REKLAMA

Wrócił temat samochodu Apple - oto czego powinniśmy się spodziewać

Temat samochodu od Apple nie chce umrzeć. Jeśli przez chwilę zrobi się o nim cicho, to zaraz pojawiają się kolejne plotki i spekulacje. Tym razem, oczywiście zupełnie przypadkiem, ma to miejsce tuż po tym, jak swoje wizje przyszłości zaprezentowała na CES 2016 spora część największych firm motoryzacyjnych. Czego nowego dowiedzieliśmy się tym razem i jak pasuje to do całej układanki? 

08.01.2016 20.56
apple
REKLAMA
REKLAMA

Co nowego tym razem?

Cóż, akurat tym razem wiadomości są z jednej strony bardzo ciekawe, natomiast z drugiej strony - odrobinę mniej. Ciekawe, bo mówimy o wiarygodnych, możliwych do potwierdzenia informacjach. Mniej ciekawych, bo po prostu nie są przesadnie ekscytujące.

Jak bowiem odkrył serwis Macrumors, Apple w ostatnim czasie zdecydował się zarejestrować dwie nowe domeny - apple.cars oraz apple.auto. Żadna z nich nie jest jeszcze aktywna i nie ma pewności, czy firma faktycznie zamierza je przeznaczyć na strony główne dla swojego (w tym momencie wyłącznie hipotetycznego) samochodu, czy też dla obecnie oferowanych albo mających dopiero zadebiutować rozwiązań związanych z samochodową elektroniką pokładową albo np. jazdą autonomiczną.

Biorąc pod uwagę to, jak chętnie gracze z rynku mobilnego i ogólnie pojętej elektroniki użytkowej wchodzą w tej chwili na rynek motoryzacyjnych, drugiego z tych rozwiązań zdecydowanie nie można wykluczyć.

Mimo to wszyscy i tak oczekują jednego - największego od lat, a może i w całej historii firmy debiutu produktowego, czyli po prostu samochodu.

Czy Apple może zrobić samochód?

Prawdę mówiąc lista rzeczy, których amerykańska firma - przynajmniej patrząc na jej finanse - nie może zrobić, mając wystarczająco dużo czasu, jest raczej krótka.

Jeszcze krótsza jest więc odpowiedź na zadane wcześniej pytanie. Brzmi ona po prostu: tak.

Czy Apple powinien zrobić samochód?

Tutaj odpowiedź może być trochę bardziej skomplikowana, jednak pozbywając się wszystkich dodatkowych "ale" można ją sprowadzić do tej samej postaci. Tak, Apple stoi obecnie przed wielką, być może jedyną w swojej historii szansą na to, aby szturmem wedrzeć się na rynek, który jeszcze kilka lat temu mógł się wydawać dla tej firmy całkowicie niedostępny.

W tym momencie wszyscy już wiedzą lub przynajmniej przeczuwają, że branżę motoryzacyjną czekają w najbliższych latach gigantyczne zmiany. Samochody elektryczne, autonomiczne, rozbudowane systemy informacyjno-rozrywkowe, pełna integracja nie tylko ze smartfonami, ale z całym Internetem Rzeczy - to wszystko to już nie tylko wizje snute przez blogerów zza ich biurek. To coś, co producenci samochodów stopniowo wprowadzają w życie i w pewnym momencie ta transformacja dobiegnie końca.

Tyle tylko, że nikt nie jest jeszcze pewien, jak to wszystko będzie dokładnie wyglądać za 5, 10 czy 15 lat. Tu właśnie jest miejsce dla i na Apple. Na Apple, który - najlepiej prędzej niż ktokolwiek inny - pokaże rynkowi motoryzacyjne rozwiązanie na miarę iPhone'a. Pamiętajmy, że w tamtym momencie rynek telefonów komórkowych też wydawał się całkowicie zabetonowany, a klientom wydawało się, że nie potrzebują niczego innego. Tymczasem firmie z Cupertino udało się nie tylko zmienić ich podejście, ale też wywrócić cały rynek do góry nogami, przy okazji powodując, że firmy warte miliardy dolarów albo zniknęły z tego segmentu (Motorola, Nokia), albo ledwie przędą (BlackBerry).

Różnica jest tylko taka, że teraz tej zmiany spodziewają się wszyscy. Wtedy iPhone wziął świat trochę z zaskoczenia i minęło sporo czasu, zanim konkurencji po pierwsze zrozumieli o co w nim chodzi, a po drugie zaczęli go gonić lub naśladować. W przypadku innego wielkiego debiutu Apple'a, Watcha, tak łatwo już nie było. A trzeba mieć na uwadze, że swoją obecność w "nowym świecie" samochodów jak najszybciej chce zaznaczyć także wiele innych firm - od tych stricte motoryzacyjnych, po te technologiczne, takie jak Google.

No dobrze, ale jak Apple ma zrobić samochód? Przecież to firma od telefonów i laptopów!

Z jednej strony tak, z drugiej strony nie do końca. Przede wszystkim to, że firma z Cupertino chce zrobić auto, nie musi oznaczać, że koniecznie musi wykonać całą robotę, projektując od podstaw absolutnie wszystkie jego elementy. Przecież nawet "tradycyjni" producenci samochodów polegają bardzo często na zewnętrznych dostawcach, na końcu tylko montując gotowe podzespoły i ewentualnie dostrajając je tak, aby uzyskać zamierzony efekt.

Nie bez powodu pojawiły się w końcu informacje o tym, że samochód Apple'a może bazować na płycie z BMW i3. Co oczywiście nie oznacza, że samochód amerykańskiej firmy wyglądałby chociaż podobnie do i3. Jeśli natomiast Amerykanom udałoby się dopiąć taką współpracę, sporą część roboty mieliby za sobą. Pytanie tylko, co z tego mieliby Niemcy. Niestety, przy obecnej ilości wiadomości na temat auta Apple'a, trudno wyciągać w tej kwestii jakiekolwiek wnioski.

Jedną z rzeczy, które Apple mógłby zaoferować niemieckiej firmie w zamian, są - według tych samych doniesień - technologie związane z akumulatorami. Producent iPhone'a miał przez ostatnie kilka lat masowo zatrudniać ekspertów właśnie z tej dziedziny. Niestety znów nie mamy pojęcia na jakim etapie są te prace i jaki efekt przynoszą. Czy Apple jest w stanie rozwiązać jeden z najpoważniejszych problemów samochodów elektrycznych, czy może zostaniemy zmuszeni do zakupu dodatkowego power banka do naszego auta, który przekształci je - podobnie jak robił to podobny dodatek w przypadku iPhone'a 6s - w estetycznego odpowiednika Fiata Multipli?

Inną kwestią pozostaje jeszcze to, jaką skalę chce swoim nowym produktem osiągnąć Apple. Z wprowadzeniem na rynek mniejszej serii nie powinno być żadnych problemów. Ale trafienie do większej liczby krajów wymaga już ogromnych nakładów, środków i infrastruktury. A sieci serwisowe? Mało prawdopodobne, żeby Apple Cara naprawiano w ramach Apple Care w sklepach Apple. Sieci sprzedażowe albo oddanie się w ręce dealerów? Trzeba przecież pamiętać, jak wielkie problemy ma w Stanach Zjednoczonych Tesla, która walczy (i często przegrywa) o to, żeby móc sprzedawać auta bezpośrednio klientom, z pominięciem pośredników, których wiele stanów wymaga. Czy Apple zdecyduje się dzielić zyskami, czy może właśnie tej firmie uda się stoczyć zwycięską batalię z odpowiednimi urzędami?

Jeśli więc samochód Apple miałby być sprzedawany w modelu "klasycznym", problemów jest dużo więcej i są o wiele bardziej poważne, niż samo zaprojektowanie i stworzenie jeżdżącego pojazdu.

Ale tam są ludzie tylko od komputerów i smartfonów!

Głównie tak, ale też nie do końca jest to prawda. Oprócz ekspertów od spraw produkcji i projektowania akumulatorów, Apple w ostatnim czasie zatrudniał też ważne postacie z branży motoryzacyjnej. Od pracowników Tesli (choć Musk twierdzi, że to Tesla podebrała więcej pracowników Apple, a do Apple trafiają tylko ci zwolnieni z Tesli), po wyższych rangą pracowników FCA (Fiat Chrysler Automobiles) i Mercedesa.

Jeśli do tego wierzyć plotkom, zespół odpowiedzialny za realizowanie motoryzacyjnego marzenia Tima Cooka trudno już nazwać pojedynczym zespołem - liczy sobie bowiem kilkaset osób, a niektóre źródła wspominają o zwiększeniu tej liczby do prawie dwóch tysięcy. Ile z nich jest odpowiedzialnych za które elementy samochodu - tego niestety nie wiadomo.

Jaki będzie samochód Apple?

W tej kwestii wiemy tak niewiele, że możemy całkowicie puścić wodze fantazji i dać się ponieść dowolnym wizjom. Możemy z powodzeniem sugerować, że w Cupertino powstanie luksusowa limuzyna segmentu E lub nawet F, bo w końcu Apple w jakim segmencie się nie pojawi, oferuje tam produkty drogie i to nie tylko cennikowo, ale też wizualnie. Zaoferowanie "elektrycznego i (pół)autonomicznego auta dla ludu" jakoś nie chce do Apple'a specjalnie pasować. Z drugiej strony, to właśnie tego potrzebuje świat - nie kolejnej Tesli S za 70 i więcej tysięcy dolarów.

Jeśli jednak trzymać się uparcie jedynego konkretnego tropu, jaki do tej pory otrzymaliśmy, czyli BMW i3 można założyć, że gigant elektroniki jest bliższy (o ile plotka z BMW jest prawdziwa) tej drugiej opcji. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby na i3-kę nałożyć futurystyczne, typowo apple'owskie nadwozie, wyposażyć je w systemy dostępne tylko w samochodzie Apple'a i próbować zrobić rewolucję.

Tym bardziej, że trzeba pamiętać, że Apple chociażby w przypadku debiutu iPhone'a zupełnie zmienił ogromną liczbę elementów, na które w telefonach zwracaliśmy uwagę. Zaakceptowaliśmy krótki czas pracy na jednym ładowaniu, pokochaliśmy aplikacje, zapomnieliśmy o fizycznych klawiaturach, a dotykowe ekrany już nikomu nie kojarzą się z rysikiem i niewygodną obsługą.

Apple nie musi więc dostosowywać się do obecnie panujących standardów i równać do tego, co jest już na rynku. Nie musi tworzyć auta wyglądającego jak to, co obecnie jeździ po drogach. Nie musi stosować się do obecnego systemu wartościowania czy klasyfikowania pojazdów. Popatrzmy chociaż na koncepcyjnego Mercedesa F 015. Czy ma cokolwiek wspólnego z obecną klasą S? Nie, ale może być klasą S przyszłości.

Samochód Apple może i klasą S nie będzie (aż takich cudów na i3 zbudować się raczej nie da), ale może w jakiś sposób zmienić to, jak postrzegamy auta. Może, choć oczywiście nie musi.

Zresztą to, co musi, to wiedzą na razie tylko pracownicy Apple'a. Może ich pomysł na tyle wybiega w przyszłość, że wszystkie te spekulacje są absolutnie chybione.

Kiedy zobaczymy samochód od Apple?

Niestety, na to przyjdzie nam prawdopodobnie poczekać jeszcze kilka lat. Jeśli wierzyć plotkom (bo i czemu innemu mamy wierzyć) najwcześniej ten produkt amerykańskiej firmy zadebiutuje na rynku w okolicach 2019.

Choć pewnie i tak lepiej będzie poczekać na jego drugą generację...

Czytaj również: 

REKLAMA
REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA