REKLAMA

Samsung chciał wyprzedzić Apple, a został w tyle. Wiemy, kiedy Note 7 wróci na sklepowe półki

Galaxy Note 7 był gorącą premierą. Tak gorącą, że aż trzeba było wycofać pierwsze partie produkcyjne z rynku, bo te zaczęły wybuchać. Dowiedzieliśmy się w końcu, kiedy Note 7 wróci do sprzedaży.

30.09.2016 14.41
Galaxy Note 7 / Note 8
REKLAMA
REKLAMA

O aferze dotyczącej Samsunga Galaxy Note 7 nie trzeba już nikomu opowiadać. Skala problemu była na tyle poważna, że Samsung zmuszony był wycofać produkt ze sprzedaży, odebrać już sprzedane egzemplarze od klientów, a wiele linii lotniczych zabroniło nawet wstępu na pokład pasażerom posiadającym właśnie ten smartfon.

Ta sytuacja jak dotąd kosztowała Samsunga ok. 2 miliardy dolarów, wzrost zainteresowania klientów produktami konkurencyjnych firm, a także jest ogromną, wizerunkową klapą, która - prawdopodobnie - będzie się za koreańskim gigantem ciągnąć jeszcze wiele, wiele lat.

Samsung Galaxy Note 7 po wybuchu baterii class="wp-image-514041"
Samsung Galaxy Note 7 po wybuchu baterii

Samsung Galaxy Note 7 - kiedy wróci do sprzedaży?

Jak poinformował nas Olaf Krynicki, rzecznik Samsung Polska, Samsung Galaxy Note 7 powróci do sprzedaży w Europie 28 października, zaś w Polsce będzie dostępny od 4 listopada.

Trudno zawyrokować, czy po tak poważnej wpadce Note 7 ma jeszcze szanse przyciągnąć klientów. Zła fama tego produktu zdążyła się już rozejść po wszystkich zakamarkach, a ktoś, kto planuje wydać tak dużą kwotę pieniędzy na smartfona, z pewnością dowie się o nim wszystkiego przed zakupem. I wiadomo, co pierwsze wyskoczy po wpisaniu w Google hasła „Samsung Galaxy Note 7”…

samsung-galaxy-note-7-10 class="wp-image-511319"

Niemniej jednak, oprócz „małego” problemu z pierwszą partią urządzeń, Samsung Galaxy Note 7 nadal pozostaje jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym smartfonem z Androidem dostępnym na rynku. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości - jeśli szukasz urządzenia, które jest dobre dosłownie we wszystkim, a cena nie gra roli, to Note 7 wciąż pozostaje pierwszym, najbardziej oczywistym wyborem.

Co nagle, to po diable - Samsung chciał wyprzedzić Apple, a wyszło… jak wyszło.

Samsung w tym roku chciał uniknąć sytuacji, w której premiera nowego, flagowego urządzenia z linii Note nałoży się na targi IFA oraz premierę największego rywala - nowego iPhone’a.

Strategia była doskonale przemyślana. 16 sierpnia ruszyła przedsprzedaż, Samsung zdążył też odpalić doskonałą kampanię reklamową w Internecie i amerykańskiej telewizji. Hype był rzeczywisty, ale niestety… wszystko wybuchło.

Nie zazdroszczę Samsungowi pokłosia afery z wybuchającymi Galaxy Note 7.

Efekt tego całego zamętu jest wyraźnie widoczny w prasie, serwisach branżowych i na zagranicznych kanałach YouTube. Owszem, zdarza się czasem, że recenzent potrafi obiektywnie spojrzeć na urządzenie, pomijając jego wadę fabryczną i uczciwie porównać go z iPhone’em 7 Plus (który, swoją drogą, przegrywa z Note’em 7 praktycznie pod każdym względem).

Częściej jednak widać zawistne, złośliwe komentarze i kompletną dyskredytację produktu Samsunga. Ba, kilka razy nawet widziałem recenzje, w których youtuber nie pokusił się o porównanie, tylko powiedział swoim widzom (kilkuset tysiącom ludzi!), że nie warto sobie zawracać głowy, bo nie wiadomo, czy afera się nie powtórzy!

samsung-galaxy-note-7-18 class="wp-image-511308"

Cóż, może i jest w tym trochę racji. Nie mamy pewności, że nowe partie produkcyjne Galaxy Note’a 7 będą pozbawione wad. Ale byłbym szczerze zdziwiony, gdyby po tak potężnej aferze Samsung nie przeprowadził drobiazgowej kontroli jakości w fabrykach i nie sprawdził po raz kolejny, czy wybuchające akumulatory nie są aby wynikiem błędu na etapie projektowania.

Ode mnie Samsung dostaje czystą kartę. Ale wiem, że jestem w mniejszości.

Osobiście doskonale zdaję sobie sprawę, że sprzęt ma prawo być wadliwy. Toć to tylko urządzenie elektroniczne! Dlatego u mnie Samsung ma czystą kartę i nadal, zapytany o najlepszy telefon (nie „mój ulubiony”; najlepszy) z Androidem, będę odpowiadał, że jest nim Galaxy Note 7. Bo - obiektywnie rzecz ujmując - jest.

Niestety - o czym pewnie za chwilę przekonam się w komentarzach - jestem w znaczącej mniejszości.

Samsung polał wody na wiele młynów. Przede wszystkim, rozruszał swoich hejterów, którzy i bez wybuchających sprzętów nie byli firmie przychylni. Dał argumenty fanboyom innych firm, by mogli się z Samsunga naśmiewać przy każdej możliwej okazji. Odebrał też argumenty wiernym konsumentom, którzy siłą rzeczy musieli przyznać, że produkt ich ulubionego producenta nie jest doskonały.

Ale na miłość Boską… Samsung nie odebrał chyba nikomu zdrowego rozsądku, prawda? A to właśnie można zaobserwować w burzliwych dyskusjach toczonych (także u nas) pod tekstami i materiałami o Samsungu Galaxy Note 7.

Warto więc trochę zluzować. Co się stało, to się nie odstanie, ale trzeba Samsungowi przyznać, że rozegrał sprawę wzorowo.

Gdzieś na Twitterze mignął mi komentarz, że powinniśmy się cieszyć, że sprawa dotyczyła Samsunga, a nie Apple. Samsung szybko zareagował i rozwiązał problem, choć było to kosztowne zarówno pod kątem finansowym, jak i wizerunkowym.

Gdybyśmy mówili o firmie z Cupertino, to jedynym, na co moglibyśmy liczyć, byłby komunikat do klientów o treści: „źle trzymasz”. I zamiatanie sprawy pod dywan.

REKLAMA

A co, może nie?

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA