REKLAMA

Pasażer podczas lotu udawał, że korzysta z Note 7. Niewiele brakowało do awaryjnego lądowania

Podczas lotu ktoś z pasażerów utworzył sieć Wi-Fi o nazwie "Samsung Galaxy Note7_1097". Personel zaczynał przeszukiwać samolot, a kapitan zapowiedział awaryjne lądowanie.

23.12.2016 11.40
Pasażer samolotu udawał, że ma Galaxy Note 7
REKLAMA
REKLAMA

W związku z aferą wokół Samsunga Galaxy Note 7, w wielu liniach lotniczych na świecie obowiązuje całkowity zakaz wnoszenia tego urządzenia na pokład samolotu.

Personel traktuje to zalecenie bardzo poważnie. Przed startem, tuż po wszystkich komunikatach bezpieczeństwa, jest nadawany osobny komunikat poświęcony wyłącznie Note'owi 7.

Lot opóźniony z powodu głupiego żartu.

note 7 class="wp-image-511314"

Około godziny po starcie lotu numer 358 z San Francisco do Bostonu linii Virgin America, pasażerowie zauważyli sieć bezprzewodową o nazwie "Samsung Galaxy Note7_1097". Nazwa sugerowała, że jest to mobilny hotspot utworzony ze smartfona Note 7.

Charakterystyczna nazwa SSID zwróciła uwagę pasażerów samolotu. Jako pierwszy poinformował o niej Łukasz Wojciechowski, programista z San Francisco. Umieścił on tweeta ze zrzutem ekranu przedstawiającym felerną sieć. Wojciechowski na bieżąco relacjonował całe rozwój wydarzeń na Tweeterze.

Nazwa SSID sugerowała, że na pokładzie samolotu znajduje się Galaxy Note 7, a co więcej, że jest on używany podczas lotu. Personel samolotu również to zauważył i zareagował.

"Jeśli ktoś na pokładzie ma Samsunga Galaxy Note 7, niech wciśnie przycisk wezwania personelu"

Taki komunikat popłynął z głośników, ale żaden z pasażerów nie zareagował. Po 15 minutach załoga poinformowała, że sytuacja nie jest żartem, a jeśli nikt się nie zgłosi, światła w samolocie zostaną zapalone, po czym bagaż podręczny zostanie przeszukany.

Głos w końcu zabrał kapitan samolotu, który zapowiedział, że jeśli sytuacja się nie rozwiąże, będzie zmuszony lądować awaryjnie.

Ostatecznie załoga dotarła do telefonu żartownisia. Okazało się, że ktoś celowo zmienił nazwę mobilnego hotspotu, a na pokładzie nie było żadnego Note'a 7. Lot był kontynuowany, ale miał duże opóźnienie.

Sytuacja sparaliżowała także kolejny lot

Kilka godzin później w Bostonie na swój lot czekała Serenity Caldwell, redaktor serwisu iMore. Lot był kilkukrotnie przekładany, a pasażerowie byli przerzucani od gate'a do gate'a. W końcu lot całkowicie anulowano. Caldwell próbowała ustalić przyczynę tego zamieszania, co również relacjonowała na Tweeterze.

W końcu okazało się, że wszystko przez felerny hotspot, który był uruchomiony podczas poprzedniego lotu samolotu, na który czekała Caldwell wraz z innymi pasażerami.

Cała historia jest wręcz niebywała

Cała sytuacja z pewnością była bardzo stresująca dla wszystkich pasażerów. Patrząc trzeźwo, nawet gdyby na pokładzie był Note 7, prawdopodobieństwo zapłonu tego konkretnego modelu byłoby prawie zerowe. Tyle tylko, że w sytuacji awaryjnej trudno jest zachować trzeźwość umysłu,szczególnie będąc w samolocie lecącym 10 km nad ziemią.

Nawet jeśli ktoś nie przejął się zbytnio sytuacją, to i tak odczuł jej skutki związane z opóźnieniem lotu.

REKLAMA

Cała sytuacja pokazuje też dużą lukę w systemie kontroli osobistej. Płyny, broń, chemikalia - wszystko to wykryją skanery. Co innego w przypadku zakazanego smartfona. Reakcja załogi samolotu pokazała, że tak naprawdę nikt wie wiedział, czy Note 7 faktycznie znajduje się na pokładzie. Dla wszystkiego personel założył, że taki scenariusz jest możliwy.

Na razie nie wiadomo co stanie się z żartownisiem. Serwis BBC, który opisał sprawę, poprosił o komentarz Virgin America, ale nie uzyskał jeszcze odpowiedzi. Tak czy inaczej, śmieszkowanie w samolocie nie jest najlepszym pomysłem.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA