REKLAMA

Zajrzałem do ustawień konta na Facebooku i jestem przerażony tym, co tam znalazłem

W zasadzie przez przypadek zajrzałem do ustawień konta na Facebooku. Z ciekawości kliknąłem w jedną funkcję, gdzie znalazłem link do strony z polityką prywatności. Klikałem w kolejne linki, czytałem dalej i jestem autentycznie przerażony skalą, na jaką Facebook obdarł nas z prywatności.

18.04.2016 17.54
Facebook wie o tobie więcej, niż sam mu na to pozwalasz
REKLAMA

Chciałem odebrać uprawnienia aplikacji, którą odinstalowałem ze smartfona, a która łączyła się z Facebookiem. Wszedłem na Facebooka i przeszedłem do ustawień konta, kliknąłem w Aplikacje i w zakładce Zalogowano przez Facebooka usunąłem konkretną pozycję. Przez przypadek rzuciłem okiem na pozycję Aplikacje, z których korzystają inni i zastanowiłem się - o co tu chodzi? Kliknąłem, przeczytałem i włos zjeżył mi się na głowie. Klikałem w kolejne linki i przechodziłem coraz  dalej, czytałem więcej i w głowie miałem jedną myśl: „I don't want to live on this planet anymore”.

REKLAMA

Wiesz, że Facebook cię szpieguje, ale nie wiesz jak bardzo

Google nas szpieguje, Facebook nas szpieguje, reklamodawcy w sieci nas szpiegują. Wszyscy nas śledzą i obserwują.

Niby zdajemy sobie z tego sprawę, jednak wystarczy nawet pobieżna lektura regulaminu lub ładnej strony informującej o tym, co taki Facebook robi z naszymi danymi, jakie informacje zbiera na nasz temat, aby otworzyć szeroko oczy ze zdumienia.

Nie wiem, jak ty zareagujesz na informacje o tym, co wie o tobie Facebook, ale ja się autentycznie załamałem. Poczułem się doszczętnie obdarty z prywatności.

Myślisz, że Facebook wie o tobie tyle, na ile sam mu pozwalasz? Bzdura!

Zaciekawiła mnie opcja Aplikacje, z których inni korzystają, którą znalazłem w ustawieniach konta, a przeraził już sam opis działania tej funkcji.

Po krótce chodzi o to, że Facebook udostępnia twoim znajomym pewne informacje. Oczywista sprawa. Jednak twoi znajomi z Facebooka udostępniają te informacje dalej – innym aplikacjom. Trochę przerażające, prawda? Ano prawda, dlatego w opisie funkcji dodano trochę marketingowego bełkotu, który ma uspokoić użytkownika:

Nie no spoko, skoro to uatrakcyjnia aktywność użytkowników, to super. Nie było w ogóle tematu.

Rzućmy jednak okiem na to, co Facebook udostępnia naszym znajomym, co zaś ci przesyłają dalej w świat innym aplikacjom:

  • Biogram
  • Posty na mojej osi czasu
  • Data urodzenia
  • Miasto rodzinne
  • Informacje o rodzinie i związku
  • Aktualne miejsce zamieszkania
  • Zainteresowania (ta funkcja była wyłączona)
  • Wykształcenie i praca
  • Poglądy religijne i polityczne (ta funkcja była wyłączona)
  • Aktywność, zainteresowania, rzeczy, które lubię
  • Moja strona
  • Moja aktywność w aplikacji
  • Czy jestem online

Sporo tego.

I co ciekawe, tylko opcje: Zainteresowania oraz Poglądy religijne i polityczne są domyślnie wyłączone. Cała reszta idzie prosto do innych aplikacji za pośrednictwem naszych facebookowych znajomych. Dzięki Facebook i dzięki facebookowi przyjaciele.

To jednak nie koniec. Teraz w zasadzie najlepsze najgorsze

Kliknąłem w link, pod którym miało kryć się więcej informacji i wylądowałem na stronie Zasady dotyczące danych, gdzie w wielu, wielu słowach Facebook wyjaśnia, jakie informacje o nas zbiera, co z nimi robi, komu i gdzie je udostępnia i co my z tym możemy zrobić, a w zasadzie, czego zrobić nie możemy.

Tradycyjnie już tuż przed tym, gdy Facebook musi powiedzieć, co wyprawia z naszymi danymi, dostajemy dawkę bełkotu, o tym, jak jest cudownie korzystać z Facebooka, jak Mark Zuckerberg zmienia świat, walczy z chorobami i głodem na Ziemi. Czy coś w tym stylu:

Grubo, co nie? No to czytamy dalej…

Na początku Facebook informuje nas o oczywistych oczywistościach, czyli o tym, że zbiera i analizuje to, co sami mu podajemy. Że przetwarza informacje o lokalizacji, w której zostało wykonane zdjęcie, które właśnie wrzucamy na fejsa, że ma dane, które podaliśmy przy rejestracji – No shit Sherlock! – oraz że gromadzi informacje o tym, jakiego rodzaju treści przeglądamy i jak na nie reagujemy, itp. itd.

A nie mówiłem, że to oczywiste oczywistości? Myślę, że umieszczenie właśnie takich informacji na wstępie to celowy zabieg, który ma za zadanie uśpienie uwagi i ciekawości użytkownika, który zapewne nie ma czasu i ochoty czytać tekstu na blisko trzy tysiące słów o zasadach działania Facebooka.

My jednak czytamy dalej…

– to dość ważny i kontrowersyjny fragment. Mówi on o tym, że Facebook ma dostęp do danych osób, które nie są użytkownikami Facebooka.

Nie masz Facebooka, bo nie dasz Facebookowi swoich danych? Sorry, ale nie ty o tym decydujesz. Wystarczyło, że jeden z twoich znajomych – a chyba wielu z nich ma konto na fejsie, prawda? – zaimportował na Facebooka swoją książkę adresową (kontakty z telefonu) i już. Jesteś na Facebooku, mimo, że tego nie chciałeś. I w zasadzie nic nie możesz z tym zrobić.

Co Facebook wie o naszych telefonach i komputerach?

Facebook mówi wprost, że zbiera informacje z komputerów, telefonów komórkowych i wszystkich innych urządzeń, na których instalujemy aplikacje lub w inny sposób korzystamy z usługi. Co więcej, łączy informacje z poszczególnych urządzeń, co „ułatwia mu świadczenie usług w sposób spójny na wszystkich urządzeniach użytkownika”.

Na to, czy udostępnimy te dane Facebookowi, wpływ mamy częściowy. Niektóre aplikacje mają menu uprawnień, gdzie możemy przyznać lub odmówić dostępu. Niektóre dane Facebook zbiera jednak bez pytania.

Facebook zna też właściwie naszą całą historię przeglądania stron internetowych. Ma do niej dostęp za sprawą niesłychanie popularnych przycisków „Lubię to!” oraz funkcji logowania się za pomocą konta z Facebooka na wielu różnych stronach internetowych.

To przerażające, z jaką łatwością Facebook wepchnął się na większość popularnych stron internetowych i to nie tylko po to, żeby coś dać – społecznościowe funkcje – ale też, żeby zabrać – dane ze stron internetowych, ale również dane o ich użytkownikach.

Strony, które odwiedzasz donoszą na ciebie do Facebooka

Facebook to nie tylko Facebook, ale też Instagram, WhatsApp, Oculus, LiveRail, Atlas, Onavo, Parse i Moves. Wszystkie te witryny, aplikacje i usługi przesyłają lub mogą przesyłać dane o swoich użytkownikach do Facebooka.

Jednak Facebook wycwanił się tak, że zbiera dane nie tylko z firm, które do niego należą lub mu podlegają, ale również od zewnętrznych partnerów:

Po co Facebookowi te wszystkie informacje?

Facebook wyjaśnia, że wiele danych jest mu potrzebnych, aby serwis działał poprawnie, abyśmy mogli wygodnie korzystać ze wszystkich społecznościowych funkcji Facebooka oraz zewnętrznych usług i aplikacji, które wykorzystują logowanie za pomocą facebookowego konta. To raczej oczywista sprawa.

Facebook jednak naszych danych nie zachowuje dla siebie i podlegających mu firm. Zebrane dane o użytkownikach trafiają również w ręce zewnętrznych firm i partnerów Facebooka.

Facebook zastrzega, że informacje, które przekazywane są dostawcom usług reklamowych, pomiarowych i analitycznych, nie pozwalają na identyfikację konkretnych użytkowników. Chyba, że sami wyrazimy na to zgodę.

Facebook wyjaśnia również, jak wyglądają dane, które uniemożliwiają identyfikację użytkownika:

Nie zawsze jest jednak anonimowo. W określonych przypadkach twoje dane, w tym nawet zdjęcie, mogą jednak zostać wykorzystane w reklamach:

Dlaczego czytam zasady działania Facebooka akurat teraz?

To nie jest tak, że właśnie odkryłem regulamin Facebooka i jego politykę prywatności. Wiedziałem o istnieniu obu dokumentów wcześniej i dawno temu je czytałem w całości. Te jednak się zmieniają i na przestrzeni kilku lat obecności Facebooka na rynku robiły to kilka razy. Ostatnio 30 stycznia 2015 roku i... przyznaję, że jakoś to przeoczyłem.

Niby Facebook informuje, niby daje znać z wyprzedzeniem i pozwala się zapoznać, a nawet wyrazić opinię na temat planowanych zmian. To wszystko zdaje się przechodzić jakoś bez echa. Nie kojarzę maili w tej sprawie, nie umiem też ich dzisiaj odszukać. Możliwe, że mignęło jakieś okienko na stronie Facebooka lub coś w tym stylu, ale chyba nie różniło się znacząco od dziesiątek innych komunikatów, którymi każdego dnia atakuje ten serwis społecznościowy.

Dlatego też do ustawień konta zajrzałem w zasadzie przez przypadek. Najpierw dowiedziałem się, że moi znajomi informują inne aplikacje o tym, kiedy jestem online, gdzie mieszkam, czy jestem w związku i jakie mam powiązania rodzinne z innymi użytkownikami Facebooka. Zacząłem czytać dalej i dowiedziałem się, że Facebook zbiera z komputerów i telefonów użytkowników masę danych, o których ci zapewne nie mają pojęcia.

To, co mnie wkurzyło, to fakt, że Facebook na raty informuje użytkowników o skali obdarcia z prywatności. W regulaminie napisano trochę, ale po więcej informacji trzeba zajrzeć na stronę z zasadami dotyczącymi danych. Tam wyjaśniono już więcej, ale nie wszystko. Tekst pełen jest dodatkowych linków, które przenoszą na kolejne strony pomocy, gdzie dowiadujemy się jeszcze więcej i więcej na temat kontroli oraz zbierania i przetwarzania danych.

W zasadzie nie sposób przeczytać od A do Z materiałów dotyczących prywatności na Facebooku, bo co rusz w tekście pojawiają się kolejne linki, do dalszych publikacji, które rzucają światło na nowe zagadnienia.

REKLAMA

Strasznie słabe to uczucie, dowiedzieć się, że usługa, która w zasadzie nic nie daje, zabiera tak wiele. Tak, bo Facebook prywatnie nic mi nie daje. Dla przykładu Twitter daje niezawodne, błyskawiczne źródło informacji, Google daje najlepszą pocztę, Androida i jedynego wirtualnego asystenta, z którym mogę gadać po polsku, dlatego nie gniewam się tak bardzo na to, że serwisy te zbierają i analizują przeróżne dane.

Z Facebookiem jest jednak inaczej. Usługa nie daje mi niczego, czego nie mogę znaleźć gdzieś indziej, a konto na fejsie trzymam w zasadzie wyłącznie do obsługi profili społecznościowych Spider’s Web.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA