REKLAMA

Taksówkarska bojówka znowu uderzyła – naruszenie nietykalności, zniszczony samochód i próba zacierania śladów

W nocy z soboty na niedzielę warszawscy taksówkarze, zrzeszeni w ramach tzw. grupy GAP (Grupa Antyprzewozowa), urządzili sobie polowanie na kierowców Ubera i przewoźników bez licencji. Na Facebooku chwalą się tylko tym, że naklejali na samochody naklejki z napisem „Uwaga! Kierowca bez licencji!”. Nie wspominają o tym, co zrobili naprzeciwko Torwaru. I nie dziwne, bo atak na kierowcę Ubera i dewastacja jego samochodu, nie są powodami do dumy.

01.08.2016 11.57
Atak taksówkarzy na Ubera - zniszczone auto, mamy zeznania i zdjęcia
REKLAMA
REKLAMA

Przed 2 w nocy: taksówkarze zaczynają kierować ruchem w Warszawie

Taksówkarze należący do Grupy Antyprzewozowej urządzili polowanie na kierowców bez licencji.

Najpierw na Powiślu zaklejali nalepki samochodom, które miały należeć do kierowców świadczących usługi przewozu osób bez licencji. Tam akcja przebiegała stosunkowo spokojnie i bez większych incydentów.

Taksówkarze postanowili pójść o krok dalej i przenieśli się na ulicę Parkingową. Tam wcielili się w rolę osób kierujących ruchem – stali z kamerą na środku jezdni – i zatrzymywali wszystkie pojazdy. Jeśli w aucie stwierdzili obecność uchwytu na szybie, a w nim smartfona z włączoną nawigacją – co według nich miało być niepodważalnym dowodem na świadczenie usług przewozowych – przechodzili do czynów, czyli naklejania nalepek „Uwaga! Kierowca bez licencji!”.

Dochodzą do nas sygnały, że tego typu nalepki dostawali w weekend nie tylko kierowcy Ubera, czy osoby świadczące odpłatny przewóz osób, ale również przypadkowi kierowcy, którzy np. podwozili znajomych do klubu.

Jak wyglądała akcja GAP-u można zobaczyć chociażby na facebookowiej stronie Taryfa24, która dokumentuje wybryki warszawskich taksówkarzy:

Taksówkarze nie chcą się jednak chwalić tym, co zrobili później.

Na Facebooku napisali, że „akcja zakończyła się szybko, bo okazało się, że dla nie wszystkich przebierańców starczyło naklejek”. Prawda może być nieco inna, bo dowiedzieliśmy się, że zabawę taksówkarzy zakończyła policja, którą wezwali kierowcy, a nalepki wcale się nie skończyły, bo jeszcze tego samej nocy GAP wykorzystał je podczas jednej akcji.

Możliwe, że przedwcześnie zakończona przez policję zabawa w wyklejanki rozzłościła kierowców taksówek, którzy postanowili wrócić do swoich samochodów. Pech chciał, że obok swoich aut spotkali… kierowcę Ubera.

Podczas akcji taksówkarze mieli wykorzystywać busy: srebrny Renault Trafic i czarny Mercedes Viano (nr rejestracyjne obu pojazdów do wiadomości redakcji), które były oklejone brandingiem Ele Taxi.

Pech chciał, że w momencie, w którym taksówkarze należący do GAP-u wrócili w miejsce, gdzie zostawili swoje taksówki, był tam kierowca Ubera. I wtedy się zaczęło.

O godzinie 2:40: „to ten chuj z Fredry”

Pan Kamil jeździ z Uberem od października 2015 roku. Nie miał wcześniej problemów z warszawskimi taksówkarzami, a przynajmniej nie spotkało go nic poza wygrażaniem ręką i celowym zajeżdżaniem drogi. Był jednak przy jednym z obywatelskich zatrzymań, które przeprowadzali taksówkarze – akcja miała miejsce przy Fredry, gdzie Związek Zawodowy Taksówkarzy
"Warszawski Taksówkarz" zatrzymał kobietę jeżdżącą dla Ubera - na miejscu zdarzenia mieli być też ludzie z GAP-u. Kobieta wezwała wtedy pomoc i na miejscu pojawiło się kilku kolegów z Ubera. Wśród nich był pan Kamil.

O godzinie 2:40 w nocy z soboty na niedzielę pan Kamil zatrzymał się naprzeciwko Torwaru, w miejscu byłej siedziby Straży Miejskiej. Nie wiedział, że w tym samym miejscu swoje prywatne samochody zostawili taksówkarze, którzy dwoma busami ruszyli na nocną akcję.

Pan Kamil był na miejscu, gdy ci wrócili. Najpierw ludzie z GAP-u powoli podeszli pod samochód kierowcy Ubera. Sytuacja zaogniła się w momencie, gdy jeden z taksówkarzy rozpoznał kierowcę Ubera.

„My się znamy z Fredry” – miał powiedzieć jeden z taksówkarzy, który chwilę później miał krzyknąć do kolegów „To ten chuj z Fredry” – opowiada w rozmowie ze Spider’s Web pan Kamil.

Zaczęły się wyzwiska, naklejanie nalepek i uderzanie rękoma w karoserię samochodu. Pan Kamil sięgnął po telefon, aby wezwać pomoc, ale kierowcy taksówek chyba błędnie zinterpretowali jego działanie, bo pojawiło się pytanie „dlaczego fotografuje ich auta”.

Po tym wyrwano panu Kamilowi telefon z ręki, a jego samego próbowano wyciągnąć przez otwarte okno od strony kierowcy. Zapięte pasy uniemożliwiły to i  w sumie całe szczęście, bo kto wie, co mogłoby się stać, gdyby GAP-owicze dorwali tego wieczoru kierowcę Ubera.

W czasie, gdy dwóch kierowców próbowało wyciągnąć pana Kamila z auta reszta zgromadzonych tam osób zaczęła niszczyć samochód. Kopano w drzwi, błotniki i zderzaki, wyrwano klamkę, listwy boczne, zniszczono lusterko. Na całym samochodzie zostały ślady butów i odciski rąk.

Pan Kamil udostępnił nam zdjęcia, które pokazują skalę zniszczeń.

taxi-uber-atak class="wp-image-509148"

Kierowca Ubera zachował zimną krew. Nie wdał się w bójkę i przepychanki słowne, mimo że cały czas był pod ostrzałem przekleństw i wyzwisk. Najpierw szybko ruszył do przodu, podjeżdżając może metr, to dało mu możliwość wycofania i wykręcenia miedzy samochodami taksówkarzy, którymi mu zajechali drogę. Później pan Kamil ruszył szybko przed siebie i odjechał o mały włos nie potrącając taksówkarza, który próbował zatrzymać auto. Taksówkarze w ostatniej chwili wrzucili do samochodu pana Kamila jego telefon komórkowy, który wcześniej mu zabrali.

Kierowca Ubera zaczął uciekać i już w samochodzie zgłosił sprawę na policję. Taksówkarze ruszyli za nim w pościg, ale po chwili odpuścili i – jak się później okazało – wrócili na miejsce ataku, aby nieco posprzątać.

Pan Kamil spotkał się z policją, złożył zeznanie i wraz z patrolem policji pojechał na miejsce ataku. Niestety wbrew szybkiej, telefonicznej prośbie pana Kamila, aby policja zaczęła szukać taksówki Renault Trafic, funkcjonariusze nie zrobili tego. Najpierw podjechali na miejsce ataku, a dopiero później zajęli się szukaniem samochodu.

Na miejscu, gdzie doszło do incydentu, było już jednak czysto. Taksówkarze zebrali wszystkie pourywane elementy (klamkę, listwy, itp.), pozacierali również na żwirowej nawierzchni ślady opon swoich samochodów. Wszystkie taksówki (Skoda Superb, biała Toyota Prius, charakterystyczna niebieska Toyota Prius, Renualt Laugna, itd.) z brangingami Ele Taxi, Grosik Taxi i Eko Taxi też zniknęły z tego miejsca.

Pan Kamil powiedział w rozmowie ze Spider’s Web, że to były te same auta, które zawsze brały udział w obywatelskich zatrzymaniach kierowców Ubera. Również osoby, które tej nocy zaatakowały kierowcę zostały przez niego rozpoznane z innych akcji, które taksówkarze dokumentują na różnych profilach facebookowych.

Były odchody, były naklejki, był atak fizyczny. Co następne?

Taksówkarze działający w ramach Grupy Antyprzewozowej, zaczynają robić się coraz bardziej agresywni i coraz bardziej nieprzewidywalni.

Zaczęło się od wygrażania rękami, od zajeżdżania drogi i wyzwisk. Później poszła w ruch mieszanka oleju samochodowego i odchodów, którymi oblewano auta kierowców Ubera. Następnie zaczęły się obywatelskie zatrzymania i naklejanie nalepek. Doszliśmy do etapu fizycznego ataku na kierowców i niszczenia pojazdu.

Do czego zdolni są jeszcze taksówkarze walczący z Uberem? Jak będzie wyglądał kolejny ich ruch?

Oczywiście nie staję w obronie przewoźników, którzy nie stosują się do obowiązującego prawa, nie mają odpowiednich licencji lub nie zarejestrowali działalności gospodarczej. Uważam jednak, że sposób, w jaki taksówkarze próbują walczyć z taką konkurencją jest niedopuszczalny. Uzurpacja prawa do kierowania ruchem drogowym, łapanki i zatrzymywanie losowych samochodów, oblewanie aut gównem, naruszenie nietykalności i dewastacje mienia – to naganna postawa osób, które myślą, że w ten sposób... sprzeciwiają się bezprawiu.

Wiem też, że coraz częściej niektórzy kierowcy Ubera mówią, że mają już dosyć. Jednak jeżdżą dalej, bo potrzebują pieniędzy i nie chcą też dać taksówkarskim bojówkom powodów do świętowania.

Spider’s Web dowiedział się, że w tym konkretnym przypadku kierowca Ubera nie chce zostawić sprawy bez reakcji. Sprawa jest na policji, która zabezpieczyła na zniszczonym pojeździe masę śladów, a to dopiero początek działań. Uber zapowiedział też wsparcie pana Kamila m.in. pomocą prawną.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA