REKLAMA

W końcu smartfon dokładnie taki, jakiego potrzebujesz. Project Ara od Google'a coraz bliżej

Pamiętacie o Project Ara? Przyznaję, że po zeszłorocznym przesunięciu daty premiery, modułowy smartfon Google jakoś wyleciał mi z głowy. Ale teraz powrócił z całą mocą, bo zapowiada się, że to naprawdę będzie rewolucja.

21.05.2016 16.03
Project Ara będzie rewolucją na miarę pierwszego iPhone'a.
REKLAMA
REKLAMA

Project Ara to jeden z tych projektów giganta z Mountain View, który traktowałem dotychczas z lekkim przymrużeniem oka. Głównie dlatego, że chociaż idea modularnego, składanego z klocków smartfona bardzo mi się podoba, to jak dotąd cały zamysł w mojej głowie rozbijała podstawa projektu – wymienne procesory, moduły łączności, wymienny RAM? A kogo to obchodzi? Nie licząc garstki nerdów, użytkownicy naprawdę nie potrzebują sprzętu, w którym będą sobie mogli za rok wymienić procesor na nowszy. Bo i po co?

Dlatego też fundamentalne założenia Project Ara nieco mnie odrzucały na początku, ale teraz wiemy już dużo więcej na temat modularnego smartfona, znamy datę premiery wersji deweloperskiej, a także chyba możemy śmiało powiedzieć, że mamy do czynienia z przełomem.

Project Ara, czyli zrób sobie coś więcej, niż tylko smartfon.

W czasie Google I/O 2016 w końcu dowiedzieliśmy się, że projekt wciąż żyje, ma się dobrze i już w ostatnim kwartale tego roku deweloperzy dostaną wczesne wersje urządzenia o wymiarach mieszczących 5,3” wyświetlacz, którym może nieco jeszcze brak do finalnego sprzętu (który ma zadebiutować rok później), ale są już w pełni gotowe do tego, by korzystać z nich na co dzień. Ba, ponad 30 osób wewnątrz ATAP już w tej chwili używa tego urządzenia jako swojego głównego telefonu. A to z pewnością może świadczyć o tym, że mamy do czynienia ze skończonym urządzeniem, które wymaga tylko dopieszczenia.

Po rotacjach wewnątrz dywizji Google Advanced Technology and Products (ATAP) i dołączeniu do zespołu byłego CEO Motoroli, Ara stał się oddzielnym działem, w którym powstaje naprawdę fascynujący produkt.

Przede wszystkim, nowy zespół odszedł od poronionej koncepcji wymiany absolutnie każdego komponentu, jak RAM czy SoC. Pierwotnie „szkieletem” Project Ara miał być ekran, lecz teraz jest inaczej – szkieletem jest sam smartfon i jego podzespoły. O tym, jakie parametry będzie miał szkielet Ary jeszcze nie wiemy zbyt wiele, ale wersja deweloperska ma być „z dość wysokiej półki”.

W Google zdali sobie sprawę, że podobnie jak w przypadku stacjonarnych układów, tak i układy mobilne osiągnęły w końcu poziom, który sprawia, że nie ma realnej potrzeby wymieniać ich co rok/dwa. Zamiast tego wymienne mają być komponenty, których możemy potrzebować w różnych momentach. Oczywiście Project Ara nadal stawia na to, abyśmy nie wymieniali smartfona co roku, czy co dwa lata, lecz po pięciu lub więcej, jednak moduły, z którymi będziemy pracować, pełnią nieco inną funkcję, niż wcześniej zakładano.

Miejsc na moduły będzie 6 i będą one oparte o standard UniPro, przeprojektowany tak, aby przede wszystkim być jak najtrwalszym, o co wielu użytkowników może się obawiać. Jeśli jednak wierzyć doniesieniom dziennikarzy Wired, obecna wersja Project Ara jest skonstruowana naprawdę solidnie i nie musimy się martwić o to, że moduły zaczną odpadać od szkieletu.

Każdy z modułów zapewnia przepustowość na poziomie 11,9 Gbps (w obydwie strony), a także jest bardzo energooszczędny. Wymiana modułów jest bajecznie prosta – naciśnięcie klawisza po prawej stronie obudowy wyświetla na ekranie mapę modułów i wystarczy je nacisnąć, aby moduł się odłączyć (nie wymaga to wyłączania telefonu). Oczywiście Google nie byłby Google’em, gdyby na tym się skończyło, więc moduły możemy też odłączyć… komendą głosową. „Ok, Google, odłącz aparat” – i już.

Dlaczego nie możemy po prostu fizycznie wyciągnąć „klocka” ze szkieletu i wymienić go na nowy? Ano dlatego, że odłączanie modułów poprzez oprogramowanie ma zapewnić stabilność ich działania, a nawet umożliwić ochronę niektórych z nich hasłem.

A po co chronić hasłem moduły? Bo nie sprowadzają się one tylko do gadżetów elektronicznych.

Moduły będą występować w trzech rozmiarach i chociaż większość z nich to takie bajery jak wymienne aparaty, mikrofony, głośniki, latarki, etc., to nie wszystkie klocuszki będą gadżetami. Niektóre z nich mają pełnić rolę wyłącznie estetyczną (możemy sobie wybrać np. gatunek drewna, którym chcemy przyozdobić smartfona, to też ogromne pole do popisu dla rynku akcesoriów), a niektóre będą też… schowkami, na przykład pojemniczkami na zestaw do makijażu czy pudełkiem na tabletki. I takie skrytki warto będzie zabezpieczyć.

Project-ara class="wp-image-497627"

Jak przyznaje ekipa pracująca nad Project Ara, to właśnie te moduły są znacznie ważniejsze, niż rama z podzespołami, na której Ara będzie się rozciągać. Trzeba też pamiętać, że smartfon to tylko pierwsze z urządzeń projektu. W przyszłości może pojawić się także tablet, jak również – kto wie? – może i niewielkie urządzenie współpracujące z Internetem Rzeczy. Do wszystkich będziemy mogli podpinać moduły oparte o ten sam standard.

Inżynierowie pracujący nad projektem mieli okazję w czasie targów MWC w Barcelonie spotkać się z przedstawicielami producentów akcesoriów oraz operatorami sieci komórkowych, aby przedstawić im potencjalne możliwości Ary. W rozmowie z Wired Rafa Camargo, szef zespołu technicznego projektu, powiedział, iż wszyscy są podekscytowani możliwościami Ary i każdy z nich ma jakiś pomysł, jaki moduł mógłby okazać się przydatny dla użytkowników.

Nic dziwnego – dla nich to nowy rynek, na którym mogą zaistnieć, w dodatku we współpracy z największym gigantem świata technologii.

Możemy być pewni, że jest na co czekać.

Obecna koncepcja projektu jest spójna, robi wrażenie i – co najważniejsze – ma rynkowy sens. Wyobraźcie sobie: wybieracie ramę o rozmiarze, który wam odpowiada, do tego dokładacie wyświetlacz w technologii, którą preferujecie. Do tego aparat o jakości, która zaspokaja wasze potrzeby. Zależnie od preferencji, może ciut lepszy głośniczek, a może wzmacniacz słuchawkowy? I jeszcze jakiś element dekoracyjny, tak dla stylu.

Komponentami będzie można się dowolnie bawić, wymieniać je zależnie od potrzeb w danej sytuacji. I – jeśli wierzyć ekipie pracującej nad projektem – moduły, przynajmniej te początkowe, mają być dość przystępne cenowo. Wiadomo, że im wyższa jakość komponentu, tym cena będzie wyższa, ale w końcu lepiej kupić np. sam lepszy aparat, niż zupełnie nowy smartfon, aby zyskać ciut lepszą optykę.

Project Ara jest potrzebny temu rynkowi. Żyjemy w erze „mobile first, cloud first”, a rynek smartfonów dopadła stagnacja. Z roku na rok urządzenia są coraz lepsze, szybsze, ładniejsze, to prawda. Ale dawno już nie mieliśmy rewolucji na miarę pojawienia się pierwszego iPhone’a. Czegoś, co – w perspektywie – może przemodelować ten rynek i nadać mu kompletnie inny kierunek.

REKLAMA

Project Ara nie będzie kolejnym cienkim, lekkim, metalowym telefonem, który po dwóch latach trzeba będzie zutylizować. Project Ara będzie taki, jaki chcesz. Na tak długo, jak tylko sobie życzysz.

A przynajmniej taki jest plan Google’a. Nie wiem jak wy, ale ja gorąco kibicuję i nie mogę się doczekać.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA