REKLAMA

Nowe obiektywy Nikona rozkładają na łopatki. Ceną

Tańsza premiera: dwa tysiące osiemset. Droższa: trzy tysiące czterysta. Dolarów!

19.10.2016 14.10
nikon d5
REKLAMA
REKLAMA

O coraz wyższych cenach na rynku foto pisałem już wielokrotnie. Schemat jest bardzo prosty. Przez lata to aparaty kompaktowe stanowiły gros sprzedaży aparatów. To na nich zarabiali producenci. Dziś nikt już nie kupuje kompaktów. Smartfony zrobiły z tą kategorią rynku to samo, co wcześniej z odtwarzaczami MP3.

Upadła wielka gałąź w strukturze dochodu, a więc trzeba amortyzować straty. Jak? Oczywiście podnosząc ceny sprzętu dla profesjonalistów i pasjonatów.

Prawda jest taka, że taniej już było.

Nikon pokazał nowy obiektyw tilt-shift i mocno odświeżoną wersję profesjonalnego telezoomu 70–200mm f/2.8

Nikon zaprezentował oficjalnie dwa nowe obiektywy, z których oba są kapitalnymi narzędziami. Pierwszy to nowa wersja profesjonalnego telezoomu: AF-S Nikkor 70–200mm f/2.8E FL ED VR. Drugi to prawdziwy ewenement, czyli pierwszy pełnoklatkowy Nikkor typu tilt-shift: PC Nikkor 19mm f/4E ED.

nikon-nikkor-afs-70-200-28e-fl-ed class="wp-image-522618"

Czytam informację prasową i widzę, że Nikon przyłożył się do nowych szkieł. Nowa konstrukcja o parametrach 70–200mm f/2.8 wygląda na obiektyw, który pod wieloma względami deklasuje poprzednika. Nikon zapewnia, że poprawiła się jakość obrazu na brzegach kadru, a winietowanie będzie mniejsze. Tubus jest metalowy i uszczelniany, a w układzie optycznym pojawiły się nowe typy soczewek i powłok.

Poprawiono skuteczność stabilizacji i szybkość ustawiania ostrości. Zmniejszyła się też minimalna odległość ostrzenia, która teraz wynosi 1,1 m. Na dodatek obiektyw jest też lepiej wyważony, bowiem zmieniono rozłożenie pierścieni zmiany ostrości i ogniskowej.

Jednym zdaniem, zapowiada się kapitalne narzędzie dla profesjonalistów.

Cały zapał studzi jednak cena nowego obiektywu 70–200 mm. 2800 dolarów. Dwa tysiące osiemset!

W takich momentach przelewa się czara goryczy. 2800 dol. to w przeliczeniu 11 tys. zł. Jest to kwota bez podatków. Można się spodziewać, że w Polsce końcowa cena przekroczy 14 tys. zł.

Dla porównania, poprzednia wersja obiektywu 70–200/2.8 kosztuje w Polsce 8700 zł. To również bardzo dużo. Z kolei pierwsza stabilizowana wersja tego szkła, z 2003 roku, kosztuje dziś niespełna 5000 zł.

sony-70-200 class="wp-image-468262"

Kiedy Sony niedawno pokazało analogiczny obiektyw FE 70–200mm f/2.8 GM OSS, wszyscy łapali się za głowę słysząc, że będzie on kosztował 2600 dol. (w Polsce 13,5 tys. zł). Tę decyzję można było tłumaczyć tym, że jest to pierwszy obiektyw tej klasy stworzony do bezlusterkowców. Optyka do aparatów bez luster przeciera zupełnie nowe szlaki i trzeba ją budować od podstaw. To w jakimś stopniu pozwalało zrozumieć poziom cenowy.

Tymczasem nowa premiera Nikona jest jeszcze droższa. A przecież Nikon miał łatwiejsze zadanie. Musiał uaktualnić konstrukcję znaną od lat, która miała już kilka różnych wersji i kilka dobrze znanych alternatyw.

nikon-nikkor-pc-19-4e class="wp-image-522620"

Jeszcze drożej jest w przypadku nowego Nikkora PC 19mm f/4. To narzędzie nie ma jednak zbyt wielu alternatyw. Obiektywy typu tilt-shift to bardzo wyspecjalizowane i bardzo niszowe konstrukcje. Kto musi je kupić, ten je kupi. Tutaj cena nie jest tak istotna, choć 3400 dol., jakie będzie trzeba wydać na Nikkora PC 19mm f/4E ED, z pewnością zabolą nabywcę.

Czy kupiłbyś nowego Nikkora 70–200 mm f/2.8?

Nowa wersja sztandarowego telezoomu z pewnością znajdzie nabywców. Agencje fotograficzne prędzej czy później złożą hurtowe zamówienia.

A co z fotografami, którzy pracują na własny rachunek? Tutaj sprawa wygląda gorzej. Niewielu jest w Polsce fotografów, którzy kupiliby od ręki nowego Nikkora 70–200. Na innych rynkach sytuacja wygląda zapewne inaczej, ale nie sposób zauważyć, że Nikon przestał być jedynym wyborem.

REKLAMA

Zewnętrzni producenci optyki, tacy jak Sigma i Tamron, stali się genialną alternatywą dla obiektywów Nikona. Nowe serie szkieł są dopracowane, a bardzo często wręcz przewyższają Nikkory w jakości obrazowania. Oczywiście również idzie za tym wysoka cena, ale nie jest ona tak kosmiczna, jak w przypadku żółtego „N”.

Premiery takie, jak dzisiejsze, pokazują, że rynek foto bardzo się zmienia i niestety idzie w kierunku mocnej profesjonalizacji. To zła wiadomość dla pasjonatów fotografii.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA