REKLAMA

Z mojego konta zniknęły 184 dolary, ale Pebble nie udało się pobić rekordu

Koniec! Z mojego konta właśnie zniknęły 184 dol., ale to tylko kropla w morzu ponad 12 mln dol., które zebrał Pebble podczas swojej kampanii na Kickstarterze. To bez wątpienia sukces, ale… już nie rekord.

01.07.2016 11.16
Pebble nie pobił rekordu, ale to wcale nie oznacza końca
REKLAMA
REKLAMA

Ponad 12 milionów dolarów. Ponad 70 tys. zegarków i ponad 20 tys. małych kosteczek Pebble Core, wyposażonych w łączność 3G, potrafiących strumieniować muzykę ze Spotify bez połączenia z telefonem.

Patrząc na tę kampanię można odnieść wrażenie, że to ogromny sukces. Szczególnie w porównaniu z tysiącami porażek na portalach crowdfundingowych. Jeśli jednak spojrzeć na poprzednie dwie kampanie Pebble’a, to możemy zauważyć, że choć zebrano więcej, niż za pierwszym razem (pierwszy Pebble zebrał 10 mln. dol.), to jest to także znacznie mniej, niż w ubiegłym roku - wtedy zebrano ponad 20 mln. dol., co nadal pozostaje rekordem tej platformy.

Pebble traci impet? Ja bym się wstrzymał z osądami.

Czytam dziś od rana w mediach branżowych, szczególnie zagranicznych, opinie o tym, że Pebble wytracił swój impet i jego fenomen jakby przygasł. Może jest w tym sporo prawdy, ale ja wcale nie tam dopatrywałbym się przyczyny nierekordowej kampanii na Kickstarterze.

Pebble nie pobił kolejnego rekordu kickstartera. class="wp-image-504142"

Przede wszystkim, Pebble sam sobie nieco strzelił w stopę ubiegłorocznymi produktami. Są one po prostu… zbyt dobre, żeby chcieć je wymieniać. Wiem to doskonale, bo sam biegam z Pebble Time przytoczonym do nadgarstka i gdyby nie obecność pulsometru i większego ekranu w Pebble Time 2, nie widziałbym potrzeby wymiany zegarka na nowy.

Do tego ubiegłoroczne zegarki Pebble są w tej chwili dostępne w bardzo atrakcyjnych cenach, no i pamiętajmy, że to naprawdę nie są produkty, które większość osób będzie chciała wymieniać co roku. Ci, którzy kupili w zeszłym roku Pebble Time, Pebble Time Steel lub okrągłego Pebble Time Round, zapewne w znakomitej większości nie zdecydują się na zmianę.

Pebble jest otoczony przez konkurentów.

Muszę się jednak zgodzić (bo sam też o tym niejeden raz pisałem), że Pebble musi się dziś zmagać z trudnościami, jakich nie miał przy starcie swojej pierwszej kampanii. Dziś ta młoda firma już nie operuje w próżni. Dziś jest otoczona gigantami takimi jak: Apple, Google i Samsung, z których każdy oferuje smartzegarki doskonale sprzężone z własnym, mobilnym ekosystemem, o możliwościach, które są dla Pebble’a po prostu nieosiągalne.

Tak, Pebble przyciąga swoją unikatowością i czynnikami takimi, jak bardzo długi czas pracy na jednym ładowaniu, ale to po prostu za mało. Do tego Pebble to nadal nisza, znana tylko zapaleńcom. Nie mogą rywalizować z wielkimi firmami, które wkładają potężne sumy w marketing i coraz usilniej próbują sprzedać koncepcję smartwatchów branży modowej.

A może… cały ten rynek traci impet?

Smartwatch w obecnej formie to - co tu dużo mówić - niewypał. Dla gadżeciarza będzie to fajna zabawka, ale dla zwykłego użytkownika? A po co mu to? A to właśnie zwykłych użytkowników muszą przekonać producenci. Z tym jednak jest problem, bo tak naprawdę dopiero rewolucja IoT sprawi, że smartwatche, czyli inteligentne centra sterowania na nadgarstkach, będą porządane przez szerszą publikę.

Jednak patrząc na tempo rozwoju smart-zegarków, mogą one zwyczajnie nie doczekać rewolucji Internetu Rzeczy.

Nie spisywałbym Pebble na straty, ale przed firmą wiele wyzwań.

Prezentując Pebble Core, firma pokazała, że widzi swoją przyszłość w innych wearables, niż tylko zegarki. I oby jak najszybciej do ich portfolio produktowego dołączyły kolejne takie sprzęty; niedrogie, bardzo użyteczne, unikatowe.

Bo patrząc na wyniki Kickstratera, Pebble na samych zegarkach faktycznie może nie zajechać za daleko. Ale tworząc ekosystem inteligentnych urządzeń, może znaleźć dla siebie coś więcej, niż tylko niewielką, rynkową niszę.

REKLAMA

Czytaj również:

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA