będzie oznaczał 28 721 zł wydatków na samochód, przy wydatkach na Ubera na poziomie 40 tys.

Spora różnica, która potencjalnie będzie się tylko pogłębiać. Z niewielkimi wyjątkami, jak np. na zakup opon, większy serwis, etc.

A jeśli sprzedać samochód wcześniej?

Jeśli zdecydujemy się na to po drugim roku, zakładając, że uda nam się sprzedać nasze auto za 8 tys. zł, wtedy łączny koszt wydatków zamknie się w 12 780 zł. Koszt przejechania każdego kilometra? 1,45 zł (czyli więcej, niż gdybyśmy jeździli autem dłużej i sprzedali je taniej). Oszczędność w stosunku do taksówki/Ubera? Ponad 7 tys. zł.

Opcja druga: To może coś droższego?

Takie coś przydałoby się, gdyby Dawid chciał skorzystać z rad i sugestii, zgodnie z którymi autem mógłby też jeździć poza miasto. Tu już wypadałoby więc kupić coś większego, wygodniejszego. Aczkolwiek można to też analizować jako sytuację, kiedy chcemy kupić auto tych samych rozmiarów (czyli dalej sub-kompakt), ale trochę młodsze lub lepiej wyposażone, a więc i droższe.

Kwota? 25 tys. zł. Do tego OC około 2200 zł, opony za 1800 zł, pakiet startowy za 1000 zł, papierki za 100 zł i paliwo za 1556 zł.

Suma za pierwszy rok? 31,66 tys. zł. Koszt przejechania każdego z 4400 km (zakładamy ten sam przebieg, spalanie w mieście na poziomie 8 litrów/100 km dla ciut większego auta)? Imponujące 7,2 zł.

Drugi rok, bez kosztów zakupu i dodatkowych wydatków będzie już łagodniejszy dla portfela - wydamy 4146 zł, czyli 0,94 zł za każdy kilometr. Niestety w dalszym ciągu koszt przejechania 1 km przy całej poniesionej inwestycji będzie powyżej 4 zł.

Kiedy ten parametr zacznie zbliżać się do poziomu Ubera/taksówek? Po 6 roku powinien oscylować w okolicach 1,91 zł, natomiast po 7 - 1,75.

Należy przy tym pamiętać, że jeśli kupimy większe, używane auto, to niekoniecznie uda nam się je serwisować za 600 zł rocznie. Ale jeśli już by się udało, to dopiero po 7 roku posiadania samochodu finansowo (w kwestii tego współczynnika) wyjdzie to nam (przy określonym na początku modelu użytkowania!) lepiej niż Uber/taksówka.

Aczkolwiek! Takie auto możemy oczywiście po tych 7 latach (kiedy w końcu zacznie się na poważnie opłacać) sprzedać. Załóżmy, że odzyskamy 10 tys. Wtedy z sumarycznych 54 tys. zł robi nam się 44 tys. zł, co daje za przejechany kilometr wynik na poziomie 1,25 zł. Dużo taniej niż Uber.

Koszt jednego kilometra a oszczędności

Podobnie jak w poprzednim przypadku, również i tutaj warto zerknąć, kiedy własny samochód staje się faktycznie bardziej opłacalny, a nie tylko zaczyna osiągać jeden parametr na odpowiednim poziomie.

To dzieje się w piątym roku użytkowania. Podczas gdy za Ubera/taksówkę zapłacilibyśmy w sumie 50 tys. zł, nasz prywatny samochód kosztował nas 47 139 zł. W tym roku oszczędności będą jednak niewielkie - mniej niż 3 tys. zł. Większe pojawią się w roku kolejnym (o ile ominą nas awarie). Na nasz samochód wydamy do końca tego okresu 50 604 zł. Na Ubera - 60 tys.

A jeśli sprzedać go wcześniej?

Zakładając, że sprzedalibyśmy go po 3 latach za 20 tys. zł, nasza kwota inwestycji zamknęłaby się w 19 760 zł, co daje 1,49 zł za każdy przejechany kilometr. W stosunku do Ubera/taksówki oszczędzilibyśmy prawie 11 tys. zł, choć pewnie stracilibyśmy sporo czasu na szukanie kupca, oglądających, telefony i tak dalej. Ale gotówka to gotówka.

A po drugim roku? Załóżmy optymistycznie, że auto straciło na wartości tylko 3 tys. zł i sprzedajemy je za 22 tys. Wydamy więc 13 812 zł, koszt przejechania 1 km będzie oscylował w granicach 1,6 zł, a na Uberze/taksówce oszczędzimy około 6200 zł. Nawet jeśli więc przez ten czas wydalibyśmy tyle na naprawy, i tak wyjdziemy na zero w stosunku do tych form transportu.

W ten sposób można też zerknąć na sprzedaż po 7 latach. Własne auto (przy sprzedaży za 10 tys.) kosztowałoby nas 44 tys. Uber - 70 tys. Mamy więc 26 tys. na nieprzewidziane naprawy.

Opcja trzecia: To może jakiś najem długoterminowy?

Tutaj założyliśmy znów nieduże auto, a więc i niezbyt wysokie opłaty i wpłatę własną. Odpowiednio: 700 zł miesięcznie i 10 tys. zł. Odpada nam za to ubezpieczenie, pakiety startowe, koszty napraw i podobne. Liczymy tylko zakup opon.

Jak wygląda pierwszy rok? Niezbyt ciekawie, jeśli chodzi o koszt - wychodzi 4,77 zł za kilometr, ale za to cieszymy się nowym samochodem i o nic się nie martwimy.

Kolejne lata niestety nie zmieniają aż tak wiele, choć można to też odbierać jako zaletę - nasze koszty są stałe i znane. Mimo to wynik na koniec jest niezbyt satysfakcjonujący - po 4 roku, kiedy i tak musimy już oddać samochód, każdy kilometr uszczupla nasz portfel o 2,27 zł. W ogólnym rozliczeniu każdy kilometr kosztował nas 2,89 zł.

Współczynnik współczynnikiem. A koszt?

Tutaj niestety nie zaoszczędzimy w zestawieniu z taksówką/Uberem (płacimy za komfort posiadania nowego auta i możliwość jego zmiany na nowszy model). Pierwszy rok posiadania kosztuje nas jedna prawie 21 tys. zł - o 11 tys. więcej niż Uber. W drugim jest to sumarycznie 31 tys., w trzecim 41 tys., natomiast w czwartym - 51 tys. Na koniec Uber/taksówka i tak wygrywa z przewagą 11 tys. zaoszczędzonych złotych.

Aczkolwiek w tym przypadku doskonale widać, za co się płaci - poza nowym samochodem mamy też absolutną pewność, co do stałości wydatków (poza kosztami paliwa). Kupując samochód używany, nawet jeśli w ciągu kilku lat wyjdzie on taniej niż Uber/taksówka i zostaje nam 26 tys. na naprawy, to... te 26 tys. być może będzie trzeba w pewnej chwili wydać. Może nie w całości, ale w dużej części. A tutaj? Stała rata, paliwo do baku i jazda.

Opcja czwarta: Bez wpłaty własnej i na rok

Opcja, na którą zwrócił uwagę jeden z czytelników - nie wpłacamy żadnego wkładu własnego, po prostu płacimy abonament. W najtańszej opcji przyjdzie nam więc co miesiąc płacić 797 zł (brutto), przy czym okres takiego wynajmu to 12 miesięcy.

Ile przez taki czas wydamy na jazdę samochodem i posiadanie go? Średnio 2,53 zł za każdy przejechany kilometr, zakładając oczywiście, że pokonujemy takie dystanse jak Dawid - 4400 km.

To taniej czy drożej?

Odrobinę drożej. Auto w takim modelu byłoby dla nas kosztem na poziomie 11 130 zł. Uber jest więc 1,1 tys. zł tańszy, ale nie zapewnia nam tych zalet, które zapewnia posiadanie własnego, nawet małego, nowego pojazdu.

A może nowe? Po ilu latach takie auto miałoby sens?

Zakładając, że kupujemy malutkie auto do miasta, więc zmieścimy się w 40 tys. zł i że auto nie zepsuje się nam nigdy... cóż, musimy trochę poczekać. Dopiero po 10 latach koszt przejechania jednego kilometra przy całej naszej inwestycji spadnie do 1,7 zł.

Aczkolwiek można na to patrzeć też z innej strony. Po 10 latach mamy samochód z przebiegiem poniżej 50 tys. km, z którego możemy jeszcze odzyskać, powiedzmy, 15 tys. zł. Jeśli sprzedamy auto za wspomnianą kwotę, koszt przejechania każdego kilometra spadnie już do 1,34 zł. Łączna inwestycja wyniesie natomiast 59 tys. zł (74 tys. bez sprzedaży pojazdu) - łatwo policzyć, że Dawid na Ubera wydałby w tym czasie około 100 tys. zł.

I nawet jeśli doliczylibyśmy do tego jakieś pomniejsze naprawy, i tak wyjdziemy na plus.

To wychodzi taniej czy drożej?

Taniej, ale dopiero w 7 roku. Pod jego koniec wydamy na samochód 65 554 zł. Na Ubera/taksówki natomiast - 70 tys. Różnica jest jednak na tyle niewielka, że można założyć, że wartości te zrównają się ze względu na ewentualne dodatkowe koszty serwisowania prywatnego samochodu. W 8 roku będzie już natomiast lepiej - 70 767 zł kontra 80 tys. wydane na taksówki/Ubera.

A jeśli sprzedaż?

Zakładając, że sprzedając samochód po 2 latach odzyskalibyśmy 32 tys. zł, łączny koszt inwestycji oscylowałby w okolicach 16 tys. zł. To daje nam ponad 4 tys. zł oszczędności w stosunku do Ubera i koszt przejazdu pojedynczego kilometra w okolicach 1,78 zł.

A samochód na gaz?

Jest to oczywiście ciekawa i jak najbardziej ekonomiczna opcja, ale... niekoniecznie w tym przypadku, z racji niskich rocznych przebiegów.

Zakładając, że instalację założylibyśmy do wspomnianego wcześniej używanego samochodu za 25 tys. zł, przyjęlibyśmy wysoki koszt montażu i osprzętu (4 tys. zł), a także 20-30 proc. wzrost spalania, nasze wydatki na paliwo zmniejszyłyby się drastycznie. Tyle tylko, że stanowią one niewielką część chociażby kwoty początkowej, natomiast instalacja podnosi ją wyraźnie.

I tak pierwszy rok jazdy kosztowałby nas prawie 8 zł za kilometr. Drugi natomiast - zaledwie 0,79 zł, czyli o 15 groszy taniej, niż przy zasilaniu benzyną. W sumie jednak koszt przejechania kilometra z uwzględnieniem całego nakładu finansowego nadal byłby na poziomie 4,37 zł.

Wyniki ubero-taksówko-podobne zaczęłyby się pojawiać dopiero po 6 roku (1,91 zł), natomiast po 7 byłoby już taniej (1,73 zł). Czyli niemal tak samo, jak przy wariancie benzynowym.

Zresztą już sam zwrot za instalację gazową przy takich niskich przebiegach zwróciłby się dopiero po 6 latach. Gdyby przebiegi Dawida było bardziej standardowe (10-15 tys. km rocznie), rezultat mógłby być całkowicie odmienny.

Czyli co - Uber czy samochód?

Uber, samochód, komunikacja miejska, auto z wypożyczalni, taksówka, rower, piechota. I co tam jeszcze kursuje u was w mieście albo w miejscu, gdzie aktualnie przebywacie i jest pod ręką, albo uznacie to za aktualnie opłacalne. No i to, co przede wszystkim odpowiada waszym potrzebom.

REKLAMA

Aczkolwiek, jeśli już bierzemy pod uwagę samochód, to owszem - może on wyjść taniej niż Uber/taksówka, przy jednoczesnym zaoferowaniu możliwości, których Uber/taksówka nie są w stanie zaproponować. Ale też, żeby wynik był taki a nie inny, trzeba spełnić szereg wymogów. A to nie zawsze jest takie łatwe i kupując skarbonkę... cóż, kupując skarbonkę i tak będziemy często jeździć taksówką.

Gdzie w tym wszystkim dodatkowy haczyk? W tym, że żeby zamówić taksówkę albo Ubera wystarczy mieć na koncie kilkanaście złotych. Przy zakupie samochodu już tak łatwo nie jest...

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA