REKLAMA

Pamiętacie świetnego drona Lily? Twórcy zainkasowali 34 mln dol. i... zwijają interes

Czy pamiętacie Lily, czyli wodoodpornego i (niemal) autonomicznego drona, który rozpalał wyobraźnię w 2015 roku? Okazuje się, że twórcy zwijają interes po tym, jak zainkasowali 34 mln dol.

12.01.2017 16.34
dron lily
REKLAMA
REKLAMA

Na wstępie kilka słów przypomnienia, czym właściwie miał być dron Lily. Urządzenie zostało zaprezentowane w maju 2015 roku i od razu wzbudziło wielkie zainteresowanie. Konstrukcja była wodoodporna, a do tego szalenie prosta w obsłudze. Wystarczyło podrzucić drona w powietrze, a ten samoczynnie zawisał nad głową.

Sterowanie było jeszcze prostsze, bo nie wymagało żadnej akcji. Dron po prostu podążał za właścicielem, o ile ten miał przy sobie specjalny nadajnik (również wodoodporny). Urządzenie nagrywało w 1080p przy 60 kl/s.

Pomysł rozbudził wyobraźnię klientów, którzy masowo zaczęli zamawiać Lily w przedsprzedaży. W pierwszym etapie dron kosztował 499 dol., później 799, a po premierze miał kosztować 999 dol. Klienci zamówili przedpremierowo 60 tys. urządzeń, a na konto twórców wpłynęły... 34 mln dol!

34 mln dol. zebrane na bazie jednego filmu promocyjnego!

Równo rok temu pisałem o problemach twórców drona. Już wtedy sprawa zaczynała brzydko pachnieć, bowiem firma Lily Robotics z San Francisco zaczynała przekładać terminy dostaw.

dron-lily class="wp-image-539026"

Dron początkowo miał trafić na rynek pod koniec 2015 roku, a następnie termin przekładano na luty i sierpień 2016. Lily nie trafiła do sprzedaży aż do dziś.

Do tego na początku 2016 roku firma przeprowadziła betaesty tego urządzenia, w których udział wzięli zaproszeni amerykańscy dziennikarze technologiczni, m.in. z redakcji The Guardian.

Okazało się, że model, który lada chwila miał być gotowy, jest tak naprawdę w bardzo wczesnej fazie rozwoju. Dron miał problemy ze stabilnym lotem i ze startowaniem z ręki. Do tego pracownicy Lily Robotics co chwilę musieli kalibrować systemy drona, aby w ogóle był on użyteczny.

Koniec tej farsy

Firma Lily Robotics nareszcie wyłożyła karty na stół. Firma zostanie zamknięta, a dron nigdy nie trafi na rynek. O sytuacji jako pierwszy poinformował Ray Maker z bloga DCrainmaker.

Co właściwie się stało? Jeśli nie wiadomo, o co chodzi, najczęściej chodzi o pieniądze. Nie inaczej jest w tym wypadku. Koszty projektowania, produkcji i testowania drona znacznie przewyższyły możliwości finansowe Lily Robotics.

Producent zamierzał pokryć koszty otwarcia pierwszej fabryki, żeby zacząć zarabiać na Lily i wyjść na prostą, ale nie udało mu się to. Sprawa jest o tyle dziwna, że Lily Robotics dysponowało przecież (przynajmniej) 34 mln dol. od klientów, którzy zaufali firmie!

Będą zwroty pieniędzy

Lily Robotics obiecuje jednak pełen zwrot kosztów wszystkim, którzy dokonali zamówienia w preorderze. Zwroty mają nastąpić w ciągu najbliższych 60 dni. Klienci nie muszą nic robić. Pieniądze wrócą na ich konta.

Jeśli w międzyczasie zmieniło się konto lub karta kredytowa, należy jak najszybciej skontaktować się z Lily Robotics.

REKLAMA

Wobec tego, wszystko skończy się happy endem? Jeśli twórcy spełnią obietnicę, klienci odzyskają pieniądze, tyle że te kwoty były zamrożone przez prawie 1,5 roku, co przecież przekłada się na stratę... lub zysk producenta, w zależności od punktu widzenia.

To już kolejny przykład nieudanej premiery produktu, który był finansowany przez społeczność. Crowdfunding w teorii jest świetnym narzędziem, a w praktyce często wychodzi tak, jak w przypadku Lily.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA