REKLAMA

Dzisiaj często nawet nie zwracasz na niego uwagi, ale kiedyś pełnił zupełnie inną rolę - oto historia kluczyka samochodowego

Otwarcie auta i uruchomienie go - czy może być dziś coś prostszego? W większości sytuacji nie musimy nawet wyjmować do żadnej z tych akcji kluczyka z kieszeni. Ba, niektóre samochody możemy już kluczykiem przywołać, albo - nie wchodząc do środka - zaparkować nasz pojazd w garażu. Nie zawsze jednak było tak dobrze. Warto więc prześledzić fascynującą - naprawdę taka jest - historię samochodowego kluczyka od samego początku, do momentu, w którym stał się niemal równie potężny, co smartfon.

31.12.2015 10.41
Historia kluczyka samochodowego
REKLAMA
REKLAMA

Kluczyki samochodowe przeszły zresztą bardzo podobną do telefonów komórkowych drogę. Od względnie prostych (w przypadku kluczyków - nawet skrajnie prostych) urządzeń, spełniających jedno, bardzo konkretne zadanie, po niesamowicie skomplikowane i wielofunkcyjne narzędzia, o możliwościach, o jakich nie marzyli ich pierwotni wynalazcy.

Nie ma przy tym wątpliwości, że telefon komórkowy, zwłaszcza w ostatnich latach, ewoluował dużo szybciej. Jednak i w historii kluczyka samochodowego pełno było zaskakujących zwrotów akcji, ślepych uliczek i świetnych pomysłów, które zupełnie nie trafiły w swój czas i albo ostatecznie zaginęły w odmętach dziejów, albo powróciły do życia dużo, dużo później.

Zacznijmy jednak od samego początku, kiedy kluczyk nie był komputerem, a… po prostu kluczykiem.

1916: Kluczyk, ale tak nie do końca

Dziś może się to wydawać dość dziwne, ale na początku XX wieku, czyli wiele lat po tym, kiedy pierwszy pojazd był już w stanie przewozić ludzi po drogach, samochodów nie uruchamiało się kluczykiem. Nawet nie tyle nie uruchamiało się ich kluczykiem w dzisiejszym rozumieniu (wsiadamy - przekręcamy - jedziemy), co po prostu nie brał on żadnego udziału w procesie startowym - nie było go nawet na wyposażeniu samochodów. W większości przypadków nie służył on nawet do zamykania drzwi. Nie było go też w pierwszym masowo produkowanym samochodzie - Fordzie Model T.

Rozwiązania były różne, ale jedno jest pewne - w porównaniu do dzisiejszego procesu uruchamiania pojazdu, ówczesny nie był zbyt wygodny.

Na pierwszy kluczyk samochodowy od premiery Forda Model T trzeba było poczekać jeszcze prawie dekadę. I, co najciekawsze, to nie w tym pojeździe zadebiutował ten dodatek, a (przynajmniej wskazuje na to większość źródeł) w Cadillacu Type 53, wprowadzonym na rynek w 1916 roku.

Cadillac_V8_Cabriolet_1916

Stopniowo takie rozwiązanie przyjmowali także inni producenci, ale myli się ten, kto zakłada, że od tego momentu auta uruchamiano już w taki sam sposób, jak dziś. Wystarczy zobaczyć na poniższym nagraniu, jak wyglądał cały proces w przypadku wspomnianego już wcześniej Forda, tym razem w wersji z połowy lat 20. Tak, w pierwszym przypadku ten pan nadal musi kręcić korbą, nawet pomimo tego, że w stacyjce znajduje się kluczyk. Na szczęście nie była to jedyna opcja i można ją traktować raczej jako wyjście awaryjne.

W dalszej części nagrania można jednak zobaczyć drugi sposób uruchamiania auta, dużo bliższy współczesnemu, a możliwy dzięki opatentowanemu w okolicach 1911 roku elektrycznemu układowi zapłonowemu i rozrusznikowi. Te od 1912 roku dostępne były w pierwszych modelach Cadillaca (Model 30, według wpisu na blogu GM - 1912 Cadillac Touring Edition), a od 1919 także w Fordzie Model T. Korby mogły zacząć odchodzić do lamusa, choć oczywiście nie zrobiły tego zbyt szybko - taki sposób odpalania silnika był oferowany jeszcze przez dekady, w tym np. w Zaporożcu 968M, którego produkcja została zakończona w… 1994 roku.

114189

Sposoby na wygodniejsze i „ostateczne” uruchamianie aut z tamtego okresu były różne: w niektórych modelach pojawiały się specjalne przyciski lub dźwignie - funkcjonujące oczywiście dopiero po przekręceniu kluczyka - natomiast w Modelu T trzeba było… nacisnąć podłogę.

I, co najciekawsze, taki stan rzeczy utrzymywał się długo, bardzo długo. Tutaj można zobaczyć np. jak uruchamiało się samochód z 1930 roku.

Przyciski, przyciski, dźwigienki - gdzie temu wszystkiemu do wygody zapewnianej przez współczesne kluczyki? W końcu jednak ten magiczny przyrząd zaczął do czegoś służyć. Co z tego, że tylko jako jeden z elementów układanki.

1935: A może by tak zamknąć samochód?

Dziś wydaje się jasne, że kluczyk, nawet ten najbardziej podstawowy, pełni dwie funkcje - uruchamiania samochodu oraz zamykania i otwierania go. Na początku XX wieku nie było to jednak standardem. Do tego stopnia, że w większości poruszających się wtedy po drogach pojazdów… w ogóle nie stosowano tego typu zabezpieczeń.

Powodów było wiele, zaczynając od tych najbardziej oczywistych - do sporej części tych pojazdów, nawet gdyby zamknąć ich drzwi na klucz, i tak dałoby się bez problemu wsiąść. Poza tym, mała liczba samochodów sprawiała, że przestępca nie mógłby się zbyt długo cieszyć ze swojego łupu, nie pozostając wykrytym. Przeważnie też pierwsze pojazdy, należące wyłącznie dla najbogatszych, były obsługiwane przez służbę - właściciel nie jechał nim ot tak do sklepu po zakupy, zostawiając auto bez opieki na dłuższy czas.

Zresztą mało kto przejmował się wtedy bezpieczeństwem samochodów w tej kwestii. Na forum Forda Model T można znaleźć liczne historie na temat tego, jak to właściciele tego pojazdu zostawiali kluczyk od zapłonu w stacyjce, bo tak było… po prostu wygodniej.

alarm samochodowy

Wraz z rosnącą liczbą samochodów w rękach prywatnych, zaczęto jednak dostrzegać problem zabezpieczenia nie tylko mechanizmu uruchamiania pojazdu, ale zabezpieczenia go przed ciekawskimi. W latach 20. zaczęto więc masowo montować pierwsze, proste zamki samochodowe (a jeszcze wcześniej, bo w 1914 w pojazdach Scripps-Booth pojawił się pierwszy system centralnego zamka samochodowego, choć nie przyjął się zbyt dobrze na rynku). W okolicach tej daty zresztą pojawił się jeden z pierwszych patentów opisujący mechanizm zabezpieczenia samochodu przed kradzieżą, który, jak słusznie opisuje serwis Jalopnik, bardziej przypominał puzzle lub kostkę Rubika, niż systemy, które znamy z czasów bardziej współczesnych.

Równo 15 lat później GM wprowadził system zamków opartych na kluczykach z sześcioma nacięciami, stosowany z powodzeniem przez następne kilkadziesiąt lat.

Co jednak najważniejsze, klucze te nadal nie pozwalały uruchamiać samochodu. Zmuszeni byliśmy nosić ze sobą komplet składający się z co najmniej jednego klucza do drzwi i/lub bagażnika, uzupełniony kluczem do uruchamiania układu zapłonowego. No i nadal musieliśmy przechodzić całą procedurę startową. Całość, przynajmniej w przypadku np. Chevroleta, rozwiązały dopiero klucze z 10 nacięciami.

1949: Zamek, który nie zawiedzie w najtrudniejszych przypadkach

Nie chodzi tu jednak o próby włamania, ale o zagrażające pasażerom samoczynne otwarcie drzwi w trakcie wypadku. W tym właśnie roku Mercedes wprowadził do swoich modeli zamek stożkowy, który zapobiegał takim zagrożeniom.

Warto przy tym dodać, że niektórzy użytkownicy Mercedesów twierdzą, że auta wyposażone w ten mechanizm... najlepiej brzmią podczas zamykania drzwi.

1949: Bez przycisków i dźwigienek

Trochę trudno w to uwierzyć, ale wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy uruchomić samochód w dokładnie taki sposób, jak robimy to dziś, mogliśmy dopiero pod koniec lat 40. poprzedniego stulecia.

1200px-1949_Plymouth_Special_Delux

To właśnie wtedy, jak sugeruje Popular Mechanics, kupujący auta marki Plymouth mogli aktywować zarówno układ zapłonowy jak i rozrusznik po prostu przekręcając kluczyk na odpowiednią pozycję. Dokładnie tak, jak robimy to dzisiaj, a przynajmniej robią ci, którzy posiadają jeszcze standardowe kluczyki samochodowe.

1956: Wszystkie zamki jednocześnie

Centralny zamek nawet wtedy nie był już wprawdzie nowością, ale poprzednie próby wdrożenia tego rozwiązania nie przerodziły się w wielki rynkowy sukces. W 1956 roku na ich ponowne wprowadzenie zdecydował się amerykański Packard i... tym razem się udało. Dziś trudno wyobrazić sobie samochód bez takiego dodatku.

1980: Kto w ogóle potrzebuje klucza, skoro może mieć klawiaturę?

Mijały lata, a kluczyki nie zmieniały się przez ten czas zbyt mocno. Klientów trzeba jednak kusić nowinkami i dlatego na początku lat 80. pojawiła się moda na dostęp bezkluczykowy. Ale znów myli się ten, kto mógłby uważać, że były to systemy podobne do współczesnych.

W przeciwieństwie do tego, co widzimy teraz, w całym procesie nie brały udziały żadne karty czy breloczki. Bezkluczykowy dostęp polegał na tym, że aby dostać się do samochodu, trzeba było wprowadzić na specjalnej klawiaturze ustalony przez nas kod. Wyglądało to nieco komicznie, ale - uwaga - to rozwiązanie, które przetrwało do dziś! Nie w takiej samej formie (choć są wyjątki), jak w momencie pojawienia się, ale wystarczy zobaczyć poniższe nagranie:

Faktycznie, to rozwiązanie może się sprawdzić wtedy, kiedy np. chcemy coś szybko zabrać z samochodu, a nie wzięliśmy ze sobą kluczyka. Przyda się także w momentach, kiedy np. wyjedziemy z domu, ale ktoś z naszej rodziny, nie mając klucza, chciałby wziąć coś z samochodu. Oczywiście drzwi w dalszym ciągu można też otworzyć kluczykiem.

Co do wyjątków, niektórzy amerykańscy producenci najwyraźniej nadal nie mogą się uwolnić od dodawania fizycznych przycisków w okolicach klamki. Jak to wygląda (i w zasadzie, jak wyglądało ponad 30 lat temu), możecie sami zobaczyć pod tym adresem.

1982: No dobrze, niech będzie pilot

Dwa lata później okazało się jednak, że nie jest potrzebna żadna klawiatura, żeby odblokować samochodowe zamki. Renault, wraz z zaprezentowanym w 1982 roku modelem Fuego umożliwiło kierowcom otwarcie samochodu poprzez wysłanie sygnału z pilota. Był to zresztą jeden z głównych punktów sprzedażowych tego pojazdu, a „Le Plip”, bo tak właśnie nazywano ten gadżet, miał zaoferować kierowcom nowy poziom komfortu.

renault fuego

Z „Le Plipem” był jednak szereg problemów. Przede wszystkim, opierał się na podczerwieni, co powodowało, że nie można było ot tak nacisnąć przycisku i wejść do auta - konieczne było trafienie w odbiornik. Do tego nie było to rozwiązanie przesadnie bezpiecznie, a w końcu chodzi tu o samochody - sprzęty warte tysiące złotych.

Nie zmieniało to jednak faktu, że to właśnie w 1982 roku postawiono kolejny, niesamowicie istotny krok w kierunku tego, jak dziś korzystamy z samochodów.

1983: Plip, Plip, Plip

System zdalnego otwierania drzwi, wciąż obsługiwany pilotem działającym na podczerwień, trafia do trochę bardziej praktycznego samochodu niż sportowe (lub sportowawe) dwudrzwione coupe.

Renault_30_TS_V6_1975

W końcu można było mieć i zamki na pilota i cztery drzwi. Fajnie, prawda?

1989: Pociągające otwarcie

Podczas gdy Renault i kolejni, europejscy producenci oferowali już opcję otwierania samochodu z pilota, Amerykanie dalej bawili się w swoje klawiatury, a Subaru... cóż, Subaru uznało, że zamiast tego ostatniego można zaoferować klientom opcję wprowadzania kodu za pomocą... klamki.

1st_Subaru_Legacy_wagon_–_03-16-2012_rear

Zasada była dość podobna do wprowadzania kodu, przy czym nie robiło się tego przyciskami, a odpowiednio rozłożonymi w czasie pociągnięciami klamki. Przykładowo, jeśli naszym kodem było 4-1-2-3, musieliśmy czterokrotnie pociągnąć za klamkę, poczekać, pociągnąć za klamkę raz, poczekać, pociągnąć za klamkę dwa razy, poczekać, pociągnąć za klamkę 3 razy i wtedy mogliśmy wejść do środka.

Ponownie, brzmi to może absurdalnie, ale kto zamknął kiedykolwiek kluczyki w zaryglowanym aucie, prawdopodobnie doceniłby taki dodatek. Pamiętajcie tylko, żeby nie zgłaszać na policję każdego, kto metodycznie szarpie za klamkę Subaru - może właśnie próbuje całkowicie legalnie dostać się do środka swojego samochodu.

1993: Żegnaj czerwony Plipie

Systemy wykorzystujące podczerwień do otwierania samochodowych drzwi odchodzą do lamusa. Wypiera je o wiele bardziej skuteczne i wygodniejsze w użytkowaniu rozwiązanie oparte na komunikacji radiowej.

Dwa lata później częstotliwość i specyfikacja tego systemu zostają ustalone prawem europejskim. Szacowało się, że na koniec 2006 roku z bezkluczykowego odblokowywania drzwi korzystać będzie ponad 2 mln pojazdów.

1998: Odpalisz albo i nie

Immobilizer staje się obowiązkowym wyposażeniem każdego nowego samochodu sprzedawanego na terenie Niemiec. W 2007 roku podobne wymogi wprowadziła Kanada, natomiast np. Brazylia zdecydowała się na taki ruch dopiero w 2011 roku.

1998: Kluczyk w kieszeni, auto otwarte

Kolejne generacje systemów zdalnego otwierania samochodów bez wątpienia nie były jednak, przynajmniej z punktu widzenia kierowcy, niczym przełomowym. Nadal trzeba było nacisnąć przycisk na kluczyku lub breloku i dopiero wtedy można było wsiąść do samochodu.

Rozwiązanie tego problemu przyszło dopiero w 1998, trafiając do zaprezentowanego wtedy Mercedesa klasy S (generacja W220), a oparto je na technologii dostarczanej przez Siemensa.

mercedes s w220 keyles go

Keyless Go, bo tak Mercedes nazwał nowy system, pozwalał w ogóle nie dotykać kluczyka, jeśli chcieliśmy zarówno odblokować drzwi, jak i zablokować je. Wystarczyło podejść na niewielką odległość, a następnie pociągnąć za klamkę, żeby wejść do środka. Tak samo, aby zablokować drzwi, wystarczyło albo nacisnąć przycisk na klamce, albo po prostu odejść wystarczająco daleko od samochodu. Kluczyk pozostawał cały czas w naszej kieszeni.

Nawet kiedy chcieliśmy ruszyć w trasę, nie musieliśmy już wyciągać kluczyka z kieszeni - wystarczy (oczywiście w odpowiednio wyposażonych wersjach) nacisnąć właściwy przycisk. I już.

2000: Poproszę o kartę

O ile jednak rozwiązanie Mercedesa w pewnym stopniu przynajmniej próbowało przypominać kluczyk samochodowy (albo breloczek do klucza), o tyle Renault zdecydowało się na coś zupełnie innego. Zamiast kluczyka do samochodu otrzymywaliśmy kartę, co w 2000 roku było dla wielu osób sporym zaskoczeniem.

Karta pełniła dwie funkcje - po pierwsze z jej pomocą dało się oczywiście otworzyć samochód. Po drugie, w zależności od wersji wyposażenia, pozwalała albo uruchomić samochód po włożeniu karty do specjalnego czytnika i naciśnięcie przycisku, albo uruchomić go przez samo naciśnięcie przycisku (karta musiała znajdować się wewnątrz kabiny).

Zrzut ekranu 2015-12-31 o 12.44.28

2002: Kluczyk, który pamięta

W ciągu kilku najbliższych lat Mercedes rozwinął swój system, wprowadzając kolejne udogodnienie. Jak podaje brytyjski serwis Driving, mniej więcej w tym czasie SmartKey niemieckiej marki potrafił już przechowywać w pamięci dane dotyczące nie tylko samego samochodu (pozwalające na odryglowanie go i uruchomienie), ale też - częściowo - kierowcy. Kluczyk oferował bowiem funkcję zapamiętywania ustawienia tych elementów, które najczęściej zmieniamy przy zmianie kierowcy - ustawienia foteli czy lusterek.

Wkładając do kieszeni odpowiedni klucz mieliśmy więc pewność, że po podejściu do auta zastaniemy auto „jak nasze”. Bez opóźniania wyjazdu przez konieczność ręcznego korygowania wszystkiego.

2002: Palec zamiast kluczyka

Nie, Audi nie umożliwiło odryglowania samochodu za pomocą odcisku palca - to dalej trzeba było "robić" za pomocą kluczyka, którego nie trzeba było oczywiście wyciągać z kieszeni. Natomiast sam start silnika modelu A8 wprowadzonego na rynek w tym roku odbywał się przez wciśnięcie przycisku, którego powierzchnia była jednocześnie... czytnikiem odcisku palca. Funkcja ta została opisana dość czytelnie chociażby tutaj:

Funkcja one-touch memory w Audi A8 umożliwia personalizację licznych ustawień zintegrowanych z systemem MMI (Multi Media Interface) dla maksymalnie czterech użytkowników. W celu rozpoznania użytkownika wykorzystuje się jego linie papilarne pozostawione na przycisku identyfikacyjnym „Start” (przycisk zapłonu). Pozytywny wynik analizy porównawczej linii papilarnych z zapamiętanym obrazem linii użytkownika oznacza gotowość pojazdu do przywrócenia zapamiętanych ustawień siedzeń, lusterek i kolumny kierownicy, a także konfiguracji temperatury i rozdziału powietrza klimatyzacji. Dodatkowo funkcja one-touch-memory umożliwia przywrócenie ustawień głośności radioodtwarzacza, stacji radiowej i konfiguracji nagłośnienia. System personalizacji ustawień oparty na funkcji one-touch memory obejmuje zaawansowany system dostępu i uprawnień jazdy „advanced key”.

Niestety najwyraźniej rozwiązanie to niespecjalnie przyjęło się wśród użytkowników - większość wpisów na temat One-touch memory dotyczy... usterek tego systemu. Ale kiedy działał, wyglądało to mniej więcej tak:

Nic nie wskazuje na to, żeby opcja One-touch memory była oferowana w kolejnych generacjach Audi A8, albo w innych modelach tego producenta.

2006: Kluczyk, który czuje

Jest wiele rzeczy, które potrafią kluczyki samochodowe, ale takie rozwiązanie było w momencie premiery dość nietypowe, nawet jak na coraz bardziej gadżeciarski świat motoryzacyjny. Od 2006 Volvo oferowało kluczyk, który po naciśnięciu jednego przycisku pozwalał nam sprawdzić, czy… w samochodzie ktoś nie siedzi.

Volvo S80 – model year 2016

Czy chodziło o sprawdzanie, czy ktoś się do niego nie włamał, czy ktoś nie czai się na nas w zaparkowanym na parkingu samochodzie, czy może po prostu pozwalał przypomnieć sobie, czy nie zostawiliśmy w środku psa albo dziecka - nie wiadomo. Był to jednak bez wątpienia ciekawy gadżet, choć nie żył zbyt długo - w 2010 roku Volvo wycofało ten dodatek z oferty.

2008: Kluczyku, płać

W 2008 roku BMW wpadło na bardzo ciekawy pomysł - sprawić, by kluczyk stał się czymś więcej, niż tylko narzędziem do otwierania auta i uruchamiania silnika. Przy współpracy z NXP Semiconductors stworzono i zaprezentowano prototyp kluczyka wielofunkcyjnego.

Co potrafił? Według założeń twórców miał pełnić rolę m.in. karty płatniczej do płatności zbliżeniowych, a także np. biletu transportu publicznego. Generalnie wszystko, do czego można zastosować technologię zbliżeniową.

bmw mastercard platnosci

Pomysł ten prawdopodobnie nigdy nie został wdrożony w życie w takiej formie, w jakiej początkowo zakładano. Powracał jeszcze w 2011 roku, ale ostatecznie, w 2015, BMW wymyśliło coś innego - we współpracy z MasterCardem stworzono zbliżeniową kartę kredytową, która pozwalała wynająć, odblokować i uruchomić modele BMW i Mini z wybranych wypożyczalni na terenie Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec i Austrii.

2009: Prrr, kluczyku, prrr

Jak szybko może jechać nasze dziecko samochodem? Możemy, owszem, udzielać mu dobrych rad, ale kiedy tylko poczuje zew benzyny, trudno przewidzieć, jak zakończy się taka zabawa. Do takiego wniosku doszli prawdopodobnie także inżynierowie Forda, którzy w 2009 zapowiedzieli nową funkcję kluczyka samochodowego - właściciel samochodu mógł zaprogramować wybrany kluczyk z... limitem maksymalnej prędkości.

FordMyKey

To jednak nie koniec możliwości takiego specjalnie zaprogramowanego kluczyka. Osoba jadąca samochodem uruchomionym za jego pomocą mogła mieć także ograniczoną maksymalną głośność zestawu audio, a także otrzymywać wcześniejsze powiadomienia o niskim poziomie paliwa. A jeśli nie zapięłaby pasów, przez całą jazdę towarzyszyłby jej niesamowicie irytujący dźwięk.

2009: Mój smartfon - mój klucz

Niektórzy długo lekceważyli możliwości, jakie dają smartfony, ale trudno powiedzieć to o branży motoryzacyjnej. Minęły zaledwie 2-3 lata od premiery pierwszej generacji iPhone’a, a już producenci zaczęli oferować rozwiązania, które sprawiały, że kluczyk stawał się w wielu przypadkach zbędny.

W 2009 roku swój system, ochrzczony mianem mbrace, zaprezentował Mercedes. Za pomocą aplikacji dla iPhone’a lub BlackBerry (!) można było z dowolnego miejsca na świecie nie tylko sprawdzić lokalizację naszego auta, ale i zdalnie odblokować, albo zablokować drzwi. Co warto zaznaczyć, taka przyjemność była bezpłatna tylko przez rok od zakupu auta. Później kosztowała 280 dol., w pakiecie z całą masą innych usług powiązanych z mbrace.

mercedes mbrca

Kilka miesięcy później zadebiutował GM-owski OnStar w wersji dla smartfonów, pozwalający także na włączenie klimatyzacji bez zbliżania się do samochodu. Wszystko z poziomu malutkich wtedy ekranów smartfonów, które dopiero zaczynały podbijać świat.

2010: Znów potrzebujesz dwóch kluczy

Ale tylko jeśli masz Mustanga i tylko wtedy, kiedy chcesz naprawdę zaszaleć. Jak informował w 2010 roku serwis Jalopnik, Ford do Mustanga Boss 302 oferował specjalny kluczyk, TracKey, który "zmieniał ponad 200 parametrów silnika", co miało zamieniać Mustanga w auto prawdziwie torowe.

2014: Smartfon zamiast kluczyka - do wszystkiego

Tesla, wraz z aktualizacją oprogramowania modelu S do wersji 6.0 umożliwiła nie tylko otwieranie samochodu za pomocą aplikacji na smartfonie, ale również uruchomienie w ten sposób auta bez konieczności posiadania kluczyka w ogóle.

tesla-autopilot

Nawet sami użytkownicy Tesli wielokrotnie podkreślali jednak, że nie jest to funkcja, która sprawdza się zawsze (np. jeśli nasz telefon nie ma zasięgu nie uruchomimy auta), a raczej opcja awaryjna, na wypadek gdy zgubimy kluczyk lub zapomnimy go ze sobą zabrać.

2015: A może wystarczy… zegarek?

Coraz wyraźniej widać, że kluczyk staje się reliktem przeszłości. Dodatkowym gadżetem, który trzeba zabierać ze sobą, o którym łatwo zapomnieć i który łatwo zgubić. Obsługa z poziomu smartfona owszem, jest super, ale korzystając z niej wracamy do sytuacji, kiedy musieliśmy wyciągać kluczyk z kieszeni, żeby wejść do auta. Trochę cofanie się w rozwoju.

Nic więc dziwnego, że kolejni producenci dostrzegają potencjał drzemiący tym razem w smartzegarkach, które właśnie do zdalnego sterowania otaczającym nas światem nadają się najlepiej.

bmw

Swoje aplikacjie do odblokowywania samochodów ma już kilka firm, ale to nadal nie wszystko, czego można się spodziewać. Chociażby BMW zaprezentowało koncepcyjne rozwiązanie, gdzie model i3 jest w stanie samodzielnie zaparkować po tym, jak wysiądziemy z niego w miejscu, które jest dla nas najwygodniejsze. Potem w ten sam sposób możemy nasze BMW przywołać.

2015: Kluczyk jak smartfon

To jednak nie koniec pomysłów BMW może nie tyle na nową generację kluczyków, co tchnięcie w ten odchodzący w niebyt przyrząd jeszcze nieco życia, a co za tym idzie - wepchnięcie w kieszenie BMW jeszcze trochę gotówki.

Nowy pilot do dostępnej od kilku miesięcy serii 7 (podobny oferowany był do mniej "popularnego" i8) jest bowiem pod wieloma względami smartfonem, choć w stosunku do smartfonów jest raczej mocno ograniczony. Wygląda jednak niesamowicie, ma spory ekran dotykowy i można za jego pomocą chociażby zaparkować samochód w garażu, znajdując się poza naszym samochodem. Trzeba przyznać - robi to wrażenie.

REKLAMA

Dlaczego osobne urządzenie, zamiast przekazanie tych wszystkich funkcji aplikacji w smartfonie? Tłumaczenia są różne, w tym głównie poruszające kwestie bezpieczeństwa. W końcu jednak, jeśli właśnie to jest obecnie największym problemem, nawet i ta przeszkoda zostanie ostatecznie pokonana - to tylko kwestia czasu.

I pomyśleć, że to wszystko zaczęło się od kawałka poprzycinanego w prosty sposób metalu.

REKLAMA
Najnowsze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA