REKLAMA

Wideo wizyty i elektroniczne recepty – tak wygląda przyszłość służby zdrowia według Znanego Lekarza

Pod koniec maja DocPlanner ogłosił kolejną rundę inwestycyjną – na 65 mln zł. Teraz pytamy jego twórcę, na co przeznaczy pieniądze i jak będą wyglądały wizyty u lekarza w przyszłości.

09.06.2017 11.37
Wideo wizyty i elektroniczne recepty –  tak wygląda przyszłość służby zdrowia według Znanego Lekarza
REKLAMA
REKLAMA

DocPlanner znany w Polsce jako Znany Lekarz, to m.in. system rezerwacji wizyt lekarskich i sprawdzania opinii o lekarzach. Można więc w skrócie powiedzieć, że Polacy zajmują się przenoszeniem medycyny to Internetu, czyli de facto dostosowywaniem jej do potrzeb przeciętnego Kowalskiego, Smitha czy Jose.

W sumie DocPlanner zebrał już na rozwój 200 mln zł. W najnowszej, piątej rundzie inwestorzy wyłożyli na jego ekspansję 65 mln zł, czyli o 15 mln zł mniej niż rok temu, kiedy Polacy dostali 80 mln zł na przejęcie hiszpańskiego konkurenta – Doctoralii.

Co ciekawe, teraz pieniądze mają zostać użyte również na przejęcia, ale tym razem mniejszych graczy. Mariusz Gralewski, czyli współtwórca i prezes DocPlannera wspomina, że rynek jest bardzo pofragmentowany i w obliczu tak wielu specjalizacji, jak np. ginekolog czy dentysta, często lepiej jest przejąć lokalnego gracza, niż samodzielnie próbować zbudować dedykowane im rozwiązanie.

Down Round, czyli mniej pieniędzy niż rok temu.

Tym razem DocPlanner zdecydował się na mniejszą rundę finansowania niż przed rokiem. Zwykle nie jest to dobry znak, bo firmy w okresie wzrostu potrzebują coraz więcej pieniędzy. Jeśli zaś inwestorzy decydują się na mniejsze wsparcie, to może oznaczać, że coraz mniej wierzą w sukces firmy.

W przypadku DocPlannera jest jednak inaczej. Inwestorzy są przekonani, że będzie prosperował, ale to Gralewski i spółka nie chcą oddawać zbyt wielu udziałów. Część funduszy na rozwój generują samodzielnie.

DocPlanner może niedługo osiągnąć 2 mln euro miesięcznego przychodu.

DocPlanner posiada 25 tys. klientów, z których każdy opłaca abonament w wysokości 30 - 70 euro (w zależności od kraju). Dlatego miesięczne zyski można oszacować na 750 do 1750 tys. euro. To niemało, ale na ekspansję na perspektywicznych rynkach w Ameryce Południowej potrzeba zdecydowanie więcej.

Fundusze potrzebne są też na ulepszanie platformy Polaków, która musi konkurować m.in. z firmami wspieranymi przez kapitał Google. Do nowych funkcji należeć mają m.in. chat z lekarzem, video wizyty czy recepty elektroniczne.

Więcej szczegół odnośnie rozwoju DocPlannera dowiecie się z mojego wywiadu z Mariuszem Gralewskim.

Karol Kopańko, Spider’s Web: Rundę D zakończyliście z wynikiem niższym niż rundę C. Z czego to wynika?

Mariusz Gralewski, współtwórca i prezes DocPlanner: Naszym celem nie jest branie jak najwięcej pieniędzy od inwestorów, ponieważ wiemy, jakie mamy plany i ile środków potrzebujemy, żeby je zrealizować. To jest kluczowe przy kolejnych rundach. Dodatkowo nasza obecna sytuacja finansowa jest nieporównywalnie lepsza od tej w czasie rundy C. Większość naszych rynków jest już rentowna.

Teraz koncentrujecie się na ekspansji w Brazylii i Meksyku – dlaczego akurat tam i co czyni te rynki tak atrakcyjnymi?

W obu tych krajach jest około 600 tys. lekarzy, a to 10 razy więcej niż w Polsce. Dzięki połączeniu z Doctoralia jesteśmy już bardzo mocnym liderem na obydwu rynkach. Nie widzimy tam również silnej konkurencji, dlatego mamy przed sobą  dużą szansę “zamknięcia” tych rynków przed innymi. To główny powód, który zadecydował, że postanowiliśmy tam przyspieszyć.

Wygląda więc na to, że w waszej branży zwycięzca bierze wszystko. Jak w takim patrzycie na konkurencję w postaci np. Practo wspieranego pieniędzmi Google?

Na tym rynku zwycięzca bierze wszystko, z tym że tylko w obrębie danego kraju. Na chwilę obecną nie widzimy opcji, żeby powstał jeden globalny gracz, który wygra wszystkie rynki. Practo jest bardzo silne w Indiach, niedawno zdecydowali się na wejście do Brazylii, ale nasza pozycja wydaje się być tam niezagrożona.

To dlatego, że mocna jest tam Doctoralia - jak po roku od przejęcia oceniasz jego efekty?

Doctoralia to świetna firma produktowo. Nieprzypadkowo wygrała tak wiele rynków w tak krótkim czasie. Oprócz klientów i nowych rynków zyskaliśmy rewelacyjny zespół, który podwoił nasze moce produktowe. Dzięki temu rozwijamy się teraz znacznie szybciej.

Doctoralia będzie w przyszłości większa niż DocPlanner?

Nie zastanawiamy się nad tym. Dla nas to ten sam produkt, który ma lokalne domeny w poszczególnych krajach.

Jak będziecie go ulepszać w przyszłości?

Interesuje nas wszystko, co zwiększa komfort korzystania z prywatnej służby zdrowia przez pacjentów. Dla przykładu interesuje nas chat z lekarzem, video wizyty, dostęp do rekordu medycznego czy recepty elektroniczne.

REKLAMA

Wspominasz, że we wprowadzeniu tych funkcji pomogą wam przejęcia.

Nie jesteśmy w stanie wszystkiego zrobić sami. Rynek medyczny jest dość skomplikowany i pofragmentowany. Docelowo chcemy dostarczyć jak najlepsze oprogramowanie do zarządzania pacjentami dla ginekologów, dentystów oraz innych specjalizacji, z których każda jest nieco inna. W związku z tym rozglądamy się za firmami, które mogą nam pomóc przyspieszyć rozwój w tym zakresie.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA