REKLAMA

Silesion Kamila Durczoka przenosi publicystykę emocjonalną ze Sosnowca na Śląsk

Ile mediów regionalnych potrzeba, żeby zmienić żarówkę? Media regionalne nie mogą niczego zmienić. 

03.10.2016 17.48
Silesion Kamila Durczoka przenosi publicystykę emocjonalną ze Sosnowca na Śląsk
REKLAMA
REKLAMA

Na samym wstępie rozważań o nowym portalu Kamila Durczoka chciałem zaznaczyć, że kocham Śląsk. Ilekroć znajduje się w okolicach Katowic, nie mogę wyjść z podziwu, że ludzie na ulicach uśmiechają się do siebie, a Panie w sklepach i kawiarniach odpowiadają "dzień dobry" i "do widzenia" nie tylko dlatego, że spod ściany łypie na nie wkurzony manager. Przesadzone są też pogłoski o tendencjach separatystycznych. Kiedy w lipcu wylądowałem w jednym z tamtejszych barów na meczu Francja-Niemcy, ku mojemu zaskoczeniu wszyscy tubylcy kibicowali Tricolores. Tylko strasznie sobie żartowali z czarnoskórych piłkarzy. Czyli, jakby nie patrzeć, 100% Polacy!

Ta fantastyczna, niemalże tolkienowska nazwa Silesion.pl, przywodząca na myśl jakąś średniowieczną warownię, zupełnie nie łączy się z oprawą graficzną, która jest bardzo nowoczesna. Można wręcz powiedzieć - futurystyczna - a więc zupełnie odmienna od tego, do czego przyzwyczaił nas Dziennik Bałtycki czy lokalne wydania internetowe Gazety Wyborczej. Zdominowana przez czarno-białe elementy i duże grafiki zabiera nas w podróż po treściach serwisu. Widać z daleka, że sporo uwagi będzie poświęcał on multimediom, co jest zresztą dobrym pomysłem, bo teksty, jak teksty, ale jeśli chodzi o materiały filmowe, serwisy regionalne zwykle są niedopieszczone. Przyznam jednak szczerze, że szata graficzna Silesionu nie do końca trafia w moje gusta, ale co ja tam mogę wiedzieć. Sam jestem z Płocka, a z województwa śląskiego najwięcej czasu spędzam na rozmowach z gościem ze Sosnowca.

Ale przejdźmy do sedna

Już od samego wstępu wita nas Kamil Durczok ze swojej szeroko eksponowanej strefy Durczoka. Jest to kolejna już w ostatnich miesiącach postać telewizyjna, która przeniosła się do internetu, choć jedna z nielicznych, które kamerę zamieniły na Wordpressa. To oczywiście niesamowity kapitał i zastrzyk zaufania ludzkiego na dobry początek, już od pierwszego dnia w komentarzach toczą się ciekawe dyskusje, liczba fanów w mediach społecznościowych rośnie w imponującym tempie. Porównuję to z kilkoma innymi medialnymi startami w ostatnich latach i nie da się ukryć, że gwiazda telewizyjna to jednak świetny początek portalu. Pozostali muszą się, cóż, starać.

I to też wbrew pozorom nie jest łatwa zamiana, ostatni taki przypadek Tomasza Lisa - z wielkimi sukcesami - przez długi czas za rękę w internecie prowadził oddany sprawie w stu procentach Tomasz Machała. Do tej pory mam pewne wątpliwości czy Lis jako taki czuje to internetowe medium, a rozwiewają je takie momenty jak sławetne wyśmiewanie kontekstowych reklam Google na "Niezależnej", które nie skończyło się zbyt dobrze dla dziennikarza. Choć, czego by o nim nie mówić, pisać umie, wie o czym trzeba napisać i jego artykuły na NaTemat.pl zawsze odbijały się szerokim echem w sieci.

Aczkolwiek, gdybym miał włożyć łyżeczkę dziegciu do tej beczki miodu na temat Silesionu, do której wylania przymusił mnie związany emocjonalnie ze Śląskiem Przemysław Pająk - Kamil Durczok bardziej przekonuje mnie na antenie telewizyjnej, niż w roli blogera. Jego pierwsze wpisy na razie nie włożyły jeszcze kija w mrowisko, a przecież wszyscy pamiętamy jak na przykład w sprawie losów kopalni znakomicie dociskał premier Ewę Kopacz. Wybaczam pierwsze wpisy natury "organizacyjnej", ale mam nadzieję, że Durczok wsadzi jeszcze kij w niejedno mrowisko.

Silesionowi trzeba przyznać, że nie jest jak inne portale lokalne. Szczerze mówiąc momentami wygląda jak próba przeprowadzenia sprytnego fortelu, który pod pozorem prowadzenia mediów lokalnych byłby jednak atakiem na całą Polskę. W końcu obok tak śląskich rzeczy jak Górnik Zabrze czy jakiś maraton w Katowicach, mamy też publikacje na temat seksu oralnego, nadżerek w ustach i zbawiennych właściwości kawy. Oczywiście były i treści, które w teorii wydały mi się bardzo interesujące - na przykład co łączy Billa Gatesa i Gliwice. Niestety szybko poczułem się oszukany, bo okazało się, że i twórca Microsoftu, i jedna ze śląskich klinik chcą pokonać raka, koniec historii. Ja rozumiem potrzebę sensacyjności nagłówków w mediach uzależnionych od odsłon, naprawdę, ale bez przesady.

Media regionalne nie mogą niczego zmienić?

Artykuł zacząłem od żartu, że media regionalne nie mogą niczego zmienić. To nie do końca prawda, jeśli patrzymy na to co się w ostatnich latach dzieje wokół Warszawy, nie sposób nie dostrzec, iż środowiska zwłaszcza lewicowe, dość aktywnie stawiają na samorządy lokalne i ich znaczenie rośnie. A w takim razie rosła będzie też rola lokalnych mediów, który napiszą nie tylko o nowej ustawie czy wizycie zagranicznej polityka, ale też o parkach, drogach czy aferach reprywatyzacyjnych.

Silesion na razie tego nie robi, podejrzewam jednak, że celowo postawiono na troszkę łagodniejszą ramówkę treściową na start serwisu. Silesion w dniu debiutu wygląda bardziej jak śląskie Wysokie Obcasy, niż regionalne wydanie Gazety Wyborczej i oczywiście w tym kontekście nie wiem czego się spodziewać w przyszłości. Mam nadzieję, że jednak ambitne problemy, afery, polityka zepchną na drugi plan zupełnie nieistotne z punktu widzenia rozwoju problemy typu Rawa Blues czy wspomniane już nadżerki w ustach. Wydaje mi się, że Silesion dla katowickiego wydania Gazety Wyborczej (czy innych mediów lokalnych) chce być tym, czym swego czasu NaTemat.pl stało się dla Gazeta.pl - więcej publicystyki, mniej wiadomości.

Jestem Polakiem. I tylko Polakiem. Być może nie rozumiem więc pewnego istotnego elementu tożsamości, który potrzebuje żeby mu wszystko: podróże, maratony i seks oralny na wszystkie możliwe sposoby odmienić przez przypadek "śląski". Bardzo mocny manifest Szczepana Twardocha miał być chyba takim kontrowersyjnym uderzeniem na dobry początek serwisu, ale szczerze mówiąc mnie, Polakowi z Mazowsza, nie przypadł on przesadnie do gustu. Stylizowany na artykuły z Weszło.com starał się prowokować, ale nie jestem pewien czy przeszedłby przez selekcję na portalu Krzysztofa Stanowskiego. Byłem więc w szoku, kiedy zobaczyłem, że autorem jest znany pisarz i laureat nagrody Nike!

Tradycyjnie już wkurzony jestem specyfiką medium takiego jak Spider's Web - musimy napisać kilka zdań o Silesionie w dniu premiery. Ale pytań wciąż jest więcej niż odpowiedzi. Na tę chwilę o samym serwisie nie dowiedziałem się zbyt wiele, wciąż jeszcze nie mogę ze stuprocentową pewnością powiedzieć, w jakim kierunku będzie się rozwijał Silesion. Nie do końca podoba mi się jego strona realizacyjna, estetyka i wykonanie witryny - techniczne i redakcyjne. Z kolei pozytywnie zaskakuje mnie prawdopodobnie planowana, bardziej publicystyczna forma publikowania treści.

Silesion jest serwisem ciekawym, ale w taki nieoczywisty sposób. To próba przeniesienia tej słynnej pająkowej "publicystyki emocjonalnej" na grunt lokalny, co może być bardzo ciekawym zabiegiem, zwłaszcza, że za projektem stoi bardzo mocne nazwisko Kamila Durczoka.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA