REKLAMA

Obudził się w Europie i w Stanach Zjednoczonych potwór

Obudził się w Europie i w Stanach Zjednoczonych potwór. Nie ma imienia, składa się z wielu rzeczy i ma długą historię, jednak jego działanie widzimy coraz mocniej, ostatnio w incydentach nienawiści przeciw Polakom-imigrantom w Wielkiej Brytanii.

27.06.2016 20.05
Brexit i Trump to tylko symbole potwora, który się w nas budzi
REKLAMA
REKLAMA

To “English men” pobili ojca i syna Polaków, to polscy imigranci dostają wiadomości o tym, by wracali do Polski, szumowiny jedne. Brexit, Donald Trump to tylko elementy, które wywlekły potwora na światło dzienne, pozwoliły mu działać otwarcie. Potwora, który nigdy więcej nie powinien być budzony.

Rok temu rozmawiałam ze znajomym z dzieciństwa, który mieszka dziś w Wielkiej Brytanii. Kilka miesięcy przed rozpętaniem się awantury medialnej o uchodźcach próbował wytłumaczyć mi, dlaczego muzułmanie (używał innych określeń) nie mają miejsca w Europie, nie powinni przyjeżdżać do UK, że to inna dzika kultura, że siedzą na zasiłkach. - Imigranci won - mówił.

Wiem - to tylko anegdota, ale chyba pokazuje szersze myślenie polskich imigrantów ekonomicznych, którzy nie widzieli siebie jako imigrantów. W końcu kolor skóry mają taki sam jak tubylcy, mogą podróżować do UK bez wiz i paszportów, i pochodzą z tej samej cywilizacji.

Niechęć, czy wręcz nienawiść do imigrantów, podsycana polityką odwracania uwagi od większych problemów, zmieniająca się sytuacja ekonomiczna, budowana od lat niechęcią i brakiem zaufania do faktów oraz ekspertów, rosła przez lata. W ukryciu, wstydliwie i nie w mainstreamie.

Jednak tak samo jak w Stanach Zjednoczonych pojawienie się Donalda Trumpa - bogatego cwaniaka mówiącego co ślina przyniesie mu na język, traktującego fakty jako rzecz totalnie zbędną i dostosowującego się do tego, co chce usłyszeć publiczność - zaczyna zbierać żniwa.

Trump - postać znana i potężna - powiedział to, co miliony Amerykanów myślało od zawsze ale wiedziało, że nie wypada o tym mówić. Trump uderzył w te najciemniejsze struny ludzkich dusz, te, które nie mają nic przeciw torturom, zabijaniu rodzin podejrzanych o terroryzm, bombardowaniu wiosek i miast, w których znajdują się niczemu niewinne dzieci, deportacji milionów ludzi, którzy od lat żyją w Stanach, nazywaniu osób o innym odcieniu skóry lub innego wyznania złymi gwałcicielami.

Referendum nazwane Brexit, w którym mieszkańcy UK głosowali za lub przeciw uruchomieniu procedury artykułu 50, rozpoczynającego negocjacje o wyjściu z Unii Europejskiej, sprawiło, że tamtejsi zwykli ludzie odkryli w sobie nowe pokłady frustracji.

Retoryka ostatnich lat uskuteczniana przez mniejszych i większych liderów oraz media obwiniająca za wszystkie problemy obcych zbiera dziś żniwa. Merytoryczna krytyka Unii Europejskiej, która nie jest tworem idealnym i nie ma odpowiednich mechanizmów reakcji i poprawy samej siebie, znika przytłoczona prostymi wiadomościami o suwerenności, niepodległości, odzyskaniu demokracji i zamknięciu granic dla obcych.

Ludzie są sfrustrowani. Nie dlatego, że UE jest aż taka zła. Ludzie są sfrustrowaniu przez polityków, którzy dobijają deale za plecami ludzi, którzy kłamią w żywe oczy (jak Farage i Johnson mówiący, że opłatę członkowską po wyjściu z UE przeznaczy się na służbę zdrowia i wycofujący się z obietnic po wygranej), zamieszani są w elitystyczne skandale z martwymi świniami, którzy poświęcają dobro obywateli na rzecz korporacji i ich zysków. Ludzie są sfrustrowani przez politykę cięć w programach społecznych i usługach publicznych przy jednoczesnym traktowaniu ich nie jak dobro publiczne a źródło maksymalizacji zysków. To proces dziejący się w wielu krajach na naszym kontynencie i za oceanem. Ten sam smutny proces globalizacji deregulacji i de facto rządów skoncentrowanego pieniądza kupującego polityków.

Nazwiecie mnie lewaczką, proszę bardzo. Jeśli bycie lewaczką oznacza sprzeciw prywatyzacji wszystkiego co się da (a ostatnio w UK NHS przechodzi niezłe burze i próby prywatyzacji, które skutkują gorszymi warunkami pracy dla tysięcy lekarzy i pielęgniarek oraz obniżaniem i tak przecież nieidealnego standardu usług w służbie zdrowia) i zauważenie, że gniew ludzi kierowany jest jak najdalej od źródeł problemów, niech będzie.

Historia uczy nas przecież niejednokrotnie, że taki gniew i frustracja potrafią być potężną bronią, która w rękach umiejętnych i inteligentnych graczy może wywoływać ogromne konsekwencje. Nigdy w historii szczucie człowieka człowiekiem, by rozgrywać własne gierki, nie przyniosło nic jawnie pozytywnego. Nigdy obwinianie całych grup ludzi za niekompetencję ekonomiczną rządzących nie kończyło się dobrze.

Ogromna wskazówka kryje się w analizie głosów według zarobków i klasy głosujących:

Przeciętny wyborca Donalda Trumpa jest w gorszej sytuacji ekonomicznej, niż przeciętny wyborca republikański  a przeciętny wyborca PiS jest częściej niezadowolony ze swojej sytuacji materialnej, niż wyborcy innych polskich partii

Elektoraty te łączy też wykształcenie a raczej jego brak i tak dalej.

Widzicie wzór?

Ci, którzy czują, że mają gorzej i faktycznie mają gorzej, są bardziej podatni na retorykę obwiniania obcych i patriotyczno-nacjonalistyczne tony kampanii. Tak jest od stuleci.

To nie tak, że Unia Europejska i globalizacja nie mają wad. Mają ogromne, o czym wspominałam niejednokrotnie w kontekście mitów o tym, że technologie sprzyjają wszystkim ludziom, czy że technologie nie zabierają i nie zabiorą pracy zwykłym ludziom. Pisałam też o utracie zaufania do naukowców i ekspertów, o mediach, które niskimi zagraniami wykorzystują nastroje i napędzają szaleństwo i o tym, że nie potrafimy analizować faktów i dyskutować merytorycznie.

Cyrk, który nastąpił po referendum w Zjednoczonym Królestwie z coraz częstszymi doniesieniami o incydentach na tle ksenofobicznym to symptom tych wszystkich zjawisk. Tak samo, jak Młodzież Wszechpolska poczynająca sobie coraz odważniej, wykorzystująca reklamy z polskimi piłkarzami.

Problem w tym, że merytoryka i rozsądna dyskusja jest trudniejsza, niż budzenie nienawiści. I to przeraża mnie z każdym dniem coraz mocniej.

Kiedy przyszli po Żydów, nie protestowałem. Nie byłem przecież Żydem.
Kiedy przyszli po komunistów, nie protestowałem. Nie byłem przecież komunistą.
Kiedy przyszli po socjaldemokratów, nie protestowałem.
Nie byłem przecież socjaldemokratą.
Kiedy przyszli po związkowców, nie protestowałem. Nie byłem przecież związkowcem.
Kiedy przyszli po mnie, nikt nie protestował. Nikogo już nie było.

REKLAMA

Martin Niemöller, Dachau, 1942

*Grafika główna pochodzi z serwisu Shutterstock.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA